Kiedyś jednoosobową armię w amerykańskim kinie uosabiał Arnold Schwarzenegger, Sylvester Stallone czy Steven Seagal. Od jakiegoś czasu schedę największego ekranowego twardziela przejął po nich Jason Statham. I uczciwie przyznaję, że nieźle się z niej wywiązuje. Nie trzeba być wróżką, żeby wiedzieć co czeka nas na filmie, w którym w główną rolę wciela się brytyjski aktor. Permanentny łomot - w "Fachowcu" pierwszy ma miejsce po około pięciu minutach akcji - bez względu na to ilu przeciwników jest po drugiej stronie, pościgi, strzelaniny oraz momenty szczerego śmiechu u widza, kiedy z ust Stathama wypływa kolejne zdanie, które w założeniu miało być poważne.
Fabuła generalnie ma w tego tych filmach nieco mniejsze znaczenie, zazwyczaj tocząc się według tego samego wzoru. Porwanie czy nękanie kogoś z bliskich bohatera, przygotowanie przez niego krwawego planu odwetu oraz wcielenie go w życie, a na koniec bezpieczne odstawienie całego i zdrowego "zakładnika" do domu. Nie jest to zresztą domeną wyłącznie filmów z Jasonem Stathamem, bo według tego scenariusza przebiega wiele klasyków gatunku z moim ulubionym "Komando" (1985) Marka L. Lestera z wspomnianym Schwarzeneggerem w roli głównej na czele. Zwykle zmienia się jedynie anturaż.
Tym sposobem Statham niedawno był mściwym pszczelarzem, tym razem jest emerytowanym wojskowym, który trafił do branży budowlanej. I to właśnie kwestie pracownicze stanowią zawiązanie fabuły "Fachowca", bowiem pewnej nocy porwana zostaje córka jego przełożonych, traktowanych przez bohatera niemal jak rodzina. A to oznacza jedno, zdjęcie odblaskowej roboczej kamizelki, a w jej miejsce przywdzianie tej kuloodpornej.
Zobacz zwiastun filmu "Fachowiec"!
Szybko okazuje się, że w sprawę zamieszana jest rosyjska mafia, więc Stathamowi nie pozostaje nic innego jak eliminowanie kolejnych ogniw w drodze do "final bossa". I w jego przypadku doskonale sprawdza się stwierdzenie: "czyny, nie słowa". Kiedy aktor strzela, wysadza, podtapia, rozbija coś komuś na głowie - wszystko gra. Gorzej kiedy się odezwie, a mam tu na myśli zwłaszcza mądrości życiowe, jakimi dzieli się z młodą córką. Wtedy jest zabawnie, a jak wspomniałem, chyba nie powinno. Wątek osobisty, czyli sądowa walka o dziewczynkę po tragicznej śmierci matki stanowi istotny element fabuły i motywację tytułowego fachowca.
Wróćmy jednak do tego, co najlepsze w filmie Davida Ayera (nota bene reżysera wspomnianego "Pszczelarza"), czyli do konfrontacji z rosyjskim podziemiem. A tam dostrzec możemy, i to wcale w nie tak małej roli, paradującego w pstrokatym dresie naszego rodaka Piotra Witkowskiego. Choć Daniel Olbrychski przekonywał kiedyś, że polski aktor w Hollywood, głównie za sprawą akcentu, może zagrać jedynie rosyjskiego szpiega lub oprycha, nie ma co ukrywać, że dla Witkowskiego to duża sprawa i być może początek większej międzynarodowej kariery. A manto, jakie wraz z rozwojem fabuły sprawia mu Statham, jest pewnie najprzyjemniejszym laniem w jego zawodowym życiu.
Nieprzypadkowo wspomniałem także o Sylvestrze Stallone, bo dobiegający osiemdziesiątki pamiętny John Rambo czy Rocky, jest spiritus movens "Fachowca". Amerykański aktor nie tylko go wyprodukował, ale również do spółki z Ayerem napisał scenariusz. W przypadku Stallone'a należy chyba powtórzyć to, o czym wspomniałem przy okazji granego przez Stathama bohatera. Czyny, nie słowa. To nie jest zbyt odkrywczy tekst ani film. Sprawdza się jako akcyjniak i trzeba przyznać, że nawet trzyma w napięciu, mimo że od początku doskonale wiemy, jak się skończy. Ale nic więcej. Ani jako opowieść o niełatwym rodzicielstwie, ani historia wojennych weteranów, cierpiących na PTSD, ani kino ze społecznym zacięciem związanym z ciężkimi warunkami pracy na budowie.
Jeżeli choć na chwilę zapomnimy, że "Fachowiec" mógłby być czymś więcej niż film z cyklu "zabili go i uciekł", wyjdziemy z kina mocno rozczarowani. A jeśli potraktujemy go jako weekendowe odmóżdżenie, jest szansa, że czekają nas udane dwie godziny.
6/10
"Fachowiec" (A Working Man), reż. David Ayer, USA 2025, dystrybutor: Warner Bros., premiera kinowa: 28 marca 2025 roku.