"Sonic 2: Szybki jak błyskawica": Jim Carrey robi, co może [recenzja]

Jim Carrey w filmie "Sonic 2. Szybki jak błyskawica" /UIP /materiały prasowe

W latach 90. XX wieku Sonic był jedną z ikon gier wideo. W pewnym momencie stawiano go na równi z braćmi Mario. Niestety, dobre czasy dla poruszającego się z niesamowitą prędkością jeża dawno minęły. Nostalgia za nim i jego barwną kompanią jest jednak silna, szczególnie w Stanach Zjednoczonych.

"Sonic 2. Szybki jak błyskawica": Tu wszystkiego jest więcej

"Sonic. Szybki jak błyskawica" Jeffa Fowlera z 2020 roku był przeładowany miłością do postaci. W żadnym wypadku nie był to film wybitny, ale na bezrybiu dobrych adaptacji gier wideo i tak wydawał się zaskakująco udaną rozrywką dla całej rodziny. W sequelu wszystkiego jest więcej i wszystko jest większe - Sonic (Ben Schwartz) skacze z miejsca na miejsce, towarzyszą mu inne humanoidalne zwierzaki, maszyny złego Doktora Robotnika mają po kilkadziesiąt metrów wysokości, a wcielający się w niego Jim Carrey wygina swoje ciało do granic możliwości. Mimo to "Sonic 2: Szybki jak błyskawica" okazuje się filmem nieco gorszym od pierwszej części.

Reklama

Fabuła wydaje się prosta. Po kilku miesiącach Robotnikowi udaje się uciec z grzybowej planety i powrócić na Ziemię. Jego cel jest jasny - zdobyć władzę nad światem, a wcześniej zemścić się na Sonicu. Towarzyszy mu Knuckles (Idris Elba) z rasy niesamowicie silnych kosmicznych kolczatek, który sam ma do beztroskiego jeża kilka spraw. Sonic także zyskuje nowego towarzysza - dwuogonowego liska Tailsa (Colleen O'Shaughnessey), niezbyt odważnego, ale za to mającego smykałkę to wszelakich wynalazków. Obie pary wyruszają w poszukiwaniu tajemniczego artefaktu, dającego swemu właścicielowi nieograniczoną moc.

Całość ma konstrukcję podobną do gry komputerowej. Jeż i lisek napotykają problem, a po jego rozwiązaniu przeskakują do nowego świata. Z amerykańskiego miasteczka do zaśnieżonych szczytów Syberii, z obowiązkowego poziomu wodnego do zaginionej świątyni i tak dalej. Wszystko zostaje zwieńczone walką z bossem.

Niestety, pozorna prostota niszczona jest przez liczne, prowadzone równolegle wątki. Mamy opiekunów błękitnego narwańca, małżeństwo Wachowskich (James Marsden i Tika Sumpter), którzy jadą na wesele. Jest wojsko, które w dalszym ciągu poluje na Sonica. W końcu swoje pięć minut dostaje też Knuckles, który ma słabość do długich monologów, wyjaśniających historię jego rasy. Wszystko to wpływa negatywnie na dynamikę filmu. Wydaje się, jakby zabrakło czasu, by ociosać scenariusz.

Jim Carrey daje z siebie wszystko, ale dłużyzny bolą

Irytuje to tym bardziej, że każdy z wielu wątków ma swoje momenty. Finał wycieczki Wachowskich na Hawaje jest wybuchowy, a Knuckles sprawdza się jako kontrapunkt dla Sonica - przeważnie małomówny, wyniosły, nierozumiejący licznych popkulturowych odniesień rzucanych przez swojego przeciwnika. Niestety, w tym kształcie całość wydaje się za długa i zbyt zagmatwana, co najbardziej da się we znaki najmłodszym odbiorcom filmu - tylko na moim seansie kilku milusińskich uprosiło swoich rodzicieli o wcześniejsze opuszczenie sali kinowej, a kilku innych przestało interesować się filmem i zaczęło bawić się pod ekranem.

Dłużyzny bolą tym bardziej, że w swoim dobrych momentach film Fowlera to wciąż - wzorem pierwszej części - wesoła i kolorowa przygoda dla całej rodziny z barwną obsadą. Carrey - czy jak zapowiada, to jego ostatnia rola? - daje z siebie wszystko, szarżuje niemiłosiernie, ale ma to swój urok i częściej od zażenowania wywołuje śmiech. Nowi przyjaciele Sonica są nader sympatyczni, sam protagonista w interpretacji Bena Schwartza także nie stracił nic ze swojego uroku. To wciąż duże dziecko, które chce jak najlepiej i jak najszybciej, ale musi się jeszcze nauczyć, że - cytując klasyka - "z wielką mocą idzie wielka odpowiedzialność".

Za oceanem nowe przygody jeża już swoje zarobiły, trzecia część wydaje się więc niemal pewna. Mam nadzieję, że tym razem nie powstanie ona jak najszybciej, a twórcy pozwolą sobie na nieco więcej czasu w dopracowaniu historii i kolejnych atrakcji. Po prostu szkoda, by tak fajna ferajna, jak Sonic, Tails, Knuckles i ich antagonista z bujnym wąsem, tracili swój potencjał wraz z kolejną niedogotowaną kontynuacją.

6/10

"Sonic 2: Szybki jak błyskawica" (Sonic the Hedghehog 2), reż. Jeff Fowler, Japonia/USA 2022, premiera kinowa: 22 kwietnia 2022 roku.

Zobacz również:

"Wiking": Zabić czy być zabitym? Oto jest pytanie [recenzja]

"Nieznośny ciężar wielkiego talentu": Nicolas Cage jest cholerną legendą! [recenzja]

"Memoria": Dźwięki traumy [recenzja]

"Wszystko wszędzie naraz". Śmierć, podatki i multiświat [recenzja]

"Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a": Prawo (nie najlepszej) serii [recenzja]

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy