Meryl Streep jest fanką popularnego reality-show
Wielu z nas, chcąc oderwać się od codziennych problemów i trosk, ogląda filmy i programy o lekkiej tematyce. Tak samo relaksuje się również Meryl Streep. Legenda kina w najnowszym wywiadzie przyznała, że oddaje się mało ambitnej rozrywce, jaką jest śledzenie perypetii bohaterek popularnego reality show „Żony Beverly Hills”. „Dużo czytam o kryzysie klimatycznym i czuję się potwornie przytłoczona. Co mam zrobić? Włączam telewizję i oglądam 'Żony z Beverly Hills'” – zdradziła trzykrotna zdobywczyni Oscara.
Lubimy myśleć, że wielkie gwiazdy kina i estrady, w codziennym życiu przypominają zwykłych śmiertelników. Dowieść tego postanowiła właśnie Meryl Streep. Jedna z najbardziej cenionych współczesnych aktorek, która ma na koncie m.in. aż trzy statuetki Oscara, dziewięć Złotych Globów i canneńską Złotą Palmę, ujawniła swoją telewizyjną "guilty pleasure".
Wraz z aktorami partnerującymi jej w komedii "Nie patrz w górę" Streep wzięła udział w grupowym wywiadzie dla "Daily Mail". W filmie tym gwiazda wcieliła się w cyniczną prezydentkę Stanów Zjednoczonych, która najpierw lekceważy groźbę zagłady planety, a potem wykorzystuje nieuchronną katastrofę do politycznych celów.
Aktorka zapewniła, że poruszony w tym filmie problem jest dlań źródłem ogromnego lęku. Wieszczona przez ekologów katastrofa klimatyczna stresuje ją do tego stopnia, że potrzebuje odskoczni. Jak się okazuje, żeby się odstresować, Streep ogląda popularne reality show "Żony Beverly Hills" przedstawiające perypetie najbogatszych kobiet Ameryki. "Wszyscy odczuwamy chęć ucieczki od tych przytłaczających wiadomości. Dużo czytam o kryzysie klimatycznym i czuję się potwornie przytłoczona. Co mam zrobić? Włączam telewizję i oglądam 'Żony z Beverly Hills'" - wyznała.
Streep podkreśliła, że jako społeczeństwo powinniśmy wziąć sobie do serca przestrogi ekspertów i potraktować poważnie groźbę nadciągającej katastrofy klimatycznej. "Musimy się z tym zmierzyć, przyznać sami przed sobą, że to się dzieje. Jeśli nie podejmiemy żadnych działań, nie przetrwamy. Nie będziemy mogli oglądać 'Żon Beverly Hills' ani niczego innego, nie będziemy mogli wieść dotychczasowego życia ze swoimi rodzinami. Stracimy wszystko, co kochamy" - stwierdziła dramatycznie.
Aktorka dodała, że ma nadzieję na to, iż przesłanie filmu "Nie patrz w górę" dotrze do jak największej liczby osób i "otworzy im oczy". "Żyjemy w tej dualistycznej rzeczywistości, w której Bóg dał nam możliwość poznania tego, co się wokół nas dzieje, a także pragnienie ucieczki od tego, co trudne. Czasami żart trafia celniej niż ostrzeżenia uczonych, którzy starają się nam coś przekazać. Dlatego myślę, że ten film ma duży potencjał uświadamiania ludzi" - wyjaśniła Streep.
W "Nie patrz w górę" u boku Meryl Streep wystąpili m.in. Leonardo DiCaprio, Timothée Chalamet, Ariana Grande, Jennifer Lawrence i Jonah Hill. Produkcja zdobyła cztery nominacje do Złotego Globu i sześć nominacji do nagrody Critics’ Choice. Tytuł trafił do katalogu Netflixa 24 grudnia, błyskawicznie lądując na szczycie rankingów popularności.
Serwis "Deadline" donosił niedawno, że film pobił rekord największej liczby godzin, jakie poświęcono na oglądanie danej produkcji w ciągu jednego tygodnia. Między 27 grudnia a 2 stycznia widzowie z całego świata oglądali komedię "Nie patrz w górę" przez 152,29 miliona godzin.
Zobacz również:
W latach 90. była wielką gwiazdą. Powróci na szczyt?
Jego nagie zdjęcia obiegły świat. Skandal ciągnął się latami!
Kto zagra nowego Bonda? Jest siedmiu kandydatów!
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.