Reklama

"Człowiek z marmuru": Kinowy debiut Krystyny Jandy

W piątek mija dokładnie 45 lat od premiery filmu "Człowiek z marmuru" Andrzeja Wajdy, będącego "syntezą najnowszej historii powojennej Polski". Pierwsza część tzw. "trylogii robotniczej" otrzymała nagrodę FIPRESCI na festiwalu filmowym w Cannes, była też początkiem aktorskiej kariery Krystyny Jandy.

W piątek mija dokładnie 45 lat od premiery filmu "Człowiek z marmuru" Andrzeja Wajdy, będącego "syntezą najnowszej historii powojennej Polski". Pierwsza część tzw. "trylogii robotniczej" otrzymała nagrodę FIPRESCI na festiwalu filmowym w Cannes, była też początkiem aktorskiej kariery Krystyny Jandy.
Krystyna Janda i Jerzy Radziwiłowicz w filmie "Człowiek z marmuru" /ddp images /Agencja FORUM

Akcja "Człowieka z marmuru" rozgrywa się w 1976 roku. Na korytarzu gmachu Telewizji Agnieszka (Krystyna Janda) - dyplomantka szkoły filmowej - przekonuje "ważnego" redaktora o potrzebie powstania filmu o Mateuszu Birkucie (Jerzy Radziwiłowicz), przed laty przodowniku pracy, którego błyskotliwa kariera skończyła się nagle i niespodziewanie gdzieś około roku 1952. Po pertraktacjach dziewczyna dostaje wreszcie taśmę i niezbędny sprzęt. Rozpoczyna prywatne "śledztwo", mające ustalić przyczyny sukcesu i upadku Birkuta...

Poznaje jego dramatyczne życie. Birkut bił rekordy w murowaniu. Przekreślił jednak swą karierę, kiedy stanął zdecydowanie w obronie niesłusznie oskarżonego przyjaciela, Witka. Trafia do więzienia. Po rehabilitacji w 1956 roku wraca na wieś, gdzie zastaje tylko swego syna. Żona Birkuta, Hanka, wyparła się go po aresztowaniu, po czym wyszła za mąż za ajenta gastronomicznego. Agnieszce zostaje odebrane prawo realizacji filmu pod pretekstem nieodnalezienia bohatera. Trafia jednak na ślad syna Birkuta - Maćka, który nosi nazwisko matki. Od niego dowiaduje się, że ojciec nie żyje. Agnieszka postanawia walczyć o prawo do ukończenia filmu. Zjawia się z Maćkiem w telewizji...

Reklama

Andrzej Wajda wyznał, że na pomysł "współczesnego filmu zwróconego do polskiej widowni" wpadł już w 1962 roku. Reżyser Jerzy Bossak zwrócił Wajdzie uwagę na prasową anegdotę. "Do urzędu zatrudnienia przyszedł murarz, ale odesłano go z niczym, bo Nowa Huta potrzebowała już tylko ludzi do odlewni stali. Jedna z urzędniczek przypominała sobie jednak twarz tego człowieka. Tak, to był przecież znany przodownik murarski, gwiazda ubiegłego sezonu politycznego" - wspominał Wajda treść prasowego artykułu.

Chcąc jednak uwspółcześnić opowieść o zapomnianym przodowniku pracy, zdecydował się na wprowadzenie do scenariusza postaci młodej kobiety.

"W łódzkiej Szkole Filmowej wśród wielu wyróżniających się talentów studiowała wtedy Agnieszka Osiecka. Stąd chyba ten pomysł: niech tajemnicę murarza śledzi młoda studentka PWSF, Agnieszka" - wyjaśnił Wajda.

Krystyna Janda: Zdenerwować, zbulwersować, zainteresować

W głównej roli zobaczyliśmy młodą aktorkę Krystynę Jandę, którą wcześniej można było oglądać tylko w spektaklu telewizyjnym "Trzy siostry" Aleksandra Bardiniego.

Wybór niedoświadczonej aktorki nie wszystkim członkom ekipy przypadł go gustu. Jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć okazało się, że cała ekipa jest przeciwko Jandzie. Jeden z asystentów reżysera stwierdził nawet, że Wajda robi straszny błąd, powierzając główną rolę w swoim filmie amatorce.

"Mnie te opinie nie interesowały. Ważniejszy był mój kontakt z Andrzejem. Intuicyjnie czułam, że biorę udział w czymś, co da mi na zawsze pewien kierunkowskaz" - mówi po latach Krystyna Janda.

Wajda miał zdecydować się na Jandę po wypadku, do którego doszło na castingu.

"Kamera ruszyła i natychmiast wypadła z szyn. Za kamerą Edward... (operator Edward Kłosiński, późniejszy mąż aktorki - przyp. red.) Cały czas rejestrował moją twarz, kiedy z hukiem upadał razem z kamerą, a ja... grałam, nawet okiem nie mrugnęłam" - wspominała aktorka w rozmowie z Katarzyną Montgomery.

Po latach aktorka wyznała, że miała z Andrzejem Wajdą cichą umowę. Reżyser poprosił ją, by - stojąc przed kamerą - zrobiła wszystko, żeby całą ekipę... "zdenerwować, zbulwersować i zainteresować".  "Wszystko jedno jakimi środkami..." - twierdzi aktorka.  

Podwójną rolę robotnika Mateusza Birkuta, jak i jego syna - Maćka Tomczyka - zagrał młody aktor krakowskiego Starego Teatru Jerzy Radziwiłowicz, który nie brał udziału w castingu do filmu.

"Wajda po prostu zaproponował, żebym to ja zagrał" - opowiadał aktor w wywiadzie-rzece "Wszystko jest lekko dziwne". "Było poczucie, że to jest dla Andrzeja film niezwykle istotny. Ja tego poczucia zacząłem nabierać w trakcie filmu. (...) Od początku wiedziałem, jak ważną rzecz robimy" - aktor wspominał w rozmowie z Łukaszem Maciejewskim.

Kinowy sukces wbrew państwowej cenzurze

Jeszcze w trakcie zdjęć do "Człowieka z marmuru", w czerwcu 1976 roku, doszło w Polsce do fali protestów i strajków w związku z wprowadzonymi przez rząd Piotra Jaroszewicza wysokimi podwyżkami. Przedstawione w "Człowieku z marmuru" nabrały więc niezwykłej aktualności.

Mimo sceptycyzmu władz, o film Wajdy walczył wicepremier Józef Tejchma. "Pomimo sprzeciwu na różnych szczeblach decyzyjnej drabiny, wprowadził 'Człowieka z marmuru' na ekrany. Widownia dokonała reszty" - wspominał Wajda.

Postanowiono, że film trafi na kinowe ekrany 25 lutego 1977.

"Początkowo - pod wpływem władz - sporządzono tylko kilka kopii. Spodziewano się, że jeśli ‘Człowiek z marmuru’ zostanie pozbawiony jakiejkolwiek reklamy, a wszystkie recenzje - jak nakazał premier Piotr Jaroszewicz - będą negatywne, film przejdzie bokiem i sprawa ucichnie. Stało się jednak inaczej" - pisał historyk kina, Tadeusz Lubelski.

Cegła od dziennikarzy

Mimo iż film okazał się frekwencyjnym sukcesem, nie mógł mieć pozytywnych recenzji w polskiej prasie.

"Mimo że (...) zebrał dwa i pół miliona widzów, Andrzej Wajda dostał za ten film worek z obelgami. W ostatnim dziesięcioleciu była to największa kampania prasowa skierowana przeciw pojedynczemu twórcy, kampania, która stała się probierzem odwagi i uczciwości. Stosunek do niej wyznaczył jaskrawą linię podziału wśród krytyków, publicystów i działaczy, odkrywając porządnych ludzi w miejscach nieoczekiwanych. Zwłaszcza że obrona filmu zakrawała na akt heroizmu, niektórych kosztując posadę" - notował krytyk Krzysztof Kłopotowski.

Kiedy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdański dziennikarze przyznali Wajdzie nagrodę, wręczyli reżyserowi przewiązaną wstążeczką cegłę. Tadeusz Lubelski nazwał ten gest symbolem "jedności całego środowiska, filmowców i krytyków".

"Człowiek z marmuru" został także niespodziewanie pokazany na festiwalu filmowym w Cannes, gdzie otrzymał nagrodę FIPRESCI.

"Paryski dystrybutor moich filmów, Tony Moliere, kupił Człowieka z marmuru’ i otrzymał kopię do opracowania. Tym sposobem dyrektor festiwalu w Cannes - Giles Jacob - mógł obejrzeć w Paryżu ‘niedozwolony’ film i wprowadzić go do programu jako Film Niespodziankę poza konkursem" - wspominał Wajda.

Polski "Obywatel Kane"

Zagraniczni dziennikarze chwalili film. Jan Dawson w "Sight and Sound" nazwał "Człowieka z marmuru" "polskim ‘Obywatelem Kane’em’". "Podobnie jak film Wellesa, film Wajdy analizuje mechanizmy powstawania mitu, pokazuje okoliczności, w jakich powstaje publiczny wizerunek bohatera, jednocześnie badając, jak to było naprawdę, jaka jest wersja ‘nieoficjalna’. Ważny jest tu także wątek mediów, manipulujących opinią publiczną" -  Janina Falkowska podkreśliła podobieństwa między "Człowiekiem z marmuru" a "Obywatelem Kane’em".

Waldemar Piątek zwrócił uwagę w "Leksykon polskich filmów fabularnych", że film Wajdy był "syntezą najnowszej historii powojennej Polski".

"Spina klamrą dwie epoki: lata odbudowy kraju w okresie stalinowskim i rzeczywistość polityczną lat siedemdziesiątych. Pokazuje tragedię ludzi, którzy uwierzyli w sens komunistycznych przemian i zostali zniszczeni przez system. Jest drwiną z mechanizmów biurokratycznych autorytarnego systemu. Pokazuje sposób sprawowania władzy nad kulturą oraz mass mediami i ludzi gotowych na kompromis dla ratowania pozorów niezależności. Film był rozpowszechniany w ograniczonym zakresie, lecz mimo to odegrał ważną rolę w kształtowaniu postaw obywatelskich społeczeństwa lat 80." - zauważył Piątek.

"Człowiek z marmuru" był pierwszą częścią tak zwanej trylogii robotniczej Wajdy. Akcję  "Człowieka z żelaza" (1981) reżyser umiejscowił w Gdańsku podczas wydarzeń sierpniowych 1980 roku. Z kolei "Wałęsa. Człowiek z nadziei" (2013) był spojrzeniem na lata 70. i 80. z perspektywy biografii Lecha Wałęsy.

Zobacz również:

"C'mon C'mon": Pogadajmy [recenzja]

"Córka": Kto tu jest tak naprawdę zagubiony? [recenzja]

"Matki równoległe": Jazda na Almodopalaczach [recenzja]

"Psie pazury": Jak Jane Campion wodzi nas za nos [recenzja]

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Człowiek z marmuru | Andrzej Wajda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy