Reklama

Nowy "Star Trek" miał wyglądać jak... "Indiana Jones" w kosmosie

Lata lecą, a wciąż ostatnim filmem legendarnej serii "Star Trek" pozostaje "Star Trek: W nieznane" z 2016 roku. Od tej pory co jakiś czas pojawiają się informacje na temat kolejnych kontynuacji - w tym tej, którą miał wyreżyserować Quentin Tarantino - jednak żadna z nich nie trafiła do realizacji. O jednym z tych niezrealizowanych projektów opowiedzieli jego niedoszli twórcy. Jak zdradzili, ich film miał przypominać trzecią część serii przygód archeologa Indiany Jonesa, film "Ostatnia krucjata".

Lata lecą, a wciąż ostatnim filmem legendarnej serii "Star Trek" pozostaje "Star Trek: W nieznane" z 2016 roku. Od tej pory co jakiś czas pojawiają się informacje na temat kolejnych kontynuacji - w tym tej, którą miał wyreżyserować Quentin Tarantino - jednak żadna z nich nie trafiła do realizacji. O jednym z tych niezrealizowanych projektów opowiedzieli jego niedoszli twórcy. Jak zdradzili, ich film miał przypominać trzecią część serii przygód archeologa Indiany Jonesa, film "Ostatnia krucjata".
Chris Pine w filmie "Star Trek: W nieznane" /Everett Collection /East News

Projekt z cyklu "Star Trek", o którym mowa, to film, którego realizacją mieli zająć się J.D. Payne i Patrick McKay, twórcy zakończonego niedawno pierwszego sezonu serialu "Władca Pierścieni: Pierścienie władzy". W rozmowie z magazynem "Esquire" zdradzili oni swoje zamierzenia związane z tym filmem. Jednym z ich pomysłów był powrót postaci George’a Kirka, ojca kapitana Jamesa T. Kirka (w tej roli Chris Pine), którego rolę miał powtórzyć Chris Hemsworth. Zagrał ją już w filmie tego cyklu z 2009 roku.

Reklama

"Star Trek" jak "Indiana Jones" w kosmosie?

"Miała to być wielka kosmiczna przygoda ojca i syna. Taki 'Indiana Jones i Ostatnia krucjata' w kosmosie. Naprawdę zapaliliśmy się do tego projektu. Mieliśmy oryginalnego złoczyńcę, a klimat filmu '2001: Odyseja kosmiczna' znajdował się w samym centrum naszego sci-fi pomysłu" - ujawnili Payne i McKay. Za pomocą kosmicznej technologii dorosły kapitan James T. Kirk miał sprawić, że będzie dane mu spotkać się z uważanym za zmarłego ojcem. Twórcy filmu, którego realizacja nie doszła do skutku, znaleźli inspirację do tego pomysłu w jednym z odcinków serialu "Star Trek: Następne pokolenie".

"Zastanawialiśmy się, co by było, gdyby tuż przez zderzeniem statku George’a Kirka z ogromnym statkiem górniczym George próbowałby się przeteleportować na prom z jego żoną i nowo narodzonym synkiem Jamesem. Co, gdyby jego statek nie został całkiem zniszczony, ale jego fragmenty szybowałyby w kosmos. To tak jak w sytuacji, gdy piszesz do kogoś wiadomość, ale jeszcze nie nacisnąłeś 'wyślij'. Odbiorca widzi trzy kropeczki na znak tego, że wiadomość jest właśnie pisana. Teleporter zassałby już cały wzór George’a, ale nie zdążyłby 'wypluć' go po drugiej stronie" - dookreślają swój pomysł twórcy serialowego "Władcy pierścieni".

Ich projekt ogłoszony został w 2018 roku. Trafił na półkę, gdy rozmowy z Pine’em i Hemsworthem utknęły w martwym punkcie. Od tamtego czasu wciąż się pojawiają informacje o kolejnych częściach serii "Star Trek", a za chwilę są odwoływane. Tak było z zaplanowanym na grudzień 2023 roku filmem, który niedawno wypadł z kalendarza premier. Jego niedoszły twórca, Matt Shakman, poświęcił się innemu projektowi - nowej próbie przeniesienia na ekran komiksu o Fantastycznej Czwórce. 

Zobacz również:

Bruce Willis: Jak czuje się hollywoodzki gwiazdor? Jest nagranie!

"Uśmiechnij się": Nakręcony za 17 milionów horror zarobił już 140 milionów

Robbie Coltrane: Wzruszające pożegnanie córki  

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy