Reklama

"Dziewczyny z Dubaju" hitem. Doda została z niczym

"Dziewczyny z Dubaju" były najpopularniejszym polskim filmem ostatnich miesięcy - jedynym, który w 2021 roku przyciągnął do kin ponad milion widzów. Mimo sukcesu frekwencyjnego, który przełożył się na finansowy, Doda, czyli producentka kreatywna popularnych "Dubajek" musi obejść się smakiem. Okazuje się, że została z niczym.

"Dziewczyny z Dubaju" były najpopularniejszym polskim filmem ostatnich miesięcy - jedynym, który w 2021 roku przyciągnął do kin ponad milion widzów. Mimo sukcesu frekwencyjnego, który przełożył się na finansowy, Doda, czyli producentka kreatywna popularnych "Dubajek" musi obejść się smakiem. Okazuje się, że została z niczym.
Doda /Łukasz Kalinowski /East News

"Dziewczyny z Dubaju" były liderem polskiego box-office w 2021 roku. Obraz w reżyserii Marii Sadowskiej obejrzało w polskich kinach ponad milion widzów.

Był to nie tylko najchętniej oglądany polski film, ale też największy sukces frekwencyjny rodzimej produkcji od czasu początku pandemii. Lepsze okazały się jedynie: najnowsza odsłona przygód Jamesa Bonda "Nie czas umierać" oraz "Diuna", czyli pełna gwiazd hollywoodzka superprodukcja.

Reklama

Można by pomyśleć, że ogromny sukces finansowy "Dubajek" przełożył się również na wynagrodzenie Dody (sprawdź!), która była producentką kreatywną filmu. Nic bardziej mylnego - wokalistka nie otrzymała nawet złotówki od czasu, kiedy film trafił do kin.

"Dziewczyny z Dubaju": Doda nie zarobiła na filmie

"Po wyjściu filmu, nie zarobiłam na nim ani złotówki (...) Jeżeli producent dobrze się z tym czuje, nie dzieląc się ze mną przychodni z dystrybucji, to też nie mogę żyć tym żalem. Muszę iść dalej i chcę iść dalej" - powiedziała Doda w wywiadzie dla WP.

"Nauczyłam się też, że te pieniądze... co tak naprawdę dają? Raz są, raz ich nie ma. Wszystko człowiek jest w stanie w chwilę stracić. Dlatego najważniejszy jest święty spokój" - dodała.

W wywiadzie dla WP Doda przyznała również, że nie ma żadnego wpływu na to, co teraz dzieje się z filmem. "Zwolniłam się z funkcji prezesa, żeby nie brać odpowiedzialności za coś, na co nie mam żadnego wpływu" - stwierdziła.

"W momencie, kiedy oddałam ten film i poświęciłam mu 2 lata, tak naprawdę zostałam odsunięta od wszystkich decyzji i dystrybucji... nawet nie odsunięta, po prostu totalnie pomijana w tych decyzjach. Dowiadywałam się od fanów zagranicznych, że mój film leci w kinie w Czechach, we Francji, w Anglii. Teraz, jak zobaczyłam, że został on przetłumaczony i jest w dystrybucji amerykańskiej, byłam również w szoku" - przyznała Doda.

Doda nie decydowała również o tym, że film zostanie sprzedany do Rosji, gdzie "Dziewczyny z Dubaju" stały się wielkim hitem. "A Rosja? [Sprzedaż - przyp. red.], która wzbudziła ogromną kontrowersję wśród reżyserki i aktorów, którzy solidaryzowali się w Ukrainą, również nie była moją decyzją. Ciężko mi jest to powiedzieć, bo to jest taki rodzaj ogromnej porażki z mojej strony. Wydaje mi się, że znowu dałam się wykorzystać" - dodała Doda.

Doda traktuje całą tę sytuację jako kolejną lekcję, którą dostała od życia. "Zrobiłam tą czarną robotę, zrobiłam ten film, wypromowałam go jak umiałam, a potem po prostu dostałam kopa w du..." - przyznała z żalem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dziewczyny z Dubaju | Doda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy