Reklama

"Bliskie spotkania trzeciego stopnia": Najlepsze sci-fi w historii kina?

45 lat na ekrany kin trafiły "Bliskie spotkania trzeciego stopnia" Stevena Spieberga. Zdaniem pisarza Raya Bradbury'ego to najlepszy film sciene fiction w historii kina.

45 lat na ekrany kin trafiły "Bliskie spotkania trzeciego stopnia" Stevena Spieberga. Zdaniem pisarza Raya Bradbury'ego to najlepszy film sciene fiction w historii kina.
Richard Dreyfuss w filmie "Bliskie spotkania trzeciego stopnia" /Courtesy Everett Collection /East News

Grupa ludzi, których zdawałoby się nic nie łączy, nieoczekiwanie porzuca wszystko i wyrusza na spotkanie nieznanego. Wszyscy odebrali tajemniczy sygnał, który kieruje ich ku niesamowitej górze w stanie Wyoming zwanej Diabelską Wieżą. Okazuje się, że miejsce to wybrali przybysze z kosmosu, którzy lądują na naszej planecie z niezwykłą misją. Sekretu strzeże międzynarodowa ekipa naukowców i wojskowych, którzy oczekują pierwszego w dziejach ludzkości "bliskiego spotkania trzeciego stopnia", czyli bezpośredniego kontaktu z przedstawicielami obcej cywilizacji. Niezwykli goście mają dla nas niezwykłą propozycję: chcą zaprosić wybranych przedstawicieli rodzaju ludzkiego na pokład swego statku - tak przedstawiał się zarys fabuły filmu "Bliskie spotkania trzeciego stopnia".

Reklama

Rój meteorów i piosenka z "Pinokia"

Inspiracji do powstania "Bliskich spotkań trzeciego stopnia" trzeba szukać w dzieciństwie Stevena Spielberga, który jako kilkulatek był świadkiem wraz z ojcem zjawiska "roju meteorów" w New Jersey. Kiedy miał 18 lat, nakręcił pełnometrażowy film science fiction "Firelight". Wiele scen z tego obrazu odtworzył później w "Bliskich spotkaniach trzeciego stopnia". W 1970 roku Spielberg napisał opowiadanie "Experiences", którego bohaterami była grupka nastolatków, będąca świadkami "świetlnego show" na niebie. Trzy lata później, po ukończeniu prac nad filmem "Sugarland Express", podpisał z wytwórnią Columbia Pictures kontrakt na realizację filmu sci-fi.

Początkowo reżyser chciał nakręcić dokument lub niskobudżetowy film o ludziach, którzy wierzą w UFO. Ostatecznie uznał, że jego ambitny pomysł, który zatytułował "Watch the Skies", wymaga o wiele większego budżetu i przystąpił do prac nad scenariuszem, zatrudniając do pomocy Paula Schradera, przyszłego scenarzystę "Taksówkarza". Zmuszony był jednak do odłożenia projektu, kiedy w 1974 roku otrzymał ofertę reżyserii "Szczęk". 

Kiedy po jego sukcesie wywalczył sobie z wytwórnią Columbia Pictures twórczą kontrolę nad kolejnym projektem, okazało się, że współpraca z Paulem Schraderem nie układa się najlepiej. Spielberg narzekał, że ceniony scenarzysta chce przerobić jego tekst na przygodową historię w stylu Jamesa Bonda. Kolejne wersje scenariusza wyszły spod piór Johna Hilla i Davida Gilera, jednak największą inspiracją dla Spielberga okazałą się dopiero piosenka... "When You Wish upon a Star" z disneyowskiego "Pinokia". "Zawiesiłem moją historię na nastoju, jaki wywołała we mnie ta piosenka, na sposobie, w jaki mnie osobiście poruszyła" - przyznał reżyser. Dopiero na etapie postprodukcji zmienił tytuł filmu na "Bliskie spotkania trzeciego stopnia".

Richard Dreyfus: Jak dostał rolę w "Bliskich spotkaniach trzeciego stopnia"?

Główna rola Roya Neary'ego - pracownika elektrowni, który doznaje obsesji na punkcie spotkania z kosmitami, przypadła w udziale Richardowi Dreyfussowi. Pierwszym wyborem Spielberga był jednak Steve McQueen. Mimo iż legendarny aktor był pod wrażeniem scenariusza, uważał, że nie nadawał się do roli (McQueen twierdził, że nie potrafił płakać na zawołanie). Propozycję Spielberga odrzucali też kolejno: James Caan, Dustin Hoffman, Al Pacino, Gene Hackman oraz Jack Nicholson.

Spielberg ujawnił, że Dreyfuss, z którym pracował wcześniej przy "Szczękach", namówił reżysera, by postawił na niego także przy kolejnym projekcie. "Rozpocząłem samodzielnie kampanię, by dostać rolę w tym filmie. Wchodziłem do biura Stevena i mówiłem rzeczy w stylu: 'Al Pacino nie ma poczucia humoru' lub 'Jack Nichoslon jest zbyt stuknięty'. Ostatecznie przekonałem go, by na mnie postawił" - wspominał aktor.

Zaskakującym obsadowym wyborem Spielberga było powierzenie roli francuskiego naukowca Claude'a Lacombe'a legendzie Nowej Fali - Francois Truffautowi. Wcześniej reżyser rozważał zatrudnienie Gerarda Depardieu lub Jean-Louisa Trintignanta . Ostatecznie zdecydował się na francuskiego reżysera, dla którego był to jedyny aktorski występ w karierze (nie licząc epizodów w reżyserowanych przez siebie obrazach).

Rola żony głównego bohatera przypadła w udziale Teri Garr (ubiegała się o nią - bezskutecznie - także Meryl Streep). Obsadę uzupełnili: Melinda Dillon, Bob Balaban i Warren Kemmerling.

"Bliskie spotkania trzeciego stopnia": Ile kosztował film Spielberga?

Kiedy w 1973 roku Spielberg przedstawił wytwórni Columbia Pitures pomysł na "Bliskie spotkania trzeciego stopnia", wycenił budżet produkcji na 2,7 milionów dolarów. Był jednak świadomy, że planowany film będzie o wiele kosztowniejszy. Ostatecznie produkcja "Bliskich spotkań..." pochłonęła niemal 20 milionów dolarów. "Jeśli wiedzielibyśmy, że będzie nas aż tyle kosztował, nigdy nie zdecydowalibyśmy się go nakręcić" - przyznał po latach John Veich z Columbia Pictures.

Ponad 3 miliony dolarów przeznaczono na efekty specjalne. Pracujący przy filmie Douglas Trumbull przyznał, że za te pieniądze można było nakręcić dodatkowy film.

"Bliskie spotkania..." były pierwszą współpracą Spielberga z montażystą Michaela Kahnem, który od tego momentu odpowiadał za montaż wszystkich filmów reżysera. Spielberg przyznał, że żaden z jego obrazów nie był równie wymagający pod względem montażu, jak ostatnie 25 minut "Bliskich spotkań trzeciego stopnia" i ujawnił, że Kahn musiał przejrzeć setki godzin materiału, by znaleźć odpowiednie ujęcia do zakończenia filmu.

Najlepszy film science fiction w historii?

Premiera "Bliskich spotkań trzeciego stopnia" miała miejsce 16 listopada 1977 w Ziegfeld Theatre w Nowym Jorku, miesiąc później obraz trafił do regularnej dystrybucji w USA, a na początku 1978 roku był już wyświetlany na całym świecie. 288 milionów dolarów, które ostatecznie zarobił, sprawiło, że była to wówczas najbardziej kasowa produkcja wytwórni Columbia Pictures.

Nagrodzone dwoma Oscarami (za zdjęcia i efekty dźwiękowe) i wyróżnione siedmioma kolejnymi nominacjami do tej nagrody - w tym za reżyserię, muzykę i efekty specjalne - "Bliskie spotkania trzeciego stopnia" pozostają do dziś jednym z największych osiągnięć w dorobku Stevena Spielberga.

Krytycy nie kryli zachwytu ambitnym przedsięwzięciem. Roger Ebert przyznał, że "finałowe 30 minut należy do najbardziej niezwykłych rzeczy, jakie widział na kinowym ekranie", z kolei Pauline Keal pochwaliła dzieło Spielberga, nazywając je "dziecięcym kinem w najlepszym tego słowa znaczeniu". Legendarny francuski reżyser Jean Renoir uznał zaś amerykańskiego reżysera za kontynuatora literackiej spuścizny Juliusza Verne'a i kinowej tradycji spod znaku Gerogesa Meliesa. Najbardziej rzeczowy był jednak Ray Bradbury, autor "451 stopni Fahrenheita" , który nazwał "Bliskie spotkania trzeciego stopnia" najlepszym filmem sciene fiction w historii. 

Czytaj więcej:

Kevin Spacey: Kolejna osoba oskarżyła aktora o przestępstwa seksualne

Anne Heche: Rodzina zmarłej aktorki pozwana do sądu przez ofiarę wypadku

Hanna Englert studiowała w USA. Dlaczego wróciła do Polski?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bliskie spotkania trzeciego stopnia | Steven Spielberg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy