Steven Spielberg rozwścieczył fanów serialu "Squid Game"
Wraz z oscarowym sukcesem filmu „Parasite” oraz światową popularnością serialu Netfliksa „Squid Game”, na całym świecie znacząco wzrosło zainteresowanie kinematografią z Korei Południowej. W miniony weekend pochlebnie na temat produkcji z tego kraju wypowiedział się Steven Spielberg. Jednak niefortunnie dobrane sprawiły, że jego wypowiedź zdenerwowała miłośników koreańskich filmów i seriali.
W sobotę, 19 marca, Steven Spielberg przemawiał z okazji wydarzenia zorganizowanego wokół rozdania nagród PGA Awards. Mówiąc do zgromadzonych w Los Angeles producentów filmowych, zauważył, że sukces serialu "Squid Game" to punkt zwrotny dla całego przemysłu filmowego. Chodzi o panujące w Hollywood przekonanie, że kluczem do sukcesu filmu czy serialu jest obsada pełna wielkich gwiazd. Spielberg chciał na przykładzie "Squid Game" pokazać, że wcale tak być nie musi.
"Pojawił się serial 'Squid Game' i całkowicie zmienił sytuację dla nas wszystkich. Dawno temu to miejscowe gwiazdy sprawiały, że widzowie chodzili do kin. Dzisiaj, co interesujące, nieznani ludzie mogą być motorem napędowym serialu, mogą być motorem napędowym filmu" - stwierdził reżyser, zwracając się do szefa Netfliksa, Teda Sarandosa.
Wypowiedź Spielberga, który twórców i aktorów z Korei Południowej nazwał "nieznanymi ludźmi", wzburzyła fanów tamtejszej kinematografii, którzy dali upust swojemu niezadowoleniu w mediach społecznościowych. Zwrócili Spielbergowi uwagę na to, że występujący w roli głównej w "Squid Game" Jung-Jae Lee to gwiazdor znany też poza granicami swojej ojczyzny. W Polsce można było go oglądać m.in. w takich filmach jak "Zabójstwo", "Operacja Chromit: Bitwa o Inczon" czy "I zbaw nas ode złego". Również twórcę serialu, Donga-Hyuka Hwanga oraz innych występujących tam aktorów trudno określić mianem nieznanych. Nic więc dziwnego, że Spielbergowi zarzucono ignorancję, choć broniący go internauci zauważyli, że większość wspomnianych aktorów i twórców rzeczywiście jest mało kojarzona poza Koreą.
Obecni na spotkaniu producenci zauważyli korzyści płynące ze zmian na rynku. "Co interesujące, można to wszystko ze sobą połączyć. To wspaniałe, że możemy obsadzać gwiazdy w mniejszych rolach, a nieznanych aktorów w rolach głównych" - zauważył producent "Being the Ricardos", Todd Black. Zgodził się z nim Spielberg. "Potrzeba im swego rodzaju kotwicy. Jeśli widzowie zobaczą w danej produkcji znaną twarz, możesz otoczyć ją mniej opatrzonymi aktorami" - dodał.
Zobacz też:
Wychowywał go głównie ojciec. Kim dzisiaj jest syn polskiej seksbomby?
Gwiazda odchodzi z show-biznesu! Co będzie robiła?
Filmy o Ukrainie, które pozwolą lepiej zrozumieć sytuację za wschodnią granicą!
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film