Reklama

"Dorwać małego". Na planie wrzało. Aktor obraził żonę reżysera

20 października 2025 roku minęło 30 lat od premiery filmu "Dorwać małego" Barry’ego Sonnenfelda. Komedia gangsterska o lichwiarzu, który stawia pierwsze kroki w Hollywood, okazała się kolejnym hitem Johna Travolty po "Pulp Fiction". Co ciekawe, aktor był głównym źródłem konfliktów i kłopotów na planie. Wszystko przez to, że nie potrafił zapamiętać swoich dialogów.

Lichwiarz Chili Palmer (John Travolta) z Miami ma odebrać dług od producenta filmów niskobudżetowych Harry’ego Zimma (Gene Hackman). Na miejscu, zamiast wykonać swoje zadanie, sprzedaje mu swój pomysł na scenariusz. Palmer, prywatnie ogromny kinoman, od zawsze chciał wejść do przemysłu filmowego. Planuje, by w jego pierwszej produkcji wystąpił gwiazdor Martin Weir (Danny DeVito). Tymczasem wierzyciele zaczynają się upominać o swoje pieniądze. Wśród nich jest groźny i nieprzewidywalni Ray Barboni (Dennis Farina).

Reklama

"Dorwać małego". Film powstał dzięki Danny'emu DeVito

Scenariusz "Dorwać małego" napisano na podstawie książki Elmore’a Leonarda pod tym samym tytułem. Reżyser Barry Sonnenfeld od początku widział w roli Weira Danny’ego DeVito. Poprosił go o przeczytanie książkowego pierwowzoru. Jakiś czas później aktor przekazał mu, że "ma to". Szybko okazało się, że nie miał na myśli "wspólnej wizji", a praw do adaptacji książki Leonarda. Gwiazdor "Bliźniaków" zamierzał nie tylko wystąpić w filmie, ale także go wyprodukować.

Pierwsze czytanie scenariusza miało miejsce lata przed wejściem na plan. Poza DeVito wzięli w nim udział między innymi Gene Hackman, Dennis Farina, Gary Busey i Lesley Ann Warren. Gdy później projekt doczekał się realizacji, Sonnenfeld wiedział, do kogo się zwrócić. "Hackman i Farina skradli wtedy show. Wiedzieliśmy, że obaj musieli zagrać w naszym filmie" – wspominał.

"Dorwać małego". Quentin Tarantino namówił Johna Travoltę do występu

Największym problemem okazało się znalezienie odtwórcy roli Palmera. Propozycję odrzucili między innymi Warren Beatty, Dustin Hoffman i Michael Keaton. W końcu angaż zaproponowano Johnowi Travolcie, którego kariera powstała niedawno z martwych za sprawą "Pulp Fiction" Quentina Tarantino. Aktor początkowo odmówił. Do przyjęcia roli przekonał go Tarantino. "To nie jest film, z którego rezygnujesz" – powiedział dosadnie swojej gwieździe. Sam zamierzał przenieść na ekran "Ram Punch", inną książkę Leonarda. Film ukazał się w 1997 roku pod tytułem "Jackie Brown".

Travolta wydawał się idealnym wyborem. Pomógł przekonać producentów, by nie zmieniali charakterystycznych dialogów zawartych w scenariuszu Scotta Franka. W dodatku w takcie zdjęć otrzymał nominację do Oscara za "Pulp Fiction". Realizacja kilku scen była przez to przerywana, bo co chwilę ktoś zatrzymywał go, by pogratulować wyróżnienia. Sonnenfeld miał jednak jeden problem z gwiazdorem "Gorączki sobotniej nocy". Chociaż Travolta obronił dialogi Leonarda przed producenckimi nożycami, za żadne skarby świata nie potrafił ich zapamiętać.

"Dorwać małego". "Travolta może mieć problemy z czytaniem"

"Nie mógł tego powtórzyć, a ja nie chciałem zmienić choćby słowa w scenariuszu" – wspominał Sonnenfeld w rozmowie z portalem "Gold Derby". "Nie chciałem też mamrotania dialogów. Ten film opowiada o pewności siebie i było dla mnie ważne, by Chili Palmer robił wrażenie bardzo pewnego siebie".

Na planie posiłkowano się kartami z dialogami oraz innymi środkami. Travolta za każdym razem coś psuł. Montaż filmu był koszmarem, a odpowiedzialny za niego Jim Miller zdecydował się skorzystać z pomocy programu komputerowego. Znacznie ułatwił mu on wyłowienie kilku udanych ujęć z morza pomyłek. Według Sonnenfelda to Miller odpowiadał w dużej części za świetny występ Travolty, za który ten zgarnął później Złoty Glob. "John był świetny. Nigdy nie pracowałem z aktorem, który tak bardzo kochał być gwiazdą filmową. Jest wspaniałą osobą, a w filmie wypadł fantastycznie. Tylko może mieć problemy z czytaniem" – uważał reżyser.

"Dorwać małego". Gene Hackman nienawidził pracować z Johnem Travoltą

Z zapominalstwem Travolty wiązał się jeszcze jeden problem. Hackman, który słynął ze swojego temperamentu, wpadał we wściekłość za każdym razem, gdy jego kolega z planu mylił dialogi. Sonnenfeld nie chciał, by między aktorami doszło do otwartego konfliktu. A szybko stało się jasne, że panowie się nie polubią. Podczas przygotowań do ich pierwszej sceny Hackman zjawił się ze swoimi dialogami wyuczonymi na pamięć. Travolta nawet nie przeczytał scenariusza. W dodatku zapytał dwukrotnego zdobywcę Oscara, jak minęły mu ostatnie dni. Hackman odburknął, że uczył się tekstu. "Brzmi jak zmarnowany weekend" – odpowiedział mu Travolta. Następnie zaczął dukać swoje dialogi, które widział pierwszy raz w życiu. Jako jedyny nie zauważał, że Hackman jest coraz bardziej wściekły.

"Reżyseria polega na dwóch rzeczach. Po pierwsze to ty decydujesz o tonacji filmu, na którą składa się obsada, słowa, które ona wypowiada i ubrania, które nosi" – pisał Sonnenfeld w swoich wspomnieniach "Best Possible Place, Worst Possible Time: True Stories From a Career in Hollywood" z 2024 roku. "Druga sprawa to być dobrym rodzicem i zdawać sobie sprawę, że każdy dzieciak potrzebuje czegoś innego. Jeśli chodzi o Gene’a, on nie wściekał się na mnie, tylko na Johna, który nie znał swojego tekstu. Powiedziałem mu, żeby krzyczał na mnie, ile tylko chciał, a on wziął sobie to do serca. Raz doprowadził nawet moją żonę do płaczu" – pisał Sonnenfeld.

"Dorwać małego". Barry Sonnenfeld poprosił Gene'a Hackmana, by nie obrażał jego żony

Wtedy reżyser poczuł, że granica została przekroczona. Podczas przerwy na lunch poprosił Hackmana na bok. "Jeśli to ci pomaga, drzyj się na mnie przez cały film. Nie biorę tego do siebie, potrzebujesz, to krzycz. […] Wiem, że nie jesteś zły na mnie, tylko na Johna. A nie możesz na niego krzyczeć, bo będziesz z nim występował przez dziesięć następnych tygodni. […] Musisz na kogoś krzyczeć, to krzycz na mnie. Tylko nie podnoś głosu na moją żonę" – miał powiedzieć Sonnenfeld.

Wieczorem Hackman przyszedł do jego przyczepy. Wytłumaczył, że od lat miał problemy z kontrolą gniewu. Nie przeprosił, ale Sonnenfeldowi to wystarczyło. Następnego dnia Travolta znów nie pamiętał swojego tekstu. Zamiast tego opowiadał o ciuchach, które sobie ostatnio sprawił. Hackman znów wyładował się na reżyserze. Nie wspomniał nic o jego żonie. I tak to trwało do końca zdjęć.

"Dorwać małego". Wielki sukces i nieudany sequel

Po zmontowaniu pierwszej wersji filmu reżyser był tak wycieńczony, że przez tydzień nie wychodził z łóżka. Gdy produkcja weszła na ekrany kin, okazała się ogromnym hitem. Zarobiła 115 milionów dolarów i otrzymała nominacje do prestiżowych nagród. Rolę Travolty wyróżniono Złotym Globem.

W 2005 roku powstał sequel pod tytułem "Be Cool". Sonnenfeld nie chciał wrócić za kamerę. Czuł, że scenariusz nie był dobry i silił się na komedię. Z głównej obsady swoją rolę powtórzył tylko Travolta. Film okazał się finansową i komercyjną wtopą.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL