Najgorętsze nazwisko polskiego kina? Szturmem wdarł się na szczyt
Eryk Kulm to chyba obecnie najgorętsze nazwisko polskiego kina. Gdy w 2022 roku zachwycił Polaków w filmie "Filip", natychmiastowo stał się rozchwytywanym artystą. Dziś znamy go również z "Boksera", "Kiedy ślub?", "Teściów 2" i nowej superprodukcji "Chopin, Chopin!". 19 października uzdolniony aktor kończy 35 lat.
Eryk Kulm to jedno z najciekawszych odkryć polskiego kina ostatnich lat. Przyszedł na świat 19 października 1990 roku w Warszawie. Jego dziadek był oficerem rozrywkowym na statku MS "Batory", a ojciec muzykiem, więc śmiało można powiedzieć, że aktor skazany był na sukces w branży. Co ciekawe, zarówno jego dziadek, jak i ojciec, nosili to samo imię, co Eryk, dlatego często można spotkać się z tym, że 35-latek nazywany jest "Juniorem".
Młody Kulm na ekranie pojawił się już jako nastolatek, w filmie "Pręgi" z 2004 roku, a później można go było zobaczyć w rolach epizodycznych w serialach takich jak "Barwy szczęścia", "Prawo Agaty" czy "Komisarz Alex".
Po ukończeniu Akademii Teatralnej w Warszawie w 2016 roku, zaczął coraz częściej pojawiać się zarówno w produkcjach odcinkowych, jak i filmach. Występował w wielu popularnych projektach, m.in. "Bodo", "Belle Epoque", "Wojennych dziewczynach", "Mowie ptaków" czy "Piłsudskim".
Prawdziwy przełom przyniósł mu jednak rok 2022 i rola w filmie "Filip" Michała Kwiecińskiego. Eryk wcielił się w głównego bohatera, który pracuje jako kelner w restauracji ekskluzywnego hotelu i beztrosko korzysta z uroków życia. Jednak gdy wojna zaczyna zbierać krwawe żniwo wśród najbliższych mu osób, jego świat rozsypuje się jak domek z kart.
Kreacja Kulma Jr została doceniona przez krytyków i widzów - zdobył Orła za najlepszą główną rolę męską, nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego oraz wyróżnienie na Nowojorskim Festiwalu Filmów Polskich. Od tego momentu stał się jednym z najbardziej rozchwytywanych aktorów młodego pokolenia: non stop spływały nowe propozycje ról, a na ulicy zaczęli go rozpoznawać nie tylko ludzie z branży.
Po sukcesie w "Filipie" wystąpił m.in. filmach "Teściowie 2" jako kochanek bohaterki granej przez Maję Ostaszewską i "Bokser" Netfliksa, gdzie zagrał główną rolę. Pojawił się też w serialach "Kiedy ślub?" u boku Marii Dębskiej i "Klara", gdzie główną aktorką była Izabela Kuna. W 2024 roku otrzymał Telekamerę w kategorii "Olśnienie Tele Tygodnia", a rok później Kryształową Gwiazdę "Elle" podczas jubileuszowego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych.
Nic dziwnego, że to właśnie on został wybrany, by sportretować wybitnego kompozytora - Fryderyka Chopina - w tegorocznej superprodukcji "Chopin, Chopin!", która zadebiutowała w kinach 10 października. Międzynarodowy projekt kosztował aż 72 mln złotych i był kręcony w kilku krajach. Opowiada o życiu Fryderyka Chopina w Paryżu, gdy był u szczytu sławy i mimo postępującej choroby korzystał z życia.
"Muzyka Chopina zawsze oddziaływała na moje emocje. Dużo bardziej niż jakakolwiek inna, więc wydawało mi się, że byłoby czymś wspaniałym móc zagrać człowieka, który tak bardzo mnie porusza" - wyznał w wywiadzie dla Interii, który przeprowadził Marcin Radomski.
"Próbowałem zrozumieć go jako człowieka. Myślałem o jego lękach, aspiracjach. A tu jeszcze dochodzi śmiertelna choroba. Starałem się stworzyć taką postać, której nie da się opisać w jednym zdaniu" - dodał.
"Chopin, Chopin!" to ponowna współpraca Michała Kwiecińskiego i Eryka Kulma, którzy - jak już wspomnieliśmy - odnieśli wspólny sukces przy filmie "Filip".
"Pomyślałem, że brakuje filmu o tym artyście, który przemawiałby do mnie i do dzisiejszych widzów" - wyznał Kwieciński w jednym z wywiadów.
Oprócz Eryka Kulma w superprodukcji możemy zobaczyć Maję Ostaszewską jako mamę Chopina, Michała Pawlika jako Jana Matusyzńskiego, Karolinę Gruszkę jako Delfinę Potocką, Kamila Szeptyckiego jako Juliana Fontanę, Victora Meuteleta jako Franciszka Liszta, Josephine de La Baume jako George Sand, Lamberta Wilsona jako króla Ludwika Filipa I oraz Claudię Fortunato jako panią Matuszyńską, żonę Jana.
Zobacz też: Hollywoodzki amant z polskimi korzeniami! Niewiele brakowało, by stracił wszystko