Film "Screamboat. Krwawa mysz" to kolejna próba reinterpretacji klasycznej postaci animowanej w mrocznym, groteskowym stylu. Inspirowany "Steamboat Willie", jest po brzegi wypełniony fatalnymi dialogami, kiczowatą scenografią i równie umowną charakteryzacją. Mimo to seans może sprawić sporo frajdy pod warunkiem, że widz ma pełną świadomość, z jakiego rodzaju kinem ma do czynienia.
- Pasażerowie nocnego promu na Staten Island szykują się na niedługą, spokojną podróż do domu, nie podejrzewając, że większość z nich nie dobije do portu. Na skutek tajemniczej anomalii zwykła szara mysz przybiera postać łudząco podobną do pewnej gwiazdy dziecięcych kreskówek. Zamiast jednak emanować ciepłem i bawić najmłodszych, pulsuje nienawiścią.
- "Screamboat. Krwawa mysz" to film w reżyserii Stevena LaMorte'a. W roli tytułowej myszy wystąpił znany z serii "Terrifier" David Howard Thornton. Na ekranie partnerują mu: Allison Pittel, Amy Schumacher, Jesse Posey i Tyler Posey.
- Film w polskich kinach ukazał się 4 kwietnia 2025 r.
W ostatnich latach obserwujemy niepokojący trend tworzenia mrocznych wersji klasycznych animacji. Wiele postaci trafiło ostatnio do domeny publicznej, więc filmowcy mogą je legalnie przerabiać. Większość upatruje w demonizowaniu uwielbianych przez dzieciaki na całym świecie postaci szansy na rozgłos i zarobek. Mieliśmy już dwie części krwawej wersji Puchatka ("Puchatek: Krew i miód"), przed nami premiery produkcji m.in. z mściwym jelonkiem Bambi w roli głównej. W kwietniu na ekranach polskich kin ukazał się zainspirowany klasyczną animacją "Steamboat Willie", czyli narodzinami słynnej Myszki, film o tytule "Screamboat: Krwawa Mysz". Choć absurd goni tu absurd, to w przeciwieństwie do wspomnianych Puchatków, twórca zdaje się doskonale wiedzieć, że wypuszcza na świat coś kompletnie złego – i właśnie z tego zła otwarcie żartuje.
Grupa rozwrzeszczanych, imprezowych koleżanek wsiada na nocny rejs promem, żeby uczcić urodziny jednej z nich. Wśród nich jest jednak jedna dziewczyna "inna niż wszystkie" – spokojniejsza, bardziej wycofana, jakby nie do końca pasująca do tego chaosu. To właśnie ona odłącza się od grupy i poznaje tajemniczego pracownika promu, z którym zaczyna nawiązywać bliższą relację. Tymczasem na pokładzie pojawia się pasażer na gapę – mordercza postać przypominająca Myszkę Miki z dawnych czarno-białych kreskówek. Ma tylko jeden cel: przejąć statek i wyeliminować wszystkich uczestników rejsu. Rozpoczyna więc detronizację pasażerów, choć metody przypominają raczej pułapki rodem z "Kevina samego w domu" niż klasyczny, pełnokrwisty horror.
Co ciekawe, mysz nie została wygenerowana komputerowo. Wcielił się w nią David Howard Thornton, znany fanom kina grozy z serii "Terrifier", a za kostium odpowiada studio Quantum Creation FX. Charakteryzacja wygląda jak z piekła rodem, zwłaszcza twarz naszej osobliwej myszki. Osobiście bohater ten kojarzy mi się bardziej z "Pierniczkiem okrutniczkiem" niż z jakimkolwiek złoczyńcą z prawdziwego zdarzenia. Sam film natomiast spokojnie można postawić obok "The Room" – klasyka kina tak złego, że aż dobrego.
Fabuła została obudowana klimatem rodem z VHS-owego koszmarku. Niskobudżetowa scenografia, kiepskie oświetlenie i bardzo słabe aktorstwo królują od pierwszej do ostatniej minuty. Nie mogłam się jednak oprzeć wrażeniu, że wszystko to zostało zrobione celowo. Z jednej strony jako pastisz i parodia tego typu produkcji, z drugiej bez żadnych ambicji, by uczynić z niej horror dekady. Widać, że twórcy mieli świadomość tego, że kręcą kino klasy Z i wykorzystali to na swoją korzyść. Szczególnie udanie przedstawiono archetyp grupy głupiutkich imprezowiczek. To w końcu stały element VHS-owych horrorów, a w omawianym przeze mnie filmie bohaterki te zostały przerysowane do granicy możliwości, potęgując jednie absurdalność poszczególnych wydarzeń.
To nie jest horror dla każdego. Ja na seansie bawiłam się nieźle, ale głównie dlatego, że miałam świadomość tego, w czym biorę udział. W bardzo złym kinie, które zamiast przerażać, może jedynie bawić. Zresztą sami twórcy określają "Screamboat. Krwawą mysz" jako czarną komedię. Myślę, że produkcja ta trafi w gusta fanów "najlepszych z najgorszych", takich jak wspomniany "The Room" czy "Sharknado". W dodatku finał "Screamboat" sugeruje, że powstanie kolejna część.
3/10
"Screamboat. Krwawa mysz", reż. Steven LaMorte. USA. Data premiery w Polsce: 4 kwietnia 2025 r.
Czytaj więcej: "Małpa" to szalony rollercoaster, od którego trudno się oderwać