Reklama

Paweł Pawlikowski: Od rodzinnej tragedii do oscarowego triumfu

Karierę rozpoczął w Wielkiej Brytanii, obecnie jest najbardziej docenianym i najczęściej nagradzanym polskim reżyserem. Obchodzący 65. urodziny Paweł Pawlikowski przeszedł do historii jako reżyser pierwszego polskiego filmu, który otrzymał Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego.

Karierę rozpoczął w Wielkiej Brytanii, obecnie jest najbardziej docenianym i najczęściej nagradzanym polskim reżyserem. Obchodzący 65. urodziny Paweł Pawlikowski przeszedł do historii jako reżyser pierwszego polskiego filmu, który otrzymał Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego.
Paweł Pawlikowski /GUS RUELAS / Reuters /Agencja FORUM

Paweł Pawlikowski w wieku 14 lat wyjechał z Polski do Wielkiej Brytanii. Wraz z matką zamieszkał w Londynie. Tam też studiował literaturę i filozofię. W 1986 roku dostał się na staż do BBC, gdzie rozpoczął pracę przy filmach dokumentalnych. Pod koniec lat osiemdziesiątych mógł zrealizować swój pierwszy samodzielny film. Był nim "Z Moskwy do Pietuszek z Wieniediktem Jerofiejewem". Przez kolejną dekadę Pawlikowski realizował kolejne telewizyjne dokumenty.

Paweł Pawlikowski: Odkrył talent Emily Blunt

W 2000 roku zrealizował swój debiut fabularny. "Ostatnie wyjście" opowiadało o rosyjskiej imigrantce starającej się o azyl w Wielkiej Brytanii. Film pokazywano na festiwalach w Sundance i Toronto, gdzie zebrał świetne recenzje. Brytyjska Akademia Filmowa uznała Pawlikowskiego najbardziej obiecującym nowym twórcą. Swój drugi film, "Lato miłości", zaprezentował w 2004 roku. Skupiał się on na relacji dwóch dziewczyn pochodzących z różnych środowisk. Tym razem uhonorowano go nagrodą BAFTA dla najlepszego filmu brytyjskiego. Przy okazji "Lato miłości" odkryło Emily Blunt, która od tamtej pory zrobiła światową karierę.  

Reklama

Prace nad kolejnym filmem przerwała nagła choroba żony Pawlikowskiego. Nowotwór okazał się być w ostatnim stadium. Zmarła kilka miesięcy później. Pawlikowski poświęcił się wtedy rodzinie. Do reżyserii wrócił po pięciu latach, gdy jego dzieci ukończyły liceum. W międzyczasie rozwijał pomysły na filmy, między innymi pracował z Cezarym Harasimowiczem nad scenariuszem, który później miał okazać się wczesną wersją "Idy".

Jego pierwszym projektem po artystycznej przerwie była "Kobieta z piątej dzielnicy" (2011). Główny bohater filmu, pisarz Tom (Ethan Hawke) nagle traci pracę na uniwersytecie, a jego małżeństwo rozpada się. Udaje się do Londynu, by napisać nową książkę. Tam rozpoczyna romans z tajemniczą Margit (Kristin Scott Thomas). Jednocześnie w jego życiu dochodzi do serii niewytłumaczalnych wypadków... Wielu krytyków widziało w filmie odreagowanie przez Pawlikowskiego osobistej tragedii. Była to także pierwsza współpraca reżysera z Joanną Kulig, która wcieliła się w Anię - kochankę Toma.

Paweł Pawlikowski: Polak z Oscarem

Kolejny film Pawlikowskiego, "Ida" (2013), okazał się jedną z najlepiej przyjętych na świecie polskich produkcji w historii. Wpierw przyznano jej Złote Lwy podczas 38. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych oraz wyróżnienia za kobiecą rolę pierwszoplanową (dla Agaty Kuleszy), zdjęcia (dla Ryszarda Lenczewskiego i Łukasza Żala) oraz scenografię. W 2014 roku "Ida" triumfowała podczas rozdania Europejskich Nagród Filmowych, zdobywając pięć statuetek, w tym za film, reżyserię i scenariusz. Zwieńczeniem jej tour de force były pierwsze miesiące 2015 roku i amerykański sezon nagród filmowych. Wtedy też "Ida" otrzymała Independent Spirit Award oraz - jako pierwszy polski film w historii - Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego.

Pawlikowski zebrał pochwały za niesztampowe przemówienie podczas oscarowej gali, które kontynuował wbrew zagłuszającej go muzyce. Rozbawił uczestników gali.

