Przeszedł do historii polskiego kina. Twórca kultowego "Rejsu" ma 90 lat

Marek Piwowski /AKPA

Aktor, reżyser, scenarzysta, dziennikarz, człowiek o dużym poczuciu humoru i dystansie do rzeczywistości, mistrz anegdot, a przede wszystkim twórca kultowego "Rejsu". Trudno wyobrazić sobie historię polskiego kina bez niego. W piątek, 24 października, Marek Piwowski kończy 90 lat.

Marek Piwowski: "mój życiorys za każdym razem musi być inny"

"Mam taką zasadę, żeby dwa razy nie mówić tego samego, chyba że kupuję bilet do Baden-Baden. Mój życiorys za każdym razem musi być inny" - powiedział kiedyś żartobliwie Marek Piwowski.

Na jego stronie internetowej można znaleźć takie informacje: "Reżyser, dziennikarz, scenarzysta, aktor, górnik, marynarz. Zrobił 27 filmów, które zdobyły 79 nagród i dały 7-krotny zysk. Jego 'Rejs' wygrał konkurs Polityki na najciekawszy film polski XX wieku. Wykładowca Uniwersytetu Nowojorskiego. Członek American Film Institute. Studiował przez rok na Wydziale Nawigacji Państwowej Szkoły Morskiej, ukończył Wydział Dziennikarski Uniwersytetu Warszawskiego i Wydział Reżyserii Szkoły Filmowej w Łodzi".

Reklama

Marek Piwowski urodził się 24 października 1935 roku w Warszawie. W 1963 roku skończył Wydział Dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, a w 1967 roku - reżyserię w PWSFTviT w Łodzi. Do historii Filmówki przeszła historia związana z realizacją filmu "Welcome Kirk", który Marek Piwowski zrobił z Feridunem Erolem.

W kwietniu 1966 roku do szkoły przyjechał słynny amerykański aktor Kirk Douglas. Piwowski chciał, żeby gwiazdor zagrał w jego szkolnym westernie. Po przyjeździe Douglas stwierdził, że nie może wziąć udziału w takiej realizacji, bo zabrania mu tego kontrakt z wytwórnią, ale pojawił się w zbudowanym na boisku miasteczku z Dzikiego Zachodu. Tam czekał na niego tłum studentów i mnóstwo kamer. Kiedy zaskoczony aktor zobaczył jeszcze plakat listu gończego z napisem: "Poszukiwany Kirk Douglas - nagroda 1 000 000 $", tak go to rozbawiło, że wziął udział w zabawie ze studentami przebranymi za kowbojów. A rok później szkolna etiuda otrzymała Grand Prix na festiwalu w Amsterdamie.

Zanim w 1970 roku Marek Piwowski zrealizował najsłynniejszy film w swej reżyserskiej karierze, czyli "Rejs" był dokumentalistą. Zrealizował takie dokumenty, jak m.in. "Muchotłuk", "Pożar! Pożar! Coś nareszcie dzieje się", "Sukces" czy "16 mieć lat".

"Rejs": jak to się zaczęło?

"Rejs" - film, opowiadający o absurdalnych perypetiach pasażerów statku na Wiśle, narodził się z prostego pomysłu.

"Siedzieliśmy sobie na murku koło hotelu Bristol. Był piękny słoneczny dzień. Marek powiedział: 'A może zrobimy film? Po Wiśle płynie wycieczka statkiem. I ten statek osiada na mieliźnie'. Spodobało nam się. Że niby statek to Polska, źle sterowana i płynąca bez sensu. Czuliśmy, że to dobry temat" - historię narodzenia się pomysłu na film opowiedział Jerzy Karaszkiewicz.

Na pokład wycieczkowego statku pływającego po Wiśle dostaje się pasażer na gapę (w tej roli Stanisław Tym). Kapitan bierze go za nowego instruktora kulturalno-oświatowego, a ten z ochotą wciela się w tę rolę. Organizuje spotkanie zapoznawcze, podczas którego rodzą się inicjatywy wielu imprez i absurdalnych zabaw, jak m.in. święto kapitana, bal maskowy, quiz na inteligencję, zbiorowa gimnastyka, gra w salonowca.

Utrzymana w groteskowym tonie komedia satyryczna oparta jest na serii improwizowanych miniscenek. To z tego filmu pochodzi jedna z najsłynniejszych scen w historii, w której Zdzisław Maklakiewicz wygłasza monolog o stanie polskiego kina, a w jego słowa wsłuchuje się z zadumą i zrozumieniem Jan Himilsbach.

"Scena monologu o polskim filmie wydawała się łatwa. To było jedno ujęcie. Normalnie powinniśmy wszystko zrealizować w godzinę, straciliśmy jednak cały dzień. Najpierw upił się Maklakiewicz. Gdy zabraliśmy się intensywnie za jego trzeźwienie, urżnął się Himilsbach. Albo jeden, albo drugi był pijany. To, co jest na filmie, to jedyna wersja, na której nie widać, że aktorzy są zamroczeni. Istniał tekst monologu o polskim kinie, ale Maklakiewicz miał kłopoty z powtórzeniem go. Był jednak profesjonalistą i improwizował na planie" - wspomina operator "Rejsu" Marek Nowicki. 

"Rejs" przeszedł do historii i jest do dzisiaj jednym z najbardziej kultowych filmów w polskim kinie.

Marek Piwowski aktor i reżyser. "Przepraszam, czy tu biją?"

Marek Piwowski pojawiał się często też po drugiej stronie kamery. Jako aktor wystąpił w epizodach w filmach Jerzego Skolimowskiego: "Rysopis" (1964), "Walkower" (1965). Najważniejszą kreacje aktorską stworzył w obrazie Krzysztofa Zanussiego "Bilans kwartalny" (1974).

Pojawiał się też w reżyserowanych przez siebie obrazach: w "Przepraszam, czy tu biją?" (1976) przemknął po ekranie jako "mężczyzna okradany na dworcu", w 'Uprowadzeniu Agaty" (1993) zagrał większą rolę ojca "Cygana".

Wspomniany film "Przepraszam, czy tu biją?" to produkcja wyjątkowa. "Opowieść o monitorowanych przez milicję przygotowaniach do napadu rabunkowego to zgrabne połączenie kina policyjnego z filmami o skoku (np. na bank). Piwowski czerpie pełnymi garściami z kina amerykańskiego, ale jednocześnie znakomicie wykorzystuje lokalny, polski koloryt" - czytamy na stronie Culture.

W filmie tym nie występują właściwie aktorzy zawodowi. Dwie z głównych ról Piwowski powierzył znanym mistrzom boksu, Jerzemu Kulejowi i Janowi Szczepańskiemu. Twórca świetnie odtworzy realia warszawskiego przestępczego światka. Tytuł zdobył Nagrodę Główną na Festiwalu Filmów Polskich w Gdańsku w 1976 roku.

"Uprowadzenie Agaty": ostatni kinowy film Piwowskiego

"Uprowadzenie Agaty" (1993) to trzeci i ostatni pełnometrażowy film fabularny Marka Piwowskiego. Scenariusz (autorstwa również Piwowskiego) inspirowany był prawdziwą historią ucieczki z domu nieletniej córki ówczesnego wicemarszałka Sejmu, Andrzeja Kerna.

"Zawsze udawało mi się robić filmy za pieniądze tych, których ośmieszałem" - stwierdził reżyser, który skonstruował tu satyrę na ówczesną Polskę, choć przy okazji zrealizował baśń o prawdziwym, czystym uczuciu.

W głównych rolach w filmie wystąpili: absolwent Szkoły Teatralnej - Sławomir Federowicz i uczennica łódzkiego liceum - Karolina Rosińska.

W 1999 roku reżyser zrealizował jeszcze spektakl telewizyjny "Nóż w głowie Dino Baggio" inspirowany autentycznym wydarzeniem na stadionie "Wisły" Kraków, gdzie włoski piłkarz Dino Baggio został ugodzony na boisku ostrym narzędziem rzuconym z trybuny.

Potem powstały jeszcze trzy jego produkcje: "A jednak olimpiada w Zakopanem!" (1999), "Egzekucja długów, osób itp" (2001) i "Oskar" (2005), po czym wycofał się z czynnego życia zawodowego.

Piwowski agentem? "Nie czuję wstydu"

W 2007 roku zrobiło się głośno o Marku Piwowskim za sprawą tzw. "listy Wildsteina". Reżyser w rozmowie z "Newsweekiem" przyznał się do współpracy z tajnymi służbami PRL. W dokumentach figurował jako tajny współpracownik o pseudonimie "Andrzej Krost". Reżyser powiedział, że zgodził się na współpracę, bo chciał dostać paszport.

"Nie byłem tajnym agentem - byłem tajnym agentem nietajnym. Wychodziłem, mówiłem kolegom. Nie czuję wstydu, ponieważ nikomu nie zaszkodziłem" - oświadczył.

Od wielu lat Marek Piwowski nie bierze aktywnego udziału w życiu publicznym.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Marek Piwowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL