Reklama

Adele Haenel rzuca kino! "Seksistowski i rasistowski świat"

W bogatej filmografii Adele Haenel jest ponad trzydzieści produkcji. Wydawać by się mogło, że główna rola w filmie "Portret kobiety w ogniu" otworzy przed aktorką jeszcze więcej możliwości. Niespodziewanie, Haenel nie wystąpiła już później w ani jednej produkcji i nie zamierza tego robić. W najnowszym wywiadzie aktorka wyznała, że zrezygnowała z kariery z powodu panującej w przemyśle filmowym niechęci do zmian, a także rasizmu i patriarchatu.

W bogatej filmografii Adele Haenel jest ponad trzydzieści produkcji. Wydawać by się mogło, że główna rola w filmie "Portret kobiety w ogniu" otworzy przed aktorką jeszcze więcej możliwości. Niespodziewanie, Haenel nie wystąpiła już później w ani jednej produkcji i nie zamierza tego robić. W najnowszym wywiadzie aktorka wyznała, że zrezygnowała z kariery z powodu panującej w przemyśle filmowym niechęci do zmian, a także rasizmu i patriarchatu.
Adele Haenel / Pascal Le Segretain /Getty Images

"Nie występuję już w filmach z powodów politycznych. Przemysł filmowy jest przeciwny zmianom, rasistowski i bez dwóch zdań patriarchalny. Jesteśmy w błędzie, jeśli mówimy, że rządzący nim chcą dobrze, ale tylko czasem im nie wychodzi. Jedyną rzeczą, która może to zmienić, jest walka. I w moim przypadku odejście z przemysłu jest właśnie walką. Odchodząc na dobre z tej branży, chcę zostać częścią innego świata, innego kina" - wyznała Adele Haenel w rozmowie z niemieckim magazynem "FAQ".

Reklama

Adele Haenel rezygnuje z grania w filmach. "Seksistowski i rasistowski świat"

Kolejnym filmem Haenel po zagraniu w "Portrecie kobiety w ogniu" miał być fantastyczno-naukowy "The Empire" Bruno Dumonta. Aktorka ostatecznie zrezygnowała jednak z tego projektu z powodu tematyki filmu i jego obsady. Haenel już wcześniej nosiła się z pomysłem rezygnacji z kariery filmowej, ostatecznie podjęła taką decyzję właśnie za sprawą tego projektu. 

"Na pierwszy rzut oka wyglądało to na fajną zabawę. Takiego Luke’a Skywalkera w kosmosie. Pod tą zabawną fasadą krył się jednak mroczny, seksistowski i rasistowski świat, którego trzeba było bronić. Scenariusz pełen był dowcipów o kulturze unieważniania i przemocy seksualnej. Próbowałam rozmawiać o tym z Dumontem, bo myślałam, że możliwy jest taki dialog. Chciałam wierzyć, że to wszystko nie było zamierzone. Ale było celowe. Lekceważenie tych rzeczy było zamierzone" - wyznała Haenel.

"Gdybym została teraz w przemyśle filmowym, byłabym feministką, która pozwala na istnienie tego męskiego, patriarchalnego systemu. Marzę, żeby wszyscy to w końcu pojęli. Przemysł filmowy broni kapitalistycznego, patriarchalnego, rasistowskiego i seksistowskiego świata pełnego strukturalnych nierówności. A to oznacza, że przemysł ten współpracuje na rzecz globalnego porządku ekonomicznego, w którym nie wszyscy jesteśmy równi" - zakończyła swoje wyznanie Haenel. 

Aktorka nie zamierza jednak zmieniać zawodu - chce kontynuować karierę aktorską w teatrze.

Zobacz też:

"Boscy": Uszczypliwa satyra na branżę filmową [recenzja]

Juliusz Machulski otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Lublin

Chris Rock wreszcie skomentuje atak Willa Smitha na Oscarach

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film


INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Portret kobiety w ogniu | Adele Haenel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy