"Benedetta": Kino religijnego feminizmu?
7 stycznia na ekrany polskich kin trafi nowy film Paula Verhoevena - "Benedetta". Od swojej światowej premiery w Cannes obraz wzbudza także niemałe kontrowersje nad Wisłą. Czy słusznie?
Najnowszy film legendy światowego kina i jednego z największych skandalistów Paula Verhoevena, powstał na podstawie książki Judith C. Brown: "Immodest Acts: The Life of a Lesbian Nun in Renaissance Italy". Historyczka natknęła się na te informacje we florenckich archiwach, gdzie znalazła zapis procesu zakonnicy, który miał miejsce 400 lat temu.
Tytułowa Benedetta zdobyła w swojej społeczności niebagatelny posłuch - tylko sobie znanymi metodami - zarówno pośród swoich współsióstr, jak i całej Pescii. To ona zamykała i otwierała bramy miasta, nawet dla nuncjusza papieskiego.
Była kobietą, która w starciu z kościołem instytucjonalnym w osobie nuncjusza papieskiego nie dość, że nie spłonęła na stosie pomimo grzechu Sodomitów - po dwakroć grzesznego, bo popełnionego przez kobiety, ale po owym pamiętnym procesie lesbijskim - do dziś uznawanym za jedyny udokumentowany w historii Kościoła Katolickiego - przez kilka dekad żyła w tym samym zakonie, już nie jako przeorysza, ale jako osoba konsekrowana. Była również kobietą, która współżyła seksualnie z inną kobietą.
Dlaczego nie spalono grzesznicy na stosie, jak czyniono w tak wielu innych, popartych jedynie podejrzeniami, przypadkach? To jedno z pytań, które mogło zainspirować Paula Verhoevena do nakręcenia "Benedetty".
W rozmowie z "Variety" Verhoeven wyjaśnił, dlaczego podjął ten temat. "Homoseksualizm jest częścią życia, więc powinien być częścią prezentowanych na ekranie ludzkich dramatów. Dlaczego miałbym to ignorować? Pewna część populacji jest homoseksualna, biseksualna i transpłciowa. Taka jest rzeczywistość. Uważam, że historię Benedetty należało opowiedzieć" - podkreślił.
Opowiadając historię życia Benedetty Carlini, Verhoeven odważnie łączy historyczną, pełną politycznych podtekstów opowieść z erotycznym thrillerem i kinem religijnego feminizmu. Tworząc przy tym uniwersalną przypowieść.
"Nie było moją intencją zrobienie filmu aktywistycznego, ale prawdą jest, że ta historia może być postrzegana jako feministyczna. Nie myślę jak aktywiści, gdy zabieram się za zrobienie kolejnego filmu. Interesuje mnie, co w historii jest istotne pod względem narracyjnym czy tematycznym. W tym wypadku - Benedetta" - Paul Verhoeven mówił w jednym z wywiadów.
Krytycy - a przynajmniej ich część - okrzyknęli "Benedettę" błyskotliwą satyrą na Kościół i jego obrzędy, które ukazane zostały przez Holendra jako groteskowy teatr. To również, jak podkreślają niektórzy recenzenci, fascynujący portret kobiet, które, walcząc z opresją patriarchalnego świata, muszą zapłacić wysoką cenę za emancypację. Nie wszystkim jednak odważne dzieło twórcy "Nagiego instynktu" przypadło do gustu.
Podczas gdy krytycy portalu "Indiewire" rozpisywali się o "bluźnierczym stosunku Verhoevena do kościelnych dogmatów", "Variety" z przekąsem zasugerowało, że Holender prawdopodobnie nie zainteresowałby się biografią siostry Benedetty i jej kochanki Bartolomei, gdyby ich łóżkowe ekscesy nie były tak kontrowersyjne. Dość wspomnieć, że w jednej ze scen jako zabawka erotyczna wykorzystana zostaje figurka Maryi.
Holenderski reżyser, który po latach aktywności hollywoodzkiej powrócił do Europy, to jeden z tych, którzy zawsze dotykali tabu z ciekawością neofity i zapałem wynalazcy, przesuwali w sztuce filmowej granice społecznego dyskursu, wzbogacając kino głównego nurtu o autorski sznyt nonkonformisty.
Podczas konferencji prasowej w Cannes reżyser odniósł się do krytyki jego nowego dzieła. "Doprawdy trudno jest mi zrozumieć, jak można nazwać bluźniercą kogoś, kto opisuje to, co się naprawdę wydarzyło, nawet jeśli miało to miejsce w 1625 roku. Większość rzeczy zdarzyła się naprawdę. Oczywiście, wprowadziliśmy trochę zmian, nie jest to w końcu dokument. Ale nie można zmienić historii. To się wydarzyło. Ci ludzie to robili. A opowiadam właśnie o ludziach, nie o Bogu. Myślę, że słowo bluźnierstwo w tym przypadku jest zwyczajnie głupie" - skwitował filmowiec.
W obsadzie filmu zobaczymy gwiazdy europejskiego kina: Virginię Efirę, Charlotte Rampling, Daphné Patakię oraz Lamberta Wilsona.
Zobacz również:
Największe polskie filmowe skandale i wpadki 2021 roku
Skandale w świecie kina w 2021 roku
Najlepsze aktorki 2021
Najlepsi aktorzy 2021 roku
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.