To nadal w Polsce temat tabu. "Ludzie się spowiadają w zaciszu gabinetowym"

Dorota Pomykała /Wojciech Strozyk/REPORTER /Reporter

Dorota Pomykała, ceniona polska aktorka, w rozmowie z Interią opowiedziała m.in. o swoim udziale w nowej polskiej komedii "Seks dla opornych", którą można oglądać w kinach od 17 października. Aktorka podzieliła się również osobistą historią z życia rodzinnego i zdradziła, jaką zasadą kieruje się na co dzień.

Dorota Pomykała jest absolwentką Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Od początku kariery związana jest ze Starym Teatrem  im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. Na ekranie debiutowała epizodem w filmie "Aktorzy prowincjonalni" w reżyserii Agnieszki Holland. Przełomem w jej karierze filmowej była rola Joli w filmie "Wielki Szu" (1982) w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego.

Reklama

Pomykała wystąpiła w wielu filmach, spektaklach i serialach – jest uznawana za jedną z czołowych aktorek polskich. W ostatnich latach zyskała szerokie uznanie za kreację w filmie "Kobieta na dachu", za którą otrzymała m.in. nagrodę na festiwalu Tribeca Film Festival w Nowym Jorku oraz Orła za najlepszą główną rolę kobiecą.

Dorota Pomykała w rozmowie dla Interii. To nadal w Polsce temat tabu

Obecnie na ekranach kin można oglądać najnowszą polską komedię o tytule "Seks dla opornych". Dorota Pomykała zagrała w nim epizodyczną, lecz jakże zabawną rolę pani sprzątającej w hotelu. Z okazji premiery mieliśmy okazję porozmawiać z aktorką. Zapraszamy do obejrzenia i przeczytania wywiadu!

Justyna Miś, Interia: Spotkałyśmy się dzisiaj, by porozmawiać o nowej polskiej komedii o tytule "Seks dla opornych". Czy może pani opowiedzieć o kulisach angażu? Co zdecydowało, że zgodziła się pani zagrać w tym filmie?

Dorota Pomykała: - Nie musiałam być na castingu, to mój agent zadzwonił do mnie, że jest taka propozycja. Po "Kobiecie na dachu", którą najbardziej kojarzę z moim ostatnim wydaniem filmowo-kinowym, gdzie rola była zupełnie inna niż propozycja, którą dostałam w "Seksie dla opornych", pomyślałam sobie, że to ciekawe zdarzenie dla mnie. Tam – dramat mojej bohaterki, bardzo skupiony, wewnętrzny, a tu – ktoś, kto zakłada fartuch i chodzi po korytarzu z wielkim, ciężkim wózkiem. Bardzo doceniłam pracę sprzątaczek. Zawsze ją doceniałam. Gdy przebywam w hotelach, proszę te panie pokojowe, żeby mi nie sprzątały, żeby się nie męczyły, żeby sobie odpoczywały od mojego pokoju. Bo dlaczego ja mam zmieniać pościel po jednym dniu? W domu tego nie robię, to czemu mam robić w hotelu? Wkładam cegiełkę w ich zdrowie i oszczędzanie sił. Natomiast ta rola bardzo mnie zaintrygowała, bo to nie taka naturalna, normalna sprzątaczka, tylko taka, co to wszystko wie, zwłaszcza o seksie. Ona w tym hotelu, w którym pracuje, czuje się prawie jak w domu: wie, po co tam się przyjeżdża, co tam się dzieje, jakie odgłosy dochodzą zza ścian, jak reagować, a właściwie – jak nie reagować. I jak służyć pomocą, gdy ktoś takiej potrzebuje.

Powiedziałabym, że pani bohaterka jest taką obserwatorką wszystkich wydarzeń w hotelu. Trochę jak widzowie: to, co dzieje się za drzwiami pokoi hotelowych, widzi lub słyszy ona, a my razem z nią.

- Mam nadzieję, że to komicznie wyszło. Spotkaliśmy się z reżyserem i wyczuliśmy swoje poczucie humoru. To są takie ciekawe role do grania, odmienne od, po pierwