Daniel Olbrychski: Kobiety są najważniejsze
"Wiem, czym jest sława, duże pieniądze, festiwale, nagrody. Ale życie w Nowym Jorku, Hollywood czy Paryżu nie jest dla mnie atrakcją. Wszystkiego tego spróbowałem" - twierdzi Daniel Olbrychski. Trudno znaleźć bardziej utytułowanego i rozpoznawalnego na świecie polskiego aktora.
Daniel Olbrychski urodził się 27 lutego 1945 r. w Łowiczu. Już od dzieciństwa pasjonował się aktorstwem, a jako nastolatek działał w Teatrze Młodzieżowym TVP. Choć jego rodzice nie byli aktorami, matka zajmowała się pisaniem książek, co może w pewnym stopniu tłumaczyć jego miłość do sztuki. "Sztuka jest dla mnie wyrażaniem człowieka, a aktorstwo to przecież najpełniejsze, uzewnętrznianie ludzkich przeżyć, (...) bowiem wyraża człowieka przez niego samego. Nie nutami, nie farbą, nie słowem, ale własnym ciałem, psychiką, wyobraźnią, aktor przekazuje swoją wiedzę o człowieku" - mówił o swojej pasji w "Filmie" w 1974 roku.
Przed laty do Daniela Olbrychskiego wzdychały miliony kobiet, ale nie oznacza to, że na planie filmowym brawurowo radził sobie z rolami kochanków. "Daniel w rolach kochanków sprawiał zawód. To chyba człowiek bardzo nieśmiały, delikatny, pokonujący tę nieśmiałość często za pomocą tromtadracji, fałszywego napięcia. Jedyna rola, w której był kochankiem porywającym (Kmicic), przewidywała rozdzielenie z obiektem miłości - Oleńką. I wtedy jego uczucie stało się przejmujące" - tak o aktorze mówił reżyser Krzysztof Zanussi.
Daniel Olbrychski przyznał, że zanim został aktorem, marzył o karierze sportowca. "Zawsze chciałem być jak najlepsi amerykańscy aktorzy, po których widać, że ćwiczą, jeżdżą konno, boksują" - mówił po latach. "Byłem przekonany, że zostanę mistrzem olimpijskim, tylko nie wiedziałem, w jakiej dyscyplinie. Czego ja nie ćwiczyłem! Nawet hokej na lodzie. Należałem do Młodzieżowej Szkółki Hokejowej Legii. Wygrałem Pierwszy Krok Szermierczy we florecie i szabli. Pierwszy Krok Bokserski, najpierw w Pałacu Kultury, następnie w Polonii. Potem przyszły filmy, w których to wszystko mogłem wykorzystać" - wspominał młodość w jednym z wywiadów.
Na planie imponował nie tylko grą, ale też sprawnością fizyczną i odwagą godną kaskadera oraz umiejętnościami jeździeckimi, które ćwiczył pod okiem trenera kadry rotmistrza Wiktora Olędzkiego. Wtedy zakochał się w koniach. Pewność siebie, ułańską fantazję i potrzebę zwracania na siebie uwagi miał zawsze. Kilka lat później, by mieć efektowne entrée, na uroczystą imprezę w hotelu Victoria wjechał konno, ubrany w smoking. "Reflektory skierowały się na nas i ja już nic nie widziałem. I koń też nie. Orkiestra zagrała bardzo głośno. Koń stanął dęba między stoliczkami. Nie wiedziałem, na co opadnie" - wspomina. Ostatecznie nikogo nie stratował.
W 1966 roku Olbrychski zagrał główną rolę w filmie Juliana Dziedziny "Bokser", w którym wcielił się w obiecującego pięściarza. Na planie aktor miał przyjemność pracować z legendarnymi polskimi bokserami. "Trener Stamm po filmie 'Bokser' namawiał mnie, żebym na dwa lata zostawił aktorstwo, a przygotuje mnie do Mistrzostw Europy w wadze półśredniej. No ale miałem za dużo ciekawych propozycji, żeby zrezygnować z grania" - opowiadał aktor. Do dziś hobbystycznie kontynuuje przygodę z boksem. "W domu mam salkę bokserską. Ćwiczę regularnie 45 minut dziennie" - mówił w 2019 roku.
Daniel Olbrychski wyznał w jednym z wywiadów, że jednym z adoratorów jego mamy był Czesław Miłosz. "Poznali się na studiach w Wilnie. Miłosz studiował bodajże prawo. Byli właściwie rówieśnikami. Potem, kiedy był już na emigracji, pisał do mamy listy i było tajemnicą poliszynela, że podkochiwał się w niej i to z wzajemnością" - Olbrychski mówił "Tele Tygodniowi". Z Miłoszem - wtedy już noblistą, aktor poznał się osobiście we Francji. "Podszedł do mnie i powiedział: - Panie Danielu, pamiętam pana mamę, piękna dziewczyna z Podlasia. Potem pojechała do Warszawy i niestety wyszła za jakiegoś Olbrychskiego. O, przepraszam! - wszystko to powiedział na jednym oddechu. Wziął potem ode mnie numer telefonu do mamy i kiedy przyjechał po raz pierwszy po latach do Polski, zadzwonił do niej jeszcze z lotniska" - opowiadał aktor.
"Filmy filmami, ale ustalmy, co w życiu jest najważniejsze: czasami zawód, sen, sport i rozrywka, ale całe życie - kobiety" - twierdzi Daniel Olbrychski. Pierwszą jego miłością była starsza o sześć lat aktorka Monika Dzienisiewicz. Z początku nazywała swego adoratora kabotynem i zarozumialcem, ale uległa jego czarowi. Rozwiodła się dla niego ze scenografem Wowo Bielickim, w 1967 r. wzięli ślub.
Jedną z kochanek aktora była piosenkarka Maryla Rodowicz. Olbrychski jeździł z nią na koncerty, nosił za nią gitarę.
"Byliśmy szaleni. Potrafiliśmy przez dwa dni jechać konno, wierzchem z Warszawy do Drohiczyna, rodzinnego miasteczka Daniela. 120 kilometrów w jedną stronę! I z powrotem też! Zajęło nam to dwa dni przez pola i lasy, spaliśmy na jakimś sianie, wpadaliśmy do knajp po drodze jak do jakichś salonów na Dzikim Zachodzie, przytraczając konie obok przystanków PKS-u" - relację wokalistki przytoczyła w książce "Dżentelmeni PRL-u" Emilia Padoł.
Życie pary nie było jednak ciągłą idyllą. Gdy aktor zakochał się w Rodowicz, był mężem innej kobiety. Ich wspólny rytm życia zakłócała też ogromna liczba koncertów, jakie grała piosenkarka. Mogli mieć dziecko, ale ciąża Rodowicz skończyła się poronieniem, a ich związek skandalem.
W 1977 r. aktor rozwiódł się z Dzienisiewicz, a rok później poślubił córkę Andrzeja Łapickiego - Zuzannę. Wciąż nie przeszkadzało mu to w kolejnych romansach - owocem krótkotrwałego związku z niemiecką aktorką Barbarą Sukovą jest syn Viktor.
Dopiero u boku trzeciej żony, Krystyny Demskiej, Olbrychski znalazł spokojną przystań. W 1988 r. poznała ich ze sobą Agnieszka Osiecka, mówiąc: "Daniel jeszcze nie spotkał kobiety, która by na niego zasługiwała". Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia - nić sympatii nawiązała się między nimi dopiero pięć lat później. Demska została agentką aktora, a w 2003 r. wzięli ślub w Nałęczowie.
Po wielu latach wędrówek i przygód, Olbrychski osiadł w kraju, uspokoił się, wyciszył. Ma drugi dom pod Kazimierzem Dolnym. W rozmowie z "Filmem" podsumował lata artystycznych tułaczek: "Wiem, czym jest sława, pieniądze, festiwale, nagrody, życie w Nowym Jorku, Hollywood czy w Paryżu. Ale dobrze mi z tym, że mieszkam nad Wisłą. (...) Mogę coś zagrać, ale nie muszę. Gdy ominie mnie jakaś rola, myślę: jaka szkoda, dzięki Bogu".
Daniel Olbrychski ma też córkę Weronikę (1982) ze związku z Zuzanną Łapicką. Nie poszła w ślady ojca, została projektantką mody. Na stałe mieszka w Nowym Jorku.
Olbrychski jest autorem dwóch książek "Wspominki o Włodzimierzu Wysockim" (1990), "Parę lat z głowy" (1997), a także współautorem "Aniołów wokół głowy" (1992). Za swoje ogromne zasługi w dziedzinie filmu i teatru został odznaczony wieloma wyróżnieniami, m.in. Złotym Medalem Gloria Artis, Nagrodą Ministra Spraw Zagranicznych za zasługi w propagowaniu polskiej kultury za granicą, Złotą Kamerą, czy Złotą Maską. "Nie czuję się żadną ikoną"- stwierdził skromnie w rozmowie z "Rewią".
"Cały czas się uczę, również obserwując, jak grają młodsi. A wielkich mistrzów, z którymi miałem okazję pracować, cechowało - poza talentem i charyzmą - to, że nie rozczarowywali w życiu prywatnym. W myśl zasady: im ktoś ciekawszy na ekranie, tym ciekawszy w życiu. Należeli do tego grona m.in. Beata Tyszkiewicz, Pola Raksa, Tadeusz Łomnicki, Gustaw Holoubek, Zofia Kucówna. Zachwycałem się nimi na ekranie i scenie. A poza nią potwierdzali swoją niezwykłość poprzez prostotę, inteligencję i piękny stosunek do ludzi" - twierdzi Olbrychski.
"Wystąpiłem już we wszystkim, w czym można było wystąpić. Role to moje dzieci" - powtarza Olbrychski. Coraz częściej możemy oglądać go w epizodycznych kreacjach. "Jestem już na takim etapie życia, że nie lubię zbyt długo przebywać poza domem, męczą mnie podróże, ciągłe pakowanie walizek i noclegi w hotelach. Natomiast niewielkie role dają mi ten komfort, że na planie przebywam krótko, choć jest to dla mnie dość aktywny i pracowity czas. Kiedy gra się epizody, trzeba być maksymalnie skupionym, robić wszystko, by się nie pomylić" - uważa aktor.
Zobacz również:
"C'mon C'mon": Pogadajmy [recenzja]
"Córka": Kto tu jest tak naprawdę zagubiony? [recenzja]
"Matki równoległe": Jazda na Almodopalaczach [recenzja]
"Psie pazury": Jak Jane Campion wodzi nas za nos [recenzja]
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.