Podziękowania Pawlikowskiego trwały na tyle długo, że producenci imprezy puścili muzykę, która jest znakiem dla laureatów Oscarów, by kończyli i schodzili ze sceny. Pawlikowski przyspieszył swe przemówienie, ale kontynuował, przekrzykując muzykę, i wtedy tę muzykę po prostu wyłączono.

"Pawłowi Pawlikowskiemu, bohaterowi naszych czasów, udało się wygrać z muzyką, która powstrzymała setki reżyserów, aktorów i producentów przed nim. Publiczność wybuchła entuzjazmem, nagradzając reżysera oklaskami, a kilku kolejnych laureatów nagrody zainspirowanych jego przykładem też walczyło później z muzyką" - relacjonował portal Slate.

"Pawlikowski wyciął genialny numer" - ocenił z kolei "Washington Post". Dziennik zauważył, że gdy zaczęła grać muzyka mająca zmusić Pawlikowskiego do przerwania mowy, ten powiedział co prawda "Och, pora się zwijać", ale tego nie zrobił i dalej przemawiał, póki muzyka nie ucichła.

"Ida" wzbudziła kontrowersje

"Ida" opowiadała historię młodej zakonnicy Anny, która przed przyjęciem święceń odwiedza swoją jedyną żyjącą krewną, ciotkę Wandę. Ta pracuje jako sędzina w komunistycznym sądzie, nadużywa alkoholu i prowadzi rozwiązły tryb życia. Wanda wyjawia Annie, że jej rodzice byli  Żydami i zostali zamordowani podczas II wojny światowej. Zakonnica postanawia odszukać szczątki swojej rodziny. Podróż sprawia, że obie kobiety zaczynają kwestionować swoje życiowe wybory i zastanawiać się nad innym życiem. "Ida" była dla Pawlikowskiego filmem niezwykle osobistym. Jego będąca żydowskiego pochodzenia babcia zginęła w Auschwitz, natomiast ojciec musiał emigrować z Polski po wydarzeniach marcowych w 1969 roku.

Krytycy chwalili nie tylko historię, skondensowaną i podaną bez niepotrzebnych udziwnień, ale także warstwę wizualną, przede wszystkim piękne czarno-białe zdjęcia Ryszarda Lenczewskiego i Łukasza Żala (którzy za swoją pracę zostali nominowani do Oscara). Film wzbudził także liczne kontrowersje. Niektórzy zarzucali "Idzie", że propaguje stereotyp Polaka-antysemity współpracującego z nazistowskimi okupantami. Należy zaznaczyć, że w filmie rodzice Anny zostali zamordowani przez syna gospodarza, który ich ukrywał, nie z nienawiści, a ze strachu przed konsekwencjami ze strony hitlerowców. Niektórzy oskarżali jednak "Idę" o... antysemityzm. Chodzi o postać Wandy, która miałaby być negatywnym stereotypem Żydówki współpracującej z reżimem komunistycznym.

"Zimna wojna" podbiła Cannes

Kolejny film Pawlikowskiego miał swą premierę w 2018 roku na festiwalu w Cannes. Była to pierwsza polskojęzyczna produkcja w konkursie głównym imprezy od czasów "Przesłuchania" Ryszarda Bugajskiego w 1990 roku. Film zebrał bardzo dobre recenzje po pierwszym pokazie i uchodził za jednego z faworytów. Ostatecznie nagrodzono go Złotą Palmą za reżyserię. Podobnie jak w przypadku "Idy", był to początek wysypu kolejnych wyróżnień. "Zimna wojna" triumfowała w Gdyni (trzy nagrody konkursowe, w tym Złote Lwy) i podczas rozdania Europejskich Nagród Filmowych (pięć nagród, w tym za film, reżyserię, scenariusz i dla Joanny Kulig za rolę kobiecą). "Zimną wojnę" doceniła także Amerykańska Akademia Filmowa, przyznając jej aż trzy nominacje - za reżyserię, scenariusz i zdjęcia.  

Pawlikowski oparł fabułę filmu na historii swoich rodziców. "Zimna wojna" opowiada o miłości tancerki Zuli (Joanna Kulig) i pianisty Wiktora (Tomasz Kot). Poznają się oni podczas kompletowania zespołu ludowego, później ich losy przecinają się na dłużej lub krócej w różnych miejscach Europy - między innymi w Niemczech Zachodnich, Francji i Jugosławii. Film ponownie zachwycił widzów, a Pawlikowski doprowadził do perfekcji środki, jakich użył wcześniej przy "Idzie" - oszczędne dialogi, narrację opartą na obrazie oraz dopracowaną w najdrobniejszych szczegółach warstwę artystyczną.

Paweł Pawlikowski na "czarnej liście"?

Podczas festiwalu w Cannes Pawlikowski powiedział w rozmowie z AFP, że polski rząd całkowicie kontroluje telewizję publiczną, a jego film "Ida" i on sam są "na czarnej liście".

