"Dom Gucci": W imię Ojca, Syna i Lady Gagi [recenzja]

Lady Gaga jako Patrizia Reggiani w filmie "Dom Gucci" / Image Capital Pictures /Agencja FORUM

Ten film jest jak marka Gucci. Kolorowy, głośny, campowy, lekko bałaganiarski i cholernie przyjemny dla oka. Cała obsada robi dobrą robotę, ale to Lady Gaga kradnie show. Lubię takiego Ridleya Scotta. Bliskiego "Adwokatowi", a nie swojej poprawnej sztampie z ostatnich lat.

Miłość, zdrada, pożądanie, morderstwo we włoskiej familii. Wszyscy, rzecz jasna, znakomicie ubrani, mówiący po angielsku z silnym włoskim akcentem. W powietrzu czuć zapach mediolańskich salonów, przemieszany z najdroższym winem i kulinarnymi specjałami. Pojawiają się i oni - cyngle z Sycylii. Brzmi znajomo? "Certo"! A jednak nie mamy do czynienia z kolejną opowieścią mafijną, choć losy klanu Gucci - w optyce Ridleya Scotta - mogłyby zostać przyłożone do bocznej linii klanu Corleone albo Soprano. Wielka miłość miesza się tu ze zdradą, włoska krew buzuje w żyłach skaczących sobie do gardeł członków klanu, a metody w wojnie o imperium pasują do krainy Logana Roya w "Sukcesji". Różnica jest taka, że ta historia zdarzyła się naprawdę.

Reklama

Oparty na książce "Dom Gucci. Potęga mody, szaleństwo pieniędzy, gorycz upadku" Sary Gay Forden film Ridleya Scotta opowiada o ambitnej Patrizi (Lady Gaga), która kradnie serce dziedzicowi fortuny Gucci, Mauriziowi (Adam Driver). Ten w imię miłości jest gotów wyrzec się majątku, ku przerażeniu ojca Rodolfo (Jeremy Irons). Patricia wchodzi do rodziny taranem, pchając Maurizia do wojny z wujem Aldem (Al Pacino) i ekscentrycznym kuzynem Paolem (totalnie odmieniony fizycznie Jared Leto).

"Dom Gucci" podzieli krytyków i widzów

"Dom Gucci" podzieli pewnie krytyków i widzów. Ba, podzieli pewnie członków klanu Gucci, nie mających już nawet realnego wpływu na korporacje z ich rodzinnym logo w koronie. Autorka książki "Gucci. Prawdziwa historia dynastii sukcesu", Patrizia Gucci, już zdążyła się odciąć od hollywoodzkiej wizji losów jej rodziny. Pojawiają się też głosy, że Lady Gaga ma akcent bardziej rosyjski niż włoski.

Ja jednak "Dom Gucci" mocno polubiłem. Za brawurę, włoską bezczelność i elegancką, ale luzacką stylistykę. Ma ten film campową energię. Jest pstrokaty i kiczowaty jak ciuchy z logo tej familii, zaś Ridley Scott przypomina, że nie bał się kiedyś ryzykować stylistycznie i miał fantazję swojego nieżyjącego brata Tony'ego, prawdziwego maestra kina akcji. "Domowi Gucci" jest znacznie bliżej do kontrowersyjnych obrazów, jak zrobiony wraz z Cormackiem McCarthym "Adwokat" czy wieńczący trylogię o Lecterze "Hannibal", niż ostatnich, nudnych i poprawnych widowisk w stylu "Exodusu", "Marsjanina" czy "Wszystkie pieniądze świata". Ten film należy też do Lady Gagi, która nie ukrywa, że gdyby nie Ridley Scott, to nie dostałaby roli.

Ten film należy do Lady Gagi

To zdumiewające, że Lady Gaga, mająca na koncie jedną poważaną kreację w "Narodzinach gwiazdy" Bradleya Coopera ("American Horror Story" to zabawa wizerunkiem, a w "The Sopranos" pojawiła się anonimowo), tak pewnie i zjawiskowo ciągnie film na swoich ramionach. A przecież robi to u boku takich gigantów, jak Al Pacino i Jeremy Irons oraz fetowany dziś wszędzie Adam Driver. Gaga jako Patrizia Reggani, skazana w 1995 roku za zlecenie zabójstwa swojego męża Maurizia Gucciego (Adam Driver), jest wyrazista, seksowna i już przed premierą znalazła się w kanonie z filmowym tekstem "W imię Ojca, Syna i Domu Gucci"- to będzie przez lata filmowy znak rozpoznawczy Stefani Germanotty. Mocniejszy niż zmysłowe obrysowanie nosa u Coopera. 

Gaga tworzy własną interpretację, najpierw skromnej i traktowanej protekcjonalnie przez napuszony klan Guccich, a potem coraz bardziej ambitnej i przebieglej Patrizi, która zamienia się ostatecznie w zranioną i żadną krwi, bardzo włoską mścicielkę. Gaga przyznała podczas konferencji prasowej, w której miałem przyjemność uczestniczyć, że budowała rolę od podstaw, unikając czytania i oglądania wywiadów z prawdziwą Patrizią. Lady Gaga jest zjawiskowa. Jest jedną z ostatnich gwiazd w starym stylu. Ma charyzmę i blask największych gwiazd w historii amerykańskiego show-biznesu. Nie dziwi mnie, że zagrała w "Narodzinach gwiazdy", jak wcześniej Barbra Streisand. Obie, w pewnym stopniu, grały same siebie.

Rola Reggani w "Domu Gucci" jest jednak przełomem. Pierwszy raz Gaga wciela się w prawdziwą postać, którą naznacza swoim wyrazistym wizerunkiem, ale jednocześnie jej nie przytłacza. Nie szarżuje, jak choćby Jared Leto w roli zakompleksionego Paola, protekcjonalnie traktowanego przez familię niczym Fredo Corleone. "Ona doświadczyła systemowej opresji i w pewnym stopniu została skrzywdzona"- mówiła nam Gaga na wirtualnym spotkaniu. Czy w tworzeniu roli pomogło jej wychowanie we włoskiej kulturze, naznaczonej mieszanką katolicyzmu, maczyzmu i patriarchalizmu? Włoskość Gagi nie ogranicza się do włoskiej gestykulacji i silnego akcentu. Ona kreuje na ekranie silną, ale nie karykaturalną Włoszkę. Zdeterminowaną i bezwzględną po zdradzie, jakiej doświadczyła. 

Może początkowo drażnić, że zdecydowano się na włoski akcent u hollywoodzkich aktorów. Jednak rozumiem ten zabieg. Wszyscy grają stuprocentowych Włochów (a nie Amerykanów włoskiego pochodzenia, jak w amerykańskim mafijnym kinie) z ich gestykulacją, temperamentem i energią. Szybko przestałem zwracać uwagę na tę konwencję.

"Dom Gucci": Wielkie gwiazdy i ich kreacje

"Dom Gucci" jest naszpikowany gwiazdami, które tworzą swoje małe kreacje. Al Pacino bawi się własnym wizerunkiem i jest absurdalnie przerysowany. Salma Hayek bardziej jest na ekranie, niż tworzy mięsistą rolę. Fantastyczny jest natomiast Jeremy Irons jako Rodolfo Gucci. Niewielka rola, ale jakże wyrazista! Rodolfo był jednym z pięciu założycieli House of Gucci, ale wcześniej próbował sił jako aktor. Pod pseudonimem Maurizio D'Ancora grał m.in. w "Szynach" Mario Cameriniego w 1929 roku. Na planie "Togather in the Dark" poznał aktorkę Sandrę Ravel. Grany przez Adama Drivera Maurizio to ich jedyny syn. Irons na spotkaniu, w którym brałem udział, ciekawie opisuje toksyczne relacje w rodzinie Gucci, zwracając uwagę, że Rodolfo własne frustracje i niepowodzenia w przemyśle filmowym przekładał na syna.

"Chciał żyć życiem syna i go kontrolować. Jak jesteś nieszczęśliwy, to powodujesz, że wszyscy wokół są nieszczęśliwi" - mówił Irons. To klucz do zrozumienia zarówno wiecznie niespełnionego Paola, jak i Maurizia, ryzykującego fortunę dla dziewczyny z "dołów społecznych". Ridley Scott pewnie buduje rodzinną pajęczynę, którą zrywa zazdrość, nienawiść i niespełnienie. Ostatecznie doprowadzając do upadku. Jak wiele innych rodzin. Nawet bez ozłoconego loga. 

"Dom Gucci" jest pięknie sfotografowany przez stałego współpracownika Scotta, Polaka Dariusza Wolskiego. Kostiumy, pompatyczne wnętrza, butiki i oblewające wszystko logo z G tworzą specyfikę tego świata. Ten glamour ma w sobie dzikość i nieokiełznanie. Scenariusz jest chaotyczny i momentami bałaganiarski. Można mieć wrażenie, że w tym dwuipółgodzinnym, obwiązanym zielono-czerwoną wstążką filmowym Panettone jest za dużo rodzynków. No, ale czyż nie takie są też stroje Gucci? Przecież to jedna z najbardziej krzykliwych i rzucających się w oczy marek. Paradoksalnie ta szaleńcza mieszanka telewizyjnej opery mydlanej, włoskiej barokowej opery, Szekspira i sycylijskiego teatru marionetek tworzy bardzo pyszne danie, przed którym trzeba przeżegnać się rękoma kogoś tak energetycznie odjechanego jak Lady Gaga. W imię Gucci i Lady G.

7/10

"Dom Gucci" (House of Gucci), reż. Ridley Scott, USA 2021, dystrybutor: Forum Film, polska premiera kinowa: 26 listopada 2021 roku.


Zobacz również:

Tylko w Interii! Cary Fukunaga i Linus Sandgren: Bond na miarę naszych czasów

Nie żyje aktor znany z roli w komedii "Łowcy zombie". Miał 28 lat

"Supernova": Głośny polski film już na Netfliksie

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dom Gucci
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy