Reklama

"Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia": Uwielbiana trylogia mogła nie powstać

10 grudnia 2001 roku w Londynie odbyła się premiera najbardziej oczekiwanego filmu początku XXI wieku. Projekt był pierwszą częścią trylogii, której produkcja pochłonęła ponad 281 milionów dolarów i 438 dni zdjęciowych. Było to jedno z najbardziej ryzykownych przedsięwzięć w historii branży filmowej. Producenci pojawiali się i wycofywali, scenariusz zmieniał się nieustannie, a aktorzy doznawali licznych kontuzji. "Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia" przedstawił światowy fenomen nowemu pokoleniu. Właśnie mija 20 lat od jego premiery.

10 grudnia 2001 roku w Londynie odbyła się premiera najbardziej oczekiwanego filmu początku XXI wieku. Projekt był pierwszą częścią trylogii, której produkcja pochłonęła ponad 281 milionów dolarów i 438 dni zdjęciowych. Było to jedno z najbardziej ryzykownych przedsięwzięć w historii branży filmowej. Producenci pojawiali się i wycofywali, scenariusz zmieniał się nieustannie, a aktorzy doznawali licznych kontuzji. "Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia" przedstawił światowy fenomen nowemu pokoleniu. Właśnie mija 20 lat od jego premiery.
Mija 20 lat od premiery filmu "Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia" /New Line Cinema / Entertainment Pictures /Agencja FORUM

Pierwsze plany ekranizacji "Władcy Pierścieni" sięgają 1995 roku, gdy Peter Jackson kończył prace nad horrorem komediowym "Przerażacze". Będąc pod ogromnym wrażeniem możliwości, jakie dają komputerowe efekty specjalne, reżyser zaczął planować swój najnowszy projekt, mający być epickim filmem fantasy. Do pisania scenariusza zasiadł razem z Fran Walsh, swoją żoną i długoletnią współpracowniczką. Jednak kolejne pomysły zawsze wędrowały w kierunku trylogii J.R.R. Tolkiena. W końcu, zamiast pracować nad oryginalnym pomysłem, Jackson zaczął zastanawiać się nad adaptacją "Władcy Pierścieni".

Reklama

Właścicielem praw do książek Tolkiena okazał się Saul Zaentz, uznany hollywoodzki producent, laureat Oscarów za "Lot nad kukułczym gniazdem", "Amadeusza" i "Angielskiego pacjenta". Pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku sfinansował nieudaną animację "Władca Pierścieni" w reżyserii Ralpha Bakshiego. Pomocną dłoń do Jacksona wyciągnął wtedy Harvey Weinstein, którego Miramax wprowadzał do kin "Niebiańskie istoty", najnowszy film nowozelandzkiego reżysera. Miał on kontakt z Zaentzem przy okazji "Angielskiego pacjenta" i obiecał porozmawiać z nim o sprzedaży praw do książek Tolkiena. Także Weinstein zaproponował, by w pierwszej kolejności zaadaptować "Władcę Pierścieni", a w razie sukcesu zrealizować "Hobbita" jako prequel. Jackson oficjalnie rozpoczął prace nad scenariuszem. Szybko zdał sobie sprawę, że trzy tomy dzieła Tolkiena są materiałem na przynajmniej dwa filmy.

Jak nakręcić "Władcę Pierścieni"?

W 1997 roku, po nieudanej próbie realizacji remake’u "King Konga" dla Universalu, Jackson postanowił poświęcić się wyłącznie "Władcy Pierścieni". Poprosił swojego współpracownika o rozpisanie książki scena po scenie, a następnie na tej podstawie zaczął prace nad treatmentem. Pomimo nalegań Weinsteina, by spróbować zawrzeć całą historię w jednej produkcji, Jackson miał w głowie dwa filmy, przy czym pierwszy zawierałby wydarzenia z "Drużyny Pierścienia" i "Dwóch wież". Po zapoznaniu się ze streszczeniem jego planów Miramax zgodził się na dwie produkcje o łącznym budżecie 75 milionów dolarów. Jednocześnie padły pierwsze sugestie dotyczące aktorów. Weinsteinowie zaproponowali, by w Aragorna wcielił się Daniel-Day Lewis. W roli Gandalfa widzieli Morgana Freemana. Z kolei Jackson chciał, by starszego Bilba Bagginsa zagrał Ian Holm, a Galadrielę Cate Blanchett. W połowie 1997 roku reżyser zaczął pisać dwa scenariusze wraz z Walsh i dramaturgiem Stephenem Sinclairem, z którym współpracował przy swoich pierwszych filmach. Zajęło im to ponad rok, a każdy tekst miał około 145 stron.

Gdy ustalono termin rozpoczęcia zdjęć i wstępne daty premier, szefowie Miramaxu zaczęli obawiać się kosztów przedsięwzięcia. Jackson upierał się, by całość nakręcić w Nowej Zelandii. Wysłannik studia oszacował, że jego plany pochłoną sumę dwukrotnie większą od założonego budżetu, co przekraczało możliwości braci Weinstein. Początkowo próbowali oni nakłonić do współpracy inne wytwórnie, a ostatecznie zaproponowali nakręcenie jednego filmu. Ich współpracownik dostał nawet zlecenie przemontowania scenariusza. W filmie miały nie znaleźć się m.in. bitwa o Helmowy Jar oraz znaczna część przeprawy przez Morię (w tym konfrontacja z Balrogiem). Jackson był temu przeciwny i postawił sprawę jasno - albo zrobi dwa filmy, albo jeden czterogodzinny. Gdy Weinstein optował przy jednym dziele trwającym maksymalnie dwie godziny, było jasne, że ich drogi muszę się rozejść.

Miramax rozważał powierzenie reżyserii Johnowi Maddenowi, który odpowiadał za obsypanego Oscarami "Zakochanego Szekspira". Jackson zastrzegł jednak, że studio nie może wykorzystać jego scenariusza oraz żadnych z planów opracowanych pod jego okiem. W rezultacie Miramax zgodził się odsprzedać projekt innej wytwórni. Postawił jednak niemal niemożliwe do realizacji warunki. Jackson miał znaleźć nowe studio w cztery tygodnie, musiałoby ono pokryć dotychczasowe koszty poniesione przez braci Weinstein, a także zagwarantować im pięć procent wpływów z kin. Jackson zrealizował 35-minutowy film reklamowy i rozesłał go, gdzie się dało. Sony i 20th Century Fox spasowały, większość wytwórni nawet nie przeczytała scenariuszy. Zainteresowanie wyraziło tylko New Line Cinema.

Kto zagra Gandalfa?

Chociaż władze wytwórni były sceptyczne z powodu warunków Miramaxa, zdawały sobie sprawę, że potrzebują kasowej franczyzy. Robert Shaye, prezes New Line, zdecydował się wejść w projekt po zobaczeniu wideo zrealizowanego przez Jacksona. Przekonało go ono na tyle, że zaproponował reżyserowi realizację trzech filmów. Jackson, Walsh i wspierająca ich Philippa Boyens z radością przystąpili do prac nad nowymi scenariuszami. Jednocześnie rozpoczęli casting. W roli czarodzieja Gandalfa Jackson widział Seana Connery’ego. Mimo imponującej oferty, przewidującej dziesięć milionów dolarów za każdy z filmów trylogii, szkocki aktor odmówił. Nie potrafił zrozumieć przesłanego mu scenariusza. O rolę Gandalfa ubiegał się także Christopher Lee. Niemal osiemdziesięcioletni wówczas aktor był ogromnym fanem trylogii Tolkiena, do której miał zwyczaj wracać co rok. Jackson uznał, że Lee jest za stary do roli. Zaproponowano mu więc rolę czarnoksiężnika Sarumana. Brytyjski aktor okazał się jedynym członkiem obsady i ekipy trylogii, który spotkał osobiście J.R.R. Tolkiena. Do roli Gandalfa rozważano także Patricka Stewarta, który spasował.

W jednym z klipów, które oglądał Jackson, aktor występował razem z Ianem McKellenem. Boyens zaproponowała, by powierzyć mu rolę. McKellen nie czytał wcześniej żadnej z książek Tolkiena, jednak do udziału w projekcie przekonał go entuzjazm Jacksona. Wcześniej rozważano angaż Christophera Plummera. "Nie wiem, dlaczego odmówiłem" - mówił aktor w wywiadzie z Conanem O’Brianem. "Ian [...] był wspaniały w tej roli. Wniósł do niej dużo ciepła, czego ja pewnie nie potrafiłbym zrobić. Mój [Gandalf] byłby zimny i władczy. A Ian był dobry i... nienawidzę sukinsyna" - żartował.

Do kolejnych ról przymierzano szereg najbardziej rozpoznawalnych aktorów. Przed obsadzeniem Lee w roli Sarumana, rozważano m.in. Jeremy’ego Ironsa i Tima Curry’ego. W roli Denethora, namiestnika Gondoru, widziano Johna Rhysa-Daviesa. Ostatecznie wcielił się on w krasnoluda Gimliego. Daniel Craig i Russel Crowe starali się o rolę Boromira, wcześniej próbowano też zaangażować Liama Neesona, który odmówił. New Line zaproponowało Nicolasa Cage’a, ale Jackson był przeciwny. Zamiast niego zatrudniono Seana Beana. Orlando Bloom starał się o rolę Faramira, ale przypadła mu ważniejsza postać elfa Legolasa. Dominic Monaghan wziął udział w przesłuchaniu do roli Froda, a ostatecznie wcielił się w Merry’ego, innego hobbita. Elijah Wood usłyszał o castingu do "Władcy Pierścieni" na planie horroru "Oni". W przerwie między zdjęciami nagrał wideo castingowe, które wysłał Jacksonowi. Kilka miesięcy później dostał rolę Froda, głównego bohatera trylogii. Wybrano go spośród ponad 150 kandydatów, w tym Jake’a Gyllenhaala.

Złamane żebro, wybity ząb

Pierwszy klaps padł 11 października 1999 roku. Wszystkie trzy filmy kręcono równolegle, co dla niektórych aktorów wiązało się z niemal rocznym pobytem w Nowej Zelandii. Po czterech dniach zdjęć Jackson i producenci uznali, że wcielający się w Aragorna Stuart Townsend jest za młody do tej roli i nie wypada wiarygodnie. W ciągu trzech dni zastąpiono go Viggo Mortensenem. McKellen, który równolegle grał Magneto w adaptacji komiksu "X-Men", pojawił się na planie dopiero w styczniu 2000 roku. Dla aktora największą trudnością okazał się ciągle zmieniający się scenariusz. Jacksonowi zależało, by charakter aktorów i ich spostrzeżenia rzutowały na wizję postaci. Stale uzupełniał więc tekst o ich sugestie. "To było uciążliwe. Szczególnie dla aktora teatralnego, który przez całą swą karierę szanował scenariusz, doszlifowany i ustalony przed rozpoczęciem produkcji" - przyznał w wywiadzie dla magazynu "Empire".

Tymczasem jego koledzy z planu narzekali na kolejne kontuzje. Bloom, który często rezygnował z dublera, złamał żebro. Mortensen wybił sobie ząb podczas jednej ze scen walki. Grająca Arwenę Liv Tyler nieopatrznie raniła się w udo mieczem. Z kolei Rhys’Davies dostawał reakcji alergicznych z powodu charakteryzacji i materiałów, z jakich był zrobiony jego kostium. W rezultacie mógł występować przed kamerą jedynie co drugi dzień. Sean Bean tymczasem bał się latać, przez co zwykle rezygnował z transportu helikopterem w miejsca trudno dostępne i dostawał się tam pieszo. Podczas realizacji scen, w których drużyna przeprawia się przez zaśnieżone góry, aktor docierał na plan po dwugodzinnej wędrówce, podczas której był odziany w strój Boromira.

22 grudnia 2000 roku zdjęcia do trylogii "Władcy Pierścieni" zostały zakończone. Jackson dał sobie rok na postprodukcję "Drużyny Pierścienia". Nie był to koniec prac na planie - aktorzy i ekipa wracali tam jeszcze w celu realizacji dodatkowych scen do kolejnych części. Na potrzeby filmu stworzono dziewiętnaście tysięcy kostiumów, dziesięć tysięcy głów orków oraz tysiąc osiemset stóp hobbitów dla czwórki aktorów. Budżet "Drużyny Pierścienia" oszacowano na 93 miliony dolarów.

Uroczysta premiera filmu odbyła się 10 grudnia 2001 roku w Londynie. Monumentalna wizja Jacksona została doceniona przez krytyków, którzy nazwali "Drużynę Pierścienia" jednym z najważniejszych filmów roku. Jeszcze większa była popularność wśród widzów. Ryzyko podjęte przez New Line się opłaciło. Pierwszy film z serii zarobił niemal 898 milionów dolarów na całym świecie. Docenił go także środowisko filmowe, honorując dzieło Jacksona 13 nominacjami do Oscara, w tym za najlepszą produkcję, reżyserię, scenariusz i rolę McKellena. Ostatecznie "Drużyna Pierścienia" wygrała w czterech kategoriach: zdjęciach, muzyce oryginalnej, charakteryzacji i efektach specjalnych. Tym razem Jackson wrócił do domu z pustymi rękami. Triumfował sobie dwa lata później, przy okazji zamykającego trylogię "Powrotu króla", który jako trzeci film w historii otrzymał rekordową liczbę jedenastu Oscarów.

Zobacz również:

Adam Fidusiewicz i Karolina Sawka parą? "Kocham cię"

Twórca "Samych swoich" nie żyje. Miał 91 lat

Ostatni z wielkich. Wciąż nie chce się wierzyć, ilu lat dożył

Objawienie roku? 20-letnia piękność ma polskie korzenie!

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama