"Pussy Island": Zoe Kravitz pisała scenariusz reżyserskiego debiutu pięć lat
"Chcę spróbować żyć bez strachu, zarówno w sferze prywatnej, jak i zawodowej" - ogłasza w najnowszym wywiadzie dla "Elle" Zoe Kravitz. Niewątpliwie próbą jego przełamania będzie jej reżyserski debiut "Pussy Island". Aktorka właśnie skończyła zdjęcia do filmu, którego scenariusz powstawał przez pięć lat. W rozmowie wyznała, że wielokrotnie musiała zmieniać skrypt, szczególnie po zdemaskowaniu Harveya Weinsteina i narodzinach ruchu Me Too.
Po doskonałych kreacjach w serialu "Wielkie kłamstewka" i roli Kobiety-Kota, które ona sama nazywa przełomowymi, 33-letnia Zoe Kravitz może pozwolić sobie na nieco większą artystyczną swobodę i odważne decyzje. Na tym drugim zależy jej szczególnie, bowiem poczyniła niedawno pewne postanowienie...
"Myślę, że strach jest paraliżujący i niebezpieczny. Prawdopodobnie powoduje chorobę - ten strach przed kłopotami, zrobieniem czegoś źle, obawa przed tym, że możemy nie być lubiani czy uwielbiani" - w rozmowie z "Elle" aktorka podkreśla, że chce żyć i tworzyć bez niego. Najlepszym sposobem na jego przełamanie okazał się skok na głęboką wodę i reżyserski debiut.
Pięć lat temu Zoe wspólnie z E.T. Feigenbaumem, z którym współpracowali także na planie komedii "Wierność w stereo" , zaczęli pisać scenariusz do thrillera "Pussy Island". Fabuła osnuta jest wokół historii bystrej kelnerki, która stara się wkraść w łaski i krąg towarzyski pewnego zamożnego przedsiębiorcy i filantropa.
Spędzając nad koncepcją po osiem, a nawet 12 godzin dziennie, dwójka zaprzyjaźnionych twórców chciała pochylić się na tematem mizoginii i molestowania seksualnego. Zanim jednak zdołali ukończyć scenariusz, świat rozrywki stanął u progu wielkiej zmiany.
"Ta historia zmieniała się wiele razy. Zaczęłam ją pisać, zanim Harvey Weinstein został zdemaskowany. Wtedy świat był inny i ja wychodziłam z zupełnie innego miejsca. Całość przypominała wściekły feministyczny scenariusz. Potem wiele się zmieniło. Gdy wywiązały się żywe dyskusje na ten temat, musiałam wygodnie usiąść i przyglądać się temu, dokąd nas zaprowadzą, co się dalej stanie" - wspomina Kravitz.
Wówczas aktorka nie przypuszczała, że w udziale przypadnie jej nie tylko napisanie scenariusza, ale i reżyseria. Do tej drugiej decyzji trochę dojrzewała, ale skoro przyglądała się toczącej się w Hollywood rewolucji, mogła dołożyć do niej i swój punkt widzenia.
"Nie znałam nikogo, komu mogłam przekazać to zadanie i czuć się z tym komfortowo. Kiedy pracujesz nad czymś tak długo, widzisz to oczami wyobraźni. Ja po prostu nie wiedziałam, kto może zrozumieć ten film tak jak ja" - przyznała Kravitz.
W tym tygodniu wróciła z planu zdjęciowego w Meksyku i choć jest na finiszu, żartuje, że pracę nad filmem zaczyna od nowa. Przed nią montaż, a to jest niczym drugie narodziny filmu, jest tworzeniem go od nowa.
Czytaj więcej:
Brad Pitt dusił własne dziecko? Jest odpowiedź!
Ruszył proces Kevina Spaceya. Aktor twierdzi, że jest niewinny
"Miłość na pierwszą stronę": Ja cię kocham, a ty pstryk [recenzja]