"Kochaj albo rzuć": Pawlaki i Kargule jadą do Ameryki
Dokładnie 45 lat temu na ekrany polskich kin trafił film Sylwestra Chęcińskiego "Kochaj albo rzuć". W trzeciej część komediowej trylogii o rodzinach Pawlaków i Karguli, których losy widzowie mogli śledzić w filmach "Sami swoi" (1967) i "Nie ma mocnych" (1974), zobaczyliśmy na ekranie Annę Dymną i amerykańską aktorkę Duchyll Martin Smith.
Pierwsza część opowiadała o losach dwóch zwaśnionych rodzin, które krótko po zakończeniu II wojny światowej zmuszone są wyjechać z Kresów Wschodnich i osiedlić się na Ziemiach Odzyskanych. Ich kłótnie sięgają jeszcze czasów przedwojennych. Spór trwa o miedzę i krowę Kargula, która weszła Pawlakom w szkodę. W części drugiej Kargul i Pawlak postanawiają poszukać męża dla swojej 18-letniej wnuczki Ani. W części trzeciej seniorowie obu rodów oraz ich wnuczka Ania otrzymują od brata Kazimierza, Johna Pawlaka zaproszenie do Chicago...
Kiedy przyjeżdżają na miejsce okazuje się, że John zmarł. W trakcie pogrzebowej ceremonii pojawia się nowy członek rodziny - córka Johna. Pawlak doznaje podwójnego szoku - nie dość, że Shirley jest dzieckiem nieślubnym, to na dodatek jest ciemnoskóra. Bohaterów filmu Sylwestera Chęcińskiego zagrali: Władysław Hańcza (Władysław Kargul), Wacław Kowalski (Kazimierz Pawlak) i Anna Dymna (Ania Pawlakówna-Adamiec, wnuczka Pawlaka i Kargula).
Kargul i Pawlak poznają życie w Chicago. Z zetknięcia przybyszów z polskiej prowincji z obcą kulturą nowoczesnej metropolii wynika wiele zabawnych konfliktów i komicznych scen.
Wbrew przysiędze złożonej ojcu, Pawlak ostatecznie ulega i chowa brata "nie w swojej ziemi".
"Kochaj albo rzuć" zostało bardzo ciepło przyjęte przez widownię. Często przypominana przez różne stacje telewizyjne komedia, wciąż przyciąga przed ekrany miliony widzów.
Akcja filmu toczy się m.in. w Chicago W latach 70. Stany Zjednoczone robiły wrażenie na każdym, a co dopiero na Polakach żyjących w szarej, biednej komunie.
"Przewodnikiem po USA był Władysław Hańcza. To on odkrywał przed swoją filmową wnuczką blaski i cienie tego kraju. Wiele rzeczy było tu fascynujących (50 smaków lodów, które kupowali po kolei, rządkami, żeby spróbować każdego), przejażdżki limuzyną (śmiali się, słysząc, że mają nie pić i nie jeść, żeby nie pobrudzić tapicerki), filmy (których nie można było obejrzeć za żelazną kurtyną)" - przypominał "Tele Tydzień".
"W Stanach Dymna dostała też propozycję odziedziczenia spadku! Kiedyś skorzystała z toalety w domu starszego małżeństwa. Usłyszała, że są bezdzietni i bardzo bogaci, i żeby z nimi zamieszkała. Odmówiła. Oprócz licznych atrakcji zdarzały się też dziwne i absurdalne sytuacje. Anna Dymna spotkała w Chicago kolegę, który mieszkał tam zaledwie od trzech lat. "Czy macie w Polsce prąd?" - spytał ją niespodziewanie" - to kolejna anegdotka z planu "Kochaj albo rzuć", którą odnotował magazyn.
Występ w "Kochaj albo rzuć" był dla Anny Dymnej drugim filmem serii. W trylogii Chęcińskiego zadebiutowała w "Nie ma mocnych".
"Skończyłam studia, dokładnie w 1973 r., zostałam panią magister i dostałam się do Teatru Starego. Wtedy zadzwonił do mnie Sylwester Chęciński i powiedział: 'Ania, czas do roboty, nie?'. Zapytałam się, o co chodzi, a on wówczas wyjaśnił, że robi drugą część 'Samych swoich'. Potem się śmiał i mówił: 'Słuchaj, jak popatrzyłem w oczy tej małej Ani, co ją chrzcili w 'Samych swoich', a potem zobaczyłem twoje, to wiedziałem, że tylko ty to możesz grać" - wspominała Anna Dymna.
Wskazała również, że Chęciński potrafił wykorzystać "wszystkie twoje odruchy, charakter, to, co dał Pan Bóg, wszystko do tego, aby budować rolę". "Obdarzał zaufaniem. Dla młodego aktora to jest największy skarb, kiedy masz reżysera, który w ciebie wierzy i obdarza zaufaniem" - podkreśliła.
"Dziś to się ogląda jak filmy przedwojenne. Patrzę sobie na tę Anię jak na takie młodziutkie zwierzątko, jak na swoją wnuczkę. Bardzo mi się podoba" - podsumowała aktorka.
Ciekawostką "Kochaj albo rzuć" pozostaje fakt, że Ilona Kuśmierska, grając matkę Ani, była starsza od Anny Dymnej zaledwie o trzy lata. Jednak na potrzeby filmu została fachowo postarzona.
Oprócz młodziutkiej Anny Dymnej jako wnuczki Kargula i Pawlaka w filmie oglądaliśmy także amerykańską aktorkę Duchyll Martin Smith, która zagrała Shirley Gladys Wright, nieślubną córka Johna Pawlaka.
Amerykanka zadebiutowała na kinowym ekranie rok przed występem w filmie Chęcińskiego - w obrazie "The Monkey Hu$tle". Niestety, po sukcesie "Kochaj albo rzuć" nie kontynuowała kinowej kariery - od tego czasu zobaczyliśmy ją tylko w jednym filmie "Innocent" (2010). Próbowała jednak swych sił na teatralnej scenie - widzowie mogli ją oglądać w On The Spot Theatre w Chicago.
Duchyll Martin Smith zamieszczała też w serwisie YouTube porady z zakresu dbania o cerę.
Anna Dymna podkreśliła po latach, że czuje ogromną wdzięczność wobec Sylwestra Chęcińskiego. Mówiłam mu nawet: 'Sylwek, ty wiesz, jak ty mi pomagasz?', a on się pytał: 'Ania, jak to? Nie widzieliśmy się kilkadziesiąt lat!', a ja mu odpowiadałam: 'Ania Pawlaczka mi pomaga! A kto ją stworzył? Ty przecież!'" - wyjaśniła.
"Chęciński był reżyserem, który chyba by zabił, gdyby ktoś mnie skrzywdził. Czułam się tak, jakbym była jego skarbem, ukochanym dzieckiem. Nie było w tym żadnych dwuznaczności. Po prostu całe życie kocham Sylwka jakby był moim bratem, ojcem, potem mi się wydawało, że on jest moim rówieśnikiem" - dodała Dymna.
Zobacz też:
Ten film wywołał w Polsce skandal. Teraz okazuje się, że to nie koniec
Erotyczne sceny i śmiałe sesje? Tak zaczynała polska gwiazda
Niewiarygodne, do czego się posunął, by zdobyć sławę. Wstrząsające sceny
Był u szczytu sławy, gdy zniknął. Kariera zniszczona przez seks
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film