Helena Englert o filmie "Pokusa" - Śmiałe sceny to filmowy standard [wywiad]
Helena Englert gra główną rolę w nowym filmie Marii Sadowskiej "Pokusa". Debiut wymagał od niej udziału w niezwykle śmiałych scenach seksu, ale nie tylko. "Dla mnie sceny erotyczne to filmowy standard" - mówi prawie 22-letnia córka Jana Englerta i Beaty Ścibakówny. Film "Pokusa" od 27 stycznia można oglądać na ekranach polskich kin.
Film "Pokusa" może stać się dla Heleny Englert przepustką do kariery. Na razie pisze się o niej głównie w kontekście odważnych scen erotycznych, ale zapewne widzowie i krytycy ciekawi są również tego, jak aktorsko poradziła sobie w pierwszej głównej roli.
Helena Englert urodziła się 14 czerwca 2000 roku w Warszawie. Pochodzi z aktorskiej rodziny. Jej matką jest Beata Ścibakówna, a ojcem Jan Englert. W 2019 roku rozpoczęła studia na Tisch School of the Arts. W Nowym Jorku spędziła jednak tylko rok, po wybuchu pandemii wróciła do Polski. Aktualnie studiuje aktorstwo w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie.
"Pokusa" to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami opowieść o sekretach gwiazd sportu i show biznesu. Reżyserką filmu jest Maria Sadowska, autorka takich hitów, jak: "Dziewczyny z Dubaju" oraz "Sztuki kochania. Historia Michaliny Wisłockiej".
Główna bohaterka to Inez (w tej roli 22-letnia Helena Englert). To młoda, aspirująca dziennikarka, która marzy o miłości i etacie w prestiżowym wydawnictwie. Gdy już trafi do wyśnionego raju, problemy zaczną się mnożyć. Co więcej, u jej boku pojawi się aż dwóch przystojnych mężczyzn. Obaj tajemniczy i nieobliczalni. W "Pokusie" młoda kobieta brutalnie zderzy się ze światem osób z pierwszych stron gazet i plotkarskich portali. Wda się w romans z szefem, a także wpadnie w oko przystojnemu piłkarzowi. Przy okazji Inez zacznie prowadzić śledztwo, którego rezultaty przekroczą jej najśmielsze oczekiwania. W pewnym momencie dziennikarka znajdzie się w potrzasku.
W filmie występują: Piotr Stramowski, Joanna Liszowska, Piotr Głowacki, Klaudia El Dursi, Ola Ciupa, Damian "Stifler" Zduńczyk. W jedną z głównych ról wcielił się Andrea Preti, którego polscy widzowie znają z filmu "Dziewczyny z Dubaju".
O pracy na planie filmu "Pokusa" opowiedziała Helena Englert.
W "Pokusie" grasz główną rolę. Jak scharakteryzowałabyś swoją bohaterkę?
Helena Englert: - Inez ma, tak jak ja, ponad dwadzieścia lat. Wychowała się w małym miasteczku ze swoim tatą. Przyjeżdża do Warszawy, by szukać szczęścia w świecie mediów. Podejmuje pracę w tabloidzie jako dziewczyna na posyłki. Tam poznaje swojego szefa, Włocha i od tej pory wszystko się w jej życiu zmienia...
W jaki sposób trafiłaś na plan produkcji?
- Przez casting. Pojawiłam się na przesłuchaniu do głównej roli i najwyraźniej się spodobałam.
Czy masz receptę na wygrywanie castingów?
- Jak się idzie na casting, to trochę się "strzela z biodra". Jeśli trafisz, to dostajesz rolę. Problem w tym, że już na planie zdjęciowym konieczne jest dobre przygotowanie.
Zwłaszcza że "Pokusa" to dość kontrowersyjny film, w którym aż roi się od trudnych scen.
- Sporą trudność przysparzały mi ujęcia zbiorowe, które były bardzo trudne pod względem koordynacyjnym. Brało w nich udział nie tylko wielu aktorów, ale również statyści. Te sceny zawsze zajmują więcej czasu i są skomplikowane organizacyjnie (...). Trzeba wykazać się sporym opanowaniem, by nie dostać "głupawki" po kilku godzinach i się nie rozproszyć.
- Dla mnie sceny dwójkowe czy trójkowe, intymne i psychologiczne kręci się najszybciej, najłatwiej i bardzo przyjemnie. To ujęcia, w trakcie których zawsze jest czas, żeby sobie usiąść i pomyśleć. Nigdy nie mam z nimi większego problemu. Dla mnie najtrudniejsze są sceny lekkie, frywolne, biurowo-przejściowe. Gdy w "Pokusie" musiałam pokazać swoją bohaterkę jako młodą, nieopierzoną i naiwną. Przyznam też, że najgorzej grało mi się sceny komediowe, bo ich kompletnie nie czuję.
A co ze scenami erotycznymi, których w "Pokusie" nie brakuje? Czy na planie był koordynator scen intymnych?
- Dla mnie sceny o wyższym stopniu intymności to filmowy standard. Jeśli aktorka ma grać takie sceny, to wiadomo, że wolałaby to robić w bardziej kameralnych warunkach, z ograniczoną liczbą osób na planie. I to niezależnie od tego, ile osób zobaczy to później w kinie. Bo to jest zupełnie inna kwestia (...). Trudno się więc dziwić, że na czas kręcenia tego typu ujęć cała ekipa musiała zejść z planu zdjęciowego. I powtarzam, to wcale nie jest mój wymysł, tylko taki jest standard pracy. Taki sam, jak punktualność. Pozwolisz jednak, że szczegółową procedurę kręcenia scen erotycznych zachowam dla siebie [śmiech - red.].
Jesteś aktorką, która na planie poddaje się sugestiom reżyserskim, czy raczej masz mnóstwo swoich pomysłów?
- To jest bardzo indywidualna kwestia, w zależności od projektu filmowego, produkcji i reżysera. Marysia Sadowska, która wyreżyserowała "Pokusę", była otwarta na sugestie aktorów, na wspólną pracę nad tekstem i postacią, za co jestem jej bardzo wdzięczna. Na planie "Pokusy" kręciliśmy sceny zarówno po polsku, jak i po angielsku. Jeśli Marysia miała jakiś pomysł, to ja byłam absolutnie otwarta na jej sugestie i propozycje. O ile, nie było to niezgodne z moją moralnością, etyką pracy, a także nie odbiegało od mojego pomysłu na tę postać. Poza tym cały czas pamiętam, że jestem młoda. Mam 22 lata, jeszcze nie skończyłam szkoły aktorskiej i nie uważam, że wiem wszystko najlepiej.
Zanim trafiłaś na plan "Pokusy" największe zamieszanie w internecie wzbudziły twoje eksperymenty z fryzurą. Dlaczego obcięłaś włosy? Zrobiłaś to na potrzeby roli w "Pokusie"?
- Pewnie powinnam tak powiedzieć, ale tak wcale nie było. Co więcej, gdy pojawiłam się na castingu, to włosy były jeszcze krótsze, ale reżyserce Marysi Sadowskiej wcale to nie przeszkadzało. I jestem jej wdzięczna, że w takiej fryzurze mogę grać w "Pokusie". Muszę też dodać, że zdecydowałam się na to, bo taki miałam na siebie pomysł i jestem z tego pomysłu bardzo zadowolona. Krótkie włosy są super i świetnie się w nich czuję. Rano nie wymagają długotrwałego suszenia po umyciu. Poza tym zmiana fryzury nie jest dla mnie wcale radykalną zmianą wizerunku.
Przez rok studiowałaś aktorstwo w Nowym Jorku. Dlaczego wróciłaś do Polski? Nie żałujesz swojej decyzji? Może gdybyś jej nie podjęła, ktoś inny zagrałby Inez w "Pokusie".
- Dokładnie. Gdybym teraz była w Nowym Jorku, to nie grałabym głównej roli w "Pokusie". Jeśli jednak w życiu podejmuje się ważne decyzje, to potem trzeba za nimi stać murem. W tej chwili nie zastanawiam się, czy powinnam żałować powrotu do Polski. Wierzę, że ten mój rok tam nie był po nic. Prywatnie wiem, co zyskałam, ale intuicja mi podpowiada, że jeszcze gdzieś to, czego się tam nauczyłam, ludzie, których tam poznałam i kultura, którą było mi znane poznać i się na nią napatrzeć, że to jeszcze kiedyś do mnie powróci. A na razie jestem tutaj i bardzo mnie to cieszy.
Skąd pomysł, żeby kontynuować naukę w warszawskiej Akademii Teatralnej?
- Decyzję podjęłam w trakcie pandemii koronawirusa. Wróciłam do Warszawy i zdałam do Akademii Teatralnej. Stwierdziłam, że nie będę już kombinowała i dlatego starałam się o przyjęcie do szkoły, którą miałam najbliżej miejsca zamieszkania. Jeśli by mi się nie powiodło, miałam wrócić do Nowego Jorku. 2020 rok był dla mnie czasem chaosu, w trakcie którego podejmowałam najróżniejsze, dziwne decyzje. Ale tej akurat nie żałuję. W Akademii Teatralnej zyskałam przyjaciół, cudownych profesorów, którzy nauczyli mnie wszystkiego co potrafię.
A masz już jakieś plany aktorskie po zakończeniu pracy na planie "Pokusy"?
- Nie mogę nic powiedzieć. Pewne jest tylko to, że nie wracam do "Barw szczęścia" [śmiech - red.]. To była wspaniała przygoda, ale dziękuję. Było, ale się skończyło. Trzeba iść dalej. Chociaż przyznaję, że dzięki temu serialowi nauczyłam się etyki pracy na planie filmowym. Wiem też, jak się poruszać po tym wielkim chaosie.
Twoimi rodzicami są znani aktorzy, czy konsultujesz z nimi swoje decyzje?
- Konsultuję się w bardzo wielu kwestiach z moimi rodzicami, jak chyba wszyscy. Wiadomo, że sięga się po poradę do ludzi, którzy mają większe doświadczenie i są ci bliscy. Przynajmniej tak to powinno wyglądać.