Reklama

Zanim zdobył Oscara, wystąpił w polskim filmie. Mało kto o tym wie

Philip Seymour Hoffman, laureat Oscara i gwiazda Hollywood, zaskakująco rozpoczął karierę aktorską w Polsce. Mało kto wie, że jego debiut filmowy miał miejsce w dramacie "Szuler" Adka Drabińskiego.

Philip Seymour Hoffman uchodził za jednego z najzdolniejszych aktorów swojego pokolenia. Zagrał w dziesiątkach znakomitych produkcji, zdobył Oscara za film "Capote", był też reżyserem i producentem. Zmarł przedwcześnie w 2014 roku, pozostawiając po sobie imponujący dorobek i miliony fanów na całym świecie. Ale mało kto wie, że jego pierwsze kroki w filmie stawiał nie w Hollywood, a... w Polsce.

Philip Seymour Hoffman debiutował w polskim filmie "Szuler"

Choć jego nazwisko błyszczało na światowych premierach, początki Hoffmana były zaskakująco skromne. W 1991 roku zagrał w polskim dramacie kostiumowym "Szuler" w reżyserii Adka Drabińskiego. Była to jego pierwsza filmowa rola - wcielił się w Martina, stangreta jednego z bohaterów. Nie miał wówczas żadnego doświadczenia, a mimo to z miejsca zachwycił ekipę filmową.

Reklama

"Zatrudniłem go bez namysłu. Nie miał za sobą żadnego doświadczenia aktorskiego, tylko jakieś kursy i dużo chęci. Ale czułem, że to w środku jest wielki aktor" - wspominał reżyser Drabiński w rozmowie ze stopklatka.pl, cytowanej przez TVN24.

Hoffman zrobił wrażenie na polskiej ekipie filmowej

Choć pojawił się w "Szulerze" jedynie w epizodzie, jego obecność na planie była zauważalna. Jerzy Zelnik, jeden z głównych aktorów filmu, zapamiętał go jako niezwykle zdolnego i skupionego na pracy młodego człowieka. - On miał nieco ponad 20 lat, ale już wtedy grał fantastycznie. Reżyser mówił mi, że jeszcze o nim usłyszę. I tak się stało - mówił po latach w wywiadzie.

Podobne wrażenie wyniósł cały zespół. Elżbieta Stankiewicz, kierownik planu, przyznała: "Pamiętam go jako skromnego, skoncentrowanego na pracy człowieka. Inni aktorzy prowadzili bardziej rozrywkowe życie.".

Kariera Hoffmana nabrała rozpędu w Hollywood

Rok po "Szulerze" zagrał u boku Ala Pacino w "Zapachu kobiety", a później jego nazwisko regularnie pojawiało się w obsadach największych filmowych hitów. "Magnolia", "Big Lebowski", "Utalentowany pan Ripley", "Mission: Impossible III", "Moneyball" - to tylko kilka z tytułów, które ugruntowały jego pozycję jako wszechstronnego aktora dramatycznego i komediowego. W 2006 roku otrzymał Oscara za rolę Trumana Capote w filmie "Capote".

Choć jego kariera rozkwitała, aktor przez lata zmagał się z uzależnieniem. Problemy osobiste nie przeszkodziły mu w realizacji kolejnych projektów, ale z czasem zaczęły wpływać na jego zdrowie.

Śmierć aktora wstrząsnęła światem kina

Philip Seymour Hoffman zmarł 2 lutego 2014 roku w Nowym Jorku. Miał zaledwie 46 lat. Wiadomość o jego śmierci poruszyła fanów i środowisko filmowe. Pozostawił po sobie nieukończone projekty, w tym trzecią część serii "Igrzyska Śmierci: Kosogłos", gdzie mimo śmierci aktora dokończono jego wątek dzięki nowoczesnym technikom montażowym i wcześniejszym nagraniom.

W świadomości wielu pozostaje symbolem aktorskiej głębi, autentyczności i dramatycznej siły. Ale w Polsce - dla tych, którzy go wtedy poznali - na zawsze będzie młodym Amerykaninem z planu "Szulera", który zrobił ogromne wrażenie na pierwszym, europejskim kroku w wielką karierę.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama