Marlena Dietrich i Zbigniew Cybulski: Co łączyło polskiego aktora z legendą kina?
Zbigniew Cybulski to aktor-legenda. W latach 60. był jedną z największych gwiazd polskiego kina. W Cybulskim podkochiwały się nie tylko fani kina, ale również wielkie gwiazdy zza granicy. Pod jego urokiem była m.in. Marlena Dietrich. Co naprawdę łączyło gwiazdy kina?
Zbigniew Cybylski został legendą już za życia. Filmem, który przyniósł mu sławę i popularność był "Popiół i diament". Wajda miał wątpliwości, by angażować Cybulskiego. "Nie wyglądał jak chłopcy z powieści Andrzejewskiego. Na ekranie okazał się jednak tak żywy, pełen werwy, że widzowie od razu utożsamili się z graną przez niego postacią. I tak nie ideologia wygrała, ale Zbyszek" - wspominał Wajda po latach.
To Cybulski podjął decyzję o rezygnacji w filmie z kostiumów z 1945 roku. Grał w tym, w czym chodził na co dzień - dżinsach, czarnych okularach i wojskowej kurtce. Wielu młodych ludzi naśladowało ten strój. Film Wajdy zdobył uznanie nie tylko polskich, ale i zagranicznych widzów oraz krytyków, a wszyscy byli pod wrażeniem talentu Cybulskiego.
Zbigniew Cybulski wniósł do polskiego kina nową aktorską jakość. Tak jak Marlon Brando rewolucyjnie wkroczył do amerykańskiego kina, tak Cybulski - grający w duchu legendarnego Actors Studio - był czymś zupełnie nowym i świeżym na mapie polskiego kina. Był też jednym z pierwszych filmowych idoli - w amerykańskim znaczeniu tego słowa. Podziwiany i wielbiony, tworzył nie tylko wyraziste filmowe postaci, ale też własną legendę.
Koło przystojnego aktora nie mogła przejść obojętnie legenda Hollywood, czyli Marlene Dietrich. Artysta poznał niemiecką aktorkę i piosenkarkę w 1966 roku, gdy przyjechała na tournee do Polski. Będąc we Wrocławiu, zatrzymała się w hotelu Monopol. Nocował tam również polski gwiazdor. W apartamencie na hollywoodzką gwiazdę czekał bukiet kwiatów i liścik: "Droga Pani! Robię błędy, gdy piszę po francusku — dlatego piszę po polsku. Jestem niezmiernie szczęśliwy — że mogę Panią tu powitać. To nie jest banał — ale najszczersza prawda. Zbyszek".
Dietrich czekała na aktora w hotelowym barze. Światowa gwiazda miała nie przejąć się nawet spóźnieniem Polaka. "Nigdzie nie jadę, czekam na Zbyszka" - miała powiedzieć, gdy przypominano jej o pociągu do Warszawy. Gdy Cybulski w końcu pojawił się w barze, powitał aktorkę po polsku i zaoferował... butelkę wódki.
"Zbyszek zameldował się u niej z kwiatami zaraz pierwszego wieczoru. Boskiej Marlenie spodobał się młody aktor. Dała się adorować. Razem objechali całą Polskę. Pili przed każdym występem - Marlena musiała łyknąć swoją porcję szampana. Nie próbowała go wciągnąć do łóżka, ale spędzali razem wieczory i obiecała mu, że chętnie zagra z nim w filmie" - wspominał reżyser Jerzy Stawiński.
Nikt tak naprawdę nie wie, czy łączyło ich coś więcej niż przelotna znajomość. Jednak po wyjeździe Dietrich z Polski, regularnie pisali do siebie listy. Cybulski chciał nawet zaskoczyć gwiazdę w Paryżu, ale nie zastał jej w mieszkaniu.
Z ich wspólnych planów filmowych nic nie wyszło. W nocy z 7 na 8 stycznia 1967 roku Zbigniew Cybulski i jego przyjaciel Alfred Andrys postanowili wracać do Warszawy pociągiem. Dróżniczka, która pełniła wtedy dyżur wspominała, że pociąg już ruszył, gdy na peron wbiegło dwóch ludzi. Pierwszemu udało się wskoczyć do pociągu, drugiemu noga ugrzęzła pomiędzy stopniem a brzegiem peronu. Gdy sprowadzono lekarza, Cybulski jeszcze żył. Zmarł w szpitalu.
Śmierć polskiego aktora bardzo przeżyła również Marlene Dietrich. W niektórych biografiach aktorki pojawia się czasami teza, że aktor chciał wskoczyć do pociągu, którym jechała piękna aktorka. Podobno chciał jej zrobić niespodziankę po spotkaniu i wyruszyć z nią do Paryża. Sama Dietrich w autobiografii napisała, że aktor wpadł pod koła tego samego pociągu, którym ona kilka dni wcześniej jechała do Warszawy. "To była romantyczna wersja, ale nieprawdziwa, bo wypadek miał miejsce kilka miesięcy później" - tłumaczyła z kolei Dorota Karaś, autorka książki "Podwójne salto" o życiu Zbigniewa Cybulskiego.
"Do dzisiaj prześladuje mnie ta bezsensowna śmierć wielkiego człowieka i wielkiego artysty. Nigdy przed nim nie było aktora, który potrafiłby grać bez użycia oczu, i wiem, że nigdy więcej takiego nie będzie. Tym lepiej! Cybulski nie zostanie zapomniany, czego o większości aktorów nie można powiedzieć" - napisała Marlene Dietrich w swoim dzienniku po śmierci aktora. Słowa aktorki przytoczyła Angelika Kuźniak w książce "Marlene".
Zobacz również:
Zbigniew Cybulski: Noc w łóżku Brigitte Bardot