"Wraz z nowym rządem, który przejął całkowitą kontrolę nad publiczną telewizją, wracamy do czasów komunizmu. Propaganda w telewizji jest niesamowita" - oświadczył Pawlikowski.

"Mój film jest na czarnej liście. Jest teraz czarna lista twórców, którzy nie mogą być wspierani. Mam zaszczyt być na tej liście" - dodał laureat Oscara z film "Ida".

Przypomnijmy, że jeszcze przed oscarowym sukcesem "Idy" Fundacja Reduta Dobrego Imienia - Polska Liga przeciw Zniesławieniom, która kiedyś oprotestowywała niemiecki serial "Nasze matki, nasi ojcowie" napisała do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej petycję ws. filmu Pawła Pawlikowskiego.

Według autorów protestu w czołówce "Idy" powinno się znaleźć sześć komunikatów, które wyklarowałyby kontekst historyczny. Chodzi m.in. o to, że w latach 1939-45 Niemcy okupowali Polskę i przeprowadzili eksterminację Żydów, a tysiące Polaków zginęło za pomoc Żydom.

"Rażąca manipulacja" TVP

Zdecydowany sprzeciw środowiska filmowego wywołał także telewizyjny seans "Idy" w TVP2, który poprzedzony został materiałem publicystycznym.  

"Po raz pierwszy w 25-letniej historii wolnych mediów publicznych w Polsce film został opatrzony ideologiczną interpretacją, wprowadzającą widza nie w treść dzieła czy jego artystyczne walory, ale narzucającą mu jedyny słuszny sposób jego rozumienia" - brzmiał fragment listu Gildii Reżyserów Polskich.

Filmowcy zwrócili uwagę na "rażącą manipulację", jakiej dopuściła się TVP, "nie tylko ideologicznie odczytując wyłącznie jedną z wielu warstw filmu, ukazując tym samym jego treść w kłamliwy sposób, ale także emitując przed nim plansze, o które apelowała przeszło rok temu Reduta Dobrego Imienia, a na których umieszczenie nie zgodzili się w dystrybucji kinowej producenci filmu czuwający nad niepodważalnym prawem reżysera do decyzji o ostatecznym kształcie jego dzieła".

"Takie postępowanie świadczy nie tylko o braku szacunku do twórców filmu, ale również do widzów, pozbawianych w ten sposób możliwości samodzielnej interpretacji przedstawianego im dzieła. To wyraz braku wiary nadawcy w wrażliwość i inteligencję odbiorców, naruszenie dobrego obyczaju i jaskrawy przykład praktyk manipulacyjno-propagandowych, które wykraczają poza wszelkie standardy demokratycznych mediów" - oświadczyli członkowie Gildii Reżyserów Polskich.

Według nich prezentacja "Idy" na antenie TVP2 odbyła się w "stronniczy i krzywdzący" sposób. "Budzi to nasz niesmak, sprzeciw, a także podejrzenie, że narzucanie interpretacji dzieła filmowego przed jego emisją w Telewizji Polskiej stanie się stałą praktyką. To wyraźna droga do cenzury sztuki i zła zmiana, cofająca Telewizję Polską do metod działania znanych z PRL, a zatem czasów, które uznawaliśmy dotąd za bezpowrotnie minione"- napisali sygnatariusze listu.

Paweł Pawlikowski: Kim jest żona reżysera?

Żoną Pawła Pawlikowskiego jest modelka i aktorka Małgorzata Bela. Artyści pojawiają się razem na ściankach przy okazjach różnych premier czy festiwali, ale o ich życiu prywatnym niewiele wiadomo.

"Najbardziej lubię być fajną mamą. To taka rola numer jeden. Ale oczywiście lubię to, co robię, i staram się to robić jak najlepiej. Przed kamerą, przed obiektywem aparatu fotograficznego, wszędzie" - powiedziała aktorka w rozmowie z "Tele Tygodniem".

Pierwszym mężem Małgorzaty Beli był reżyser Artur Urbański ("Bellissima", "Ojciec", "Na dobre i na złe"). Para była małżeństwem od 2004 do 2013 roku. Mają syna Józefa (ur. 2004). We wrześniu 2013 aktorka wyszła za mąż za francuskiego biznesmena i dziennikarza, Jean-Yves Le Fur, z którym rozstała się w 2014 roku.

Zobacz też:

Jane Fonda opowiedziała, jak wygląda jej walka z rakiem

"Historie miłosne" Jerzego Stuha. Nie tylko Katarzyna Figura i Dominika Ostałowska

Oscarowy film z Leonardo DiCaprio zostanie usunięty z Netfliksa. Co jeszcze zniknie?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Paweł Pawlikowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy