Widzowie byli oburzeni i zniesmaczeni. Kilkaset osób wyszło z kina
Podczas festiwalu w Cannes standardem jest buczenie w trakcie seansów konkursowych. Nigdy nie szydzono jednak tak bardzo, jak podczas premierowego pokazu "Dzikości serca" Davida Lyncha w maju 1990 roku. Reżyser zaprezentował widzom historię miłosną z piekła rodem, w której w parze z gwałtownością przedstawionych uczuć szło zepsucie świata otaczającego bohaterów. Tym większe było zaskoczenie, gdy to właśnie jego film otrzymał Złotą Palmę. Dzieło, które oburzyło widownię na Lazurowym Wybrzeżu, dziś jest uznawane za klasykę kina.
Film skupia się na burzliwej relacji Sailora (Nicolas Cage) i Luli (Laura Dern). Młodzieniec wychodzi na zwolnienie warunkowe po odsiedzeniu niemal dwóch lat za zabójstwo mężczyzny, nasłanego na niego przez Mariettę (Diane Ladd), matkę dziewczyny. Sailor i Lula decydują się na wspólną ucieczkę do Kalifornii. Za nimi ruszają ludzie Marietty.
Pomysł na "Dzikość serca" narodził się latem 1989 roku, gdy Lynch zakończył zdjęcia do pilota "Miasteczka Twin Peaks". Reżyser zamierzał skupić się wtedy na projekcie pełnometrażowym. Pech chciał, że dwa filmy, nad którymi pracował, nie mogły ruszyć z powodu problemów finansowych Dina De Laurentiisa, właściciela realizującej je wytwórni Carolco Pictures. Lynch skupił się więc na pracy nad produkcją zleconą mu przez inne studio. W tym samym czasie producent Monty Montgomery, który pracował przy "Twin Peaks", otrzymał tekst niewydanej jeszcze książki Barry'ego Gifforda "Dzikość serca". Przeczytał ją w dwa dni i stwierdził, że przeniesie ją na duży ekran.
Następnie Montgomery zwrócił się do Lyncha, który montował pilota "Twin Peaks", by przeczytał książkę Gifforda i zgodził się zostać producentem kreatywnym jego filmu. Reżyser zażartował, że jeśli sięgnie po lekturę, może ją pokochać i nakręcić samemu. Co zaskakujące, tak właśnie się stało. Lynch czuł, że pomysł pojawił się w odpowiednim momencie jego kariery. Przekonał Montgomery'ego, by ten ograniczył się do funkcji producenta.
Następnie Lynch namówił włodarzy wytwórni Propaganda, by pozwolili mu zrealizować film w terminie przeznaczonym na inny projekt, nad którym dla nich pracował. Ci zgodzili się, ale oznaczało to, że reżyser miał jakieś dwa miesiące do wejścia na plan. Pierwszy draft scenariusza napisał w tydzień. Jak sam później przyznał, był strasznie smutny i nikt nie chciał go nakręcić. Jedna z linijek tekstu, przywołująca "żółtą, długą drogę" z "Czarnoksiężnika z Oz", sprawiła, że zaczął dodawać do historii elementy klasycznego musicalu. Zmienił także zakończenie Gifforda. Nagle wszystko zaczęło mieć ręce i nogi.
Bardzo duży wpływ na kreacje swoich postaci mieli Nicolas Cage i Laura Dern, którzy zostali obsadzeni w rolach Sailora i Luli. Oboje byli pierwszymi i jedynymi wyborami reżysera. W czasie rozmów z nimi Lynch doszedł do wniosku, by nadać ich bohaterom podobieństwo do Elvisa Presleya i Marylin Monroe. Cage nauczył się dwóch piosenek Króla. To on wpadł także na pomysł, by Sailor nosił charakterystyczną kurtkę.
Z kolei Dern zaproponowała, by ona i Cage udali się w podróż do Las Vegas. Wspólnie spędzony czas miał im pomóc w oddaniu zażyłości ich bohaterów. "Zdaję sobie sprawę, że to niecodzienny sposób na poznanie swojego ekranowego partnera, ale zadziałało. Musieliśmy być ze sobą synchronizowani. Godzinami pędziliśmy autem przez pustynię. Nudziliśmy się i pociliśmy, ale też bardzo dobrze się poznaliśmy" - mówiła później aktorka w rozmowie z "The Village Voice". "Zgodziliśmy się, że Sailor i Lula będą jedną postacią, którą się podzielimy".
Lynch rozpoczął zdjęcia w sierpniu 1989 roku i pracował w nadzwyczajnym tempie. Jednak opinie o pierwszej wersji montażowej nie były najlepsze. Z pokazów testowych wyszło ponad 300 widzów. Nie mogli znieść obecnej na ekranie przemocy oraz odważniejszych scen między Cage'em i Dern. Lynch skończył montować "Dzikość serca" na dzień przed jej premierą na festiwalu w Cannes.
Film spotkał się ze skrajnymi reakcjami. Zachwytom towarzyszyło buczenie i gwizdanie. Lynch zdawał sobie sprawę, że przed premierą filmu w amerykańskich kinach będzie musiał złagodzić niektóre kwestie. Nikt nie spodziewał się, że to jego film zostanie nagrodzony Złotą Palma przez jury pod przewodnictwem Bernardo Bertolucciego. Gdy Lynch wszedł na scenę odebrać nagrodę, jego triumfowi towarzyszyły przede wszystkim gwizdy niezadowolonych przedstawicieli kina i krytyki. Jak wspominał dziennikarz David Kehr, był to "najbrutalniejszy chór buczenia i syczenia w ostatniej dekadzie". Z kolei Gifford stwierdził, że na podstawie jego książki nakręcono "fantastyczny film. Wspaniały. Niczym ogromna, mroczna komedia muzyczna".
"Dzikość serca" nie powtórzyła sukcesu z Cannes podczas nadchodzącego sezonu nagród. Największe pochwały zebrała Diane Ladd za drugoplanową rolę Marietty. Otrzymała za nią nominacje do Oscara i Złotego Globu. W kinach dzieło Lyncha spotkało się z mieszanym przyjęciem, zarabiając zaledwie 14,6 miliona dolarów. Po latach doczekało się jednak lepszych opinii krytyki. Niektórzy uważają go za jeden z najlepszych filmów lat 90.