Reklama

Olivia Colman: Brytyjka w Hollywood. Będzie kolejny Oscar?

W ubiegłym roku była nominowana do Oscara za drugoplanową rolę w filmie "Ojciec", teraz jest jedną z kandydatek do nagrody Akademii za pierwszoplanową rolę w dramacie... "Córka".

W ubiegłym roku była nominowana do Oscara za drugoplanową rolę w filmie "Ojciec", teraz jest jedną z kandydatek do nagrody Akademii za pierwszoplanową rolę w dramacie... "Córka".
Olivia Colman ze statuetka Akademii za rolę w filmie "Faworyta". Czy w tym roku powtórzy oscarowy sukces? /Matt Sayles - Handout/A.M.P.A.S. /Getty Images

Olivia Colman należy do grona najbardziej cenionych brytyjskich aktorek. Laureatka Oscara, trzech Złotych Globów, nagrody BAFTA i Pucharu Volpiego przyznawanego przez jury Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji, zasłynęła wieloma wyrazistymi kreacjami, którymi od lat zachwyca widzów i krytyków.

Skrywane emocje

Film "Córka" będący ekranizacją powieści autorstwa Eleny Ferrante opowiada historię Ledy (Olivia Colman), rozwiedzionej nauczycielki literatury angielskiej, która po tym, jak jej córki usamodzielniły się i wyjechały do Kanady, udaje się w podróż nad morze. Poznaje tam młodą matkę Ninę (Dakota Johnson). Spotkanie to sprawia, że bohaterka zostaje zmuszona do skonfrontowania się z własną bolesną przeszłością.

Reklama

Kreację Colman chwalił recenzent Interii Łukasz Adamski. "Leda w wykonaniu Olivii Colman kipi od nieprzepracowanych traum i skrywanych emocji. Emocji niezamkniętych wcale w wyrzutach sumienia. To również byłoby zbyt proste. Od pierwszego ujęcia budzącej się na 'wielkich greckich wakacjach' Ledy, czujemy niepokój jej duszy, ukrytej za rozbrajającym i dziecięcym uśmiechem Colman (znanym choćby z 'Ogrodników', ale też tlącym się za przenikliwym spojrzeniem brytyjskiej królowej z 'The Crown')" - Adamski pisał w recenzji "Córki".

Niedawno aktorka zdradziła, że w wieku 47 lat zrobiła sobie pierwszy tatuaż. Co ciekawe, nie wykonał go profesjonalista, lecz... Dakota Johnson, u boku której Brytyjka wystąpiła niedawno w filmie "Córka". "Być może do tego stopnia byłam zauroczona tą cudowną osobą, że za wszelką cenę chciałam sprawić, by uznała mnie za wyluzowaną i fajną. A może to po prostu kryzys wieku średniego" - wyjaśniła laureatka Oscara.

"Poszłyśmy do hotelu, w którym nocowałyśmy i po prostu to zrobiłyśmy. Być może do tego stopnia byłam zauroczona tą cudowną osobą, że za wszelką cenę chciałam sprawić, by uznała mnie za wyluzowaną i fajną. A może to po prostu kryzys wieku średniego" - powiedziała ze śmiechem Colman, nie zdradzając, w którym miejscu znajduje się jej "dziara" ani co przedstawia.

O tegoroczną statuetkę Akademii Colman powalczy z: Jessiką Chastain ("Oczy Tammy Faye"), Penélope Cruz ("Matki równoległe"), Nicole Kidman ("Being the Ricardos") i Kristen Stewart ("Spencer").

Gala wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej będzie transmitowana na antenie Canal+ Premium oraz w serwisie Canal+ online.

Oscar za rolę królowej Anny Stuart, Złoty Glob za kreację królowej Elżbiety II

Jedynego Oscara Colman otrzymała w 2019 roku za rolę w filmie "Faworyta". W obrazie Yorgosa Lanthimosa wcieliła się w królową Annę Stuart - ostatnią przedstawicielkę dynastii Stuartów, której życie naznaczyły liczne poronienia, walka o władzę z siostrą, daleko posunięta nieśmiałość i zmagania z utrudniającymi jej codzienne funkcjonowanie chorobami.

"Jest cudownie groteskowa i tragiczna zarazem. W całej farsowej oprawie, którą przygotowali dla niej Yorgos Lanthimos oraz scenarzyści Deborah Davis i Tony McNamara, pozostaje człowiekiem: cierpiącą kobietą i osamotnioną władczynią" - pisała o roli Colman Dagmara Romanowska.

W przeszłości Colman oglądać mogliśmy w jednej z najchętniej oglądanych i najdroższych produkcji Netflixa -"The Crown". Serial przedstawiający dzieje brytyjskiej rodziny królewskiej od momentu objęcia tronu przez córkę króla Jerzego VI doczekał się rekordowej widowni i wielu prestiżowych wyróżnień - w tym Złotych Globów i nagród Emmy. W sezonie trzecim i czwartym w rolę królowej Elżbiety II wcieliła się Olivia Colman. Za swoją kreację została ona uhonorowana statuetką Złotego Globu.

Aktorka ujawniła, że udział w produkcji był dla niej źródłem ogromnego stresu. Najbardziej obawia się ona reakcji brytyjskiej monarchini, której może nie spodobać się sposób, w jaki została sportretowana na ekranie.

"Czujesz dużo większą presję, gdy grasz kogoś, kto wciąż żyje. Obawiasz się wtedy, że tej osobie zwyczajnie nie spodoba się to, jak ją przedstawiłeś. To dla aktora wielkie wyzwanie. Widzowie mogą bowiem z łatwością porównać twoją kreację do tego, jak w rzeczywistości zachowuje się osoba, w którą się wcielasz. Boję się, że królowa nie będzie zachwycona moją grą. Wielokrotnie myślałam sobie: 'Mój Boże, a co jeśli obejrzy nasz serial, zobaczy mnie i będzie rozczarowana? Prawdopodobnie pomyśli, że moja interpretacja jest całkowicie błędna. I zmieni kanał'" - wyznała w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Daily Mirror".

Olivia Colman: Hipnoza i trema

Choć obecnie Colman regularnie pojawia się na małym i dużym ekranie, a za swoje role dostaje prestiżowe nagrody, początkowo nie planowała zostać aktorką. Podczas studiów na University of Cambridge zdecydowała się jednak wziąć udział w przesłuchaniu do amatorskiego teatru studenckiego Footlights. Jak ujawniła w internetowym programie "National Theatres Life In Stages", stawianie pierwszych kroków na scenie było dla niej wyjątkowo stresujące. Miała wówczas tak ogromną tremę, że z trudem skupiała się na wygłaszanych kwestiach.

"Za każdym razem wyobrażałam sobie różne żenujące incydenty lub rozczarowanie widzów, jeśli nie spełnię ich oczekiwań. Gdy przed rozpoczęciem przedstawienia gasły światła, myślałam: 'Nienawidzę tej pracy, nienawidzę siebie, zaraz zwymiotuję albo zacznę płakać'. To naprawdę potworne uczucie. Kiedy zaczęłam już występować w telewizji i stałam się odrobinę bardziej rozpoznawalna, było jeszcze gorzej. Martwiłam się, że ludzie będą przychodzili na moje przedstawienia, żeby sprawdzić, jak 'ta osoba z telewizji' radzi sobie na scenie. I stwierdzą, że jest po prostu kiepska" - wyznała szczerze Colman.

I dodała, że aby uporać się ze stresem oraz nadmiernym (i zapewne zupełnie nieuzasadnionym) samokrytycyzmem, poddała się hipnoterapii. "Musiałam przejść hipnoterapię poznawczą, ponieważ do tego stopnia byłam przerażona perspektywą wejścia na scenę" - ujawniła gwiazda "Faworyty".

Choć wydawać by się mogło, że zdobywszy tak duże doświadczenie w świecie filmu i telewizji, aktorka na dobre pożegnała się już z dawnymi lękami, jej rosnąca popularność okazała się źródłem jeszcze większej presji. "Sława jedynie zwiększyła mój strach. Obawa przed rozczarowaniem widzów była zbyt przytłaczająca" - zdradziła. Colman po raz ostatni wystąpiła na deskach teatru w 2017 roku.

Zobacz też:

Wychowywał go głównie ojciec. Kim dzisiaj jest syn polskiej seksbomby?

Gwiazda odchodzi z show-biznesu! Co będzie robiła?

Filmy o Ukrainie, które pozwolą lepiej zrozumieć sytuację za wschodnią granicą!

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Olivia Colman | Oscary 2022
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy