Tak złe, że aż dobre. Filmy, które swoją porażką przeszły do historii
Są filmy, które przechodzą do historii dzięki przełomowości, charakterystycznemu stylowi czy poruszającej fabule. Są jednak również dzieła zupełnie temu przeciwne, cechujące się żenującymi dialogami, drętwym aktorstwem i budzącymi przerażenie (często nie w zamierzony sposób) efektami specjalnymi. Przed Wami kilka propozycji filmów, które są tak złe, że z biegiem lat zyskały miano kultowych. Pamiętajcie jednak o jednym - oglądacie je na własną odpowiedzialność.
Film Tommy’ego Wiseau w rankingu filmów tak złych, że aż dobrych jest pozycją obowiązkową. Otrzymał on miano najgorszego filmu świata i nie stało się tak bez powodu. Mamy tu do czynienia z kinem całkowicie autorskim - Wiseau zajął się bowiem reżyserią, scenariuszem, produkcją oraz (na domiar złego) odegrał główną rolę. Dialogi są absurdalne, choć równie chętnie w żartach widzów cytowane ("Oh, hi Mark!"), natomiast nieudolna gra aktorska jedynie potęguje uczucie narastającej z każdą minutą żenady. Trudno szukać tu logiki czy konsekwencji, jednak jedno jest pewne - "The Room" stał się majstersztykiem wśród złych filmów. A sam Wiseau, który do końca wierzył w swój projekt, ostatecznie osiągnął upragnioną sławę.
Na jego podstawie powstał film "The Disaster Artist" (2017, reż. James Franco), który opowiadał o kulisach tworzenia niezapomnianego dzieła. Ponadto, już w czerwcu do Polski przyjedzie Greg Sestero, odtwórca jednej z głównych ról w "The Room". Spotkania z aktorem będą się odbywać w ramach cyklu "Najlepsze z Najgorszych".
Globalne ocieplenie przyczynia się do mutacji ptasiej grypy. Zarażone nią orły zyskują nowe umiejętności. Ptaki (w postaci GIFów!) zostały wklejone do filmu na etapie postprodukcji, co jedynie potęguje sztuczność całego dzieła i konsternację wśród widzów. Do tego jeszcze tragiczne dialogi, aktorstwo i montaż - więc mamy dzieło kompletne. Choć "Ptakodemia" promowana była jako horror, to jedyne łzy, jakie mogą popłynąć podczas seansu, to te ze śmiechu.
Inspiracją dla wietnamskiego twórcy miały być "Ptaki" (1963) Alfreda Hitchcocka, co w zasadzie jest jedynie obrazą dla słynnego reżysera.
Był atak ptaków, teraz czas na... rekiny. Fabuła opowiada o huraganie, który wywołuje powódź Los Angeles i sprowadza na jego wybrzeże wiele wygłodniałych zwierząt. Na domiar złego, do miasta nadciągają trzy trąby powietrzne, które... przenoszą jeszcze więcej morskich bestii. Bohaterowie muszą walczyć z rekinami, które napierają na nich ze wszystkich stron. Za produkcję odpowiada The Asylum - firma słynąca z wykorzystywania motywów z popularnych hitów na rzecz absurdalnych historii. Ich dzieła określa się mianem "mockbusterów", czyli "pseudo-przebojów".
Film doczekał się aż sześciu kontynuacji. Na nasze (nie)szczęście są one równie złe.
Ed Wood był twórcą szeregu niskobudżetowych dzieł. Jego filmy zostały "docenione" dopiero po jego odejściu, gdy uhonorowano go Nagrodą Złotego Indyka dla najgorszego reżysera w historii kina.
Wiele elementów tła było wykonanych jak najmniejszym kosztem - za statki kosmiczne służyły sklejone talerze zawieszane na żyłkach, część scenografii stanowiły zabawki dla dzieci, a za kostiumy służyły prywatne ubrania aktorów. Ponoć film miał być też montowany przy użyciu gum do żucia. Niedługo po rozpoczęciu zdjęć zmarł odtwórca głównej roli, znany z kultowego przedstawienia Hrabiego Draculi (1931), węgierski aktor Bela Lugosi. Przez tą nieszczęśliwą okoliczność Tom Mason, który przejął jego zadania, musiał na czas kręcenia zasłaniać swoją twarz peleryną.
Jeżeli chcecie bliżej poznać historię samego reżysera, możecie sięgnąć po jego filmową biografię o tytule "Ed Wood" (1994), wyreżyserowaną przez Tima Burtona.
Współcześnie również powstaje sporo złych i głośnych filmów. Dobrym tego przykładem jest horrorowe wydanie przygód Kubusia Puchatka i reszty zwierząt ze Stumilowego Lasu, czyli mający premierę w zeszłym roku "Puchatek: Krew i Miód". Historia opowiada o metamorfozie bohaterów z bajki, która zaszła w nich po porzuceniu przez Krzysia. W wyniku samotności i braku pożywienia stają się pełni gniewu i spragnieni zemsty. Choć sam pomysł w teorii wydaje się być interesujący, to realizacja, aktorstwo i sposób rozwoju fabuły pozostawia wiele do życzenia. Historia otrzymała w tym roku aż 5 Złotych Malin: za najgorszy film, reżyserię, scenariusz, remake oraz najgorszą ekranową parę (Puchatek i Prosiaczek).
Losy Puchatka-mściciela będą mieć swoją kontynuację; premiera kinowa w Polsce czeka nas już 31 maja.