Niezależny tajski reżyser Apichatpong Weerasethakul i aktorka Tilda Swinton zapraszają widzów do udziału w bolesnym eksperymencie, podróży, która z jednej strony wymaga dużych pokładów cierpliwości, skupienia i zaufania, z drugiej, swoim finałem, poraża i przeraża. Zwłaszcza w dniach wojny.
Gdy tylko się to udaje, lubię oglądać filmy "na czysto", wiedząc o nich jak najmniej, czasami nawet unikam zwiastunów, które potrafią zdradzić za wiele, nie mówiąc o tych, które kreują całkowicie fałszywy obraz danej produkcji. "Memoria" to jednak ten typ kina i opowieści, do których warto przed projekcją przygotować się, najlepiej sięgnąć do lektury wywiadów z Tildą Swinton i Apichatpongiem Weerasethakulem. Dopiero takie połączenie: obrazu i jego autorskiego komentarza, przewodnika po enigmatycznym labiryncie obrazów i dźwięków, pozwala na pełne doświadczenie.
Początek intryguje niczym w ekscentrycznym, arthouse'owym kryminale: Jessica Holland (Tilda Swinton), Szkotka, która trafia do Kolumbii, nie może normalnie funkcjonować, gdyż prześladuje ją tajemniczy odgłos. Potrafi go wyjątkowo zręcznie i precyzyjnie opisać słowami: "ogromna betonowa kula, która spada w głąb metalowej studni otoczonej morzem".
Kobieta próbuje dowiedzieć się, co to jest i zaczyna osobliwe dochodzenie. Rozmawia ze specjalistami od dźwięków w studiu nagraniowym, z lekarką. Nie wie, czy postradała zmysły, ma halucynacje, czy istnieje może jakieś materialne lub medyczne źródło tajemniczego uderzenia. Poza tym wiedzie całkiem prozaiczne życie: spotyka się z rodziną i przyjaciółmi, wybiera danie w restauracji, pracuje, je kanapkę na miejskim skwerze, obserwuje życie na ulicy.
Autor zdjęć Sayombhu Mukdeeproma (wcześniej pracował m.in. przy takich filmach jak "Suspiria", "Tamte dni, tamte noce", a z Apichatpongiem Weerasethakulem związany jest już od około dwóch dekad) prowadzi kamerę statycznie. Chociaż "Memoria" ma atrybuty kina psychologicznego, kadry często są ogólne, oddalone od twarzy bohaterów. Nasycone są barwami Kolumbii - tymi wyrazistymi, mocnymi kolorami tropikalnego klimatu. Ale też pewną duchotą - i ta ma wymiar już nie tylko fizyczny, ale i mentalny.
Dzieło Weerasethakula i Swinton to bowiem opowieść o traumie, która wkrada się nie tylko do ciała (jako ten niezidentyfikowany dźwięk), ale i organizmu oraz całego otoczenia. Wyczuwalna jest w tym, co niewypowiedziane i nienazwane. W rozmowach, m.in. dla "Gazety Wyborczej" i Piotra Guszkowskiego, Tilda Swinton powtarza, że wielu członków kolumbijskiej ekipy miało za sobą traumatyczne doświadczenia, straciło w wyniku lokalnych wojen najbliższych, ale o tym nie rozmawiało między sobą, prędzej zwierzało się obcym. Swoją pamięć mają przedmioty i miejsca. I nie ma właściwie zakątka na tej planecie, które takiej traumy w jakimś momencie by nie przeżyło i nie niosło dalej. Pytanie jednak brzmi, na ile widz będzie te tropy w stanie odczytać.
W swoich trzewiach "Memoria" zdaje się kinem intelektualnym. Na powierzchni jednak - w kontakcie z widzem - wybrzmiewa jej warstwa sensualna. I w tej wizji można się zanurzyć, zaufać jej. Poddać jej powolności i skąpym słowom, gestom, wierszowi, który w jednej ze scen recytuje swojej przyjaciółce Jessica: "Ponad płatki kwiatów / I potężne niegdyś wiatry / Brak im tchu / Gdy widzą własny niknący cień". Można zgodzić się na rodzaj eksperymentu z własnymi oczekiwaniami i przyzwyczajeniami odbiorczymi, wystawić się na działanie bodźców, które pokazują zarówno "piękno świata, jak i obecny w nim smutek". Bez tabletki Xanaxu, tłumiącej emocje. Można nie rozumieć, a czuć.
Wstrząsający finał, rozgrywający się praktycznie tylko w strefie dźwięku, ma siłę, aby na długo zostać w widzu, zasiać niepokój i ból. Ale jednocześnie cała narracja i styl "Memorii", pomimo ekranowej charyzmy Tildy Swinton - przy jej talencie tak często wystarczy, aby po prostu "była" na ekranie, mogą pozostać nazbyt hermetyczne, żeby do tego końca dotrzeć i aby nie został on przygnieciony hukiem ciszy. Mnie to kino jednak przede wszystkim... zmęczyło.
6/10
"Memoria", reż. Apichatpong Weerasethakul, Tajlandia, Niemcy, Francja, Kolumbia 2021, dystrybutor: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, premiera kinowa: 22 kwietnia 2022 roku.
Zobacz również:
"Nieznośny ciężar wielkiego talentu": Nicolas Cage jest cholerną legendą! [recenzja]
"Wszystko wszędzie naraz". Śmierć, podatki i multiświat [recenzja]
"Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a": Prawo (nie najlepszej) serii [recenzja]
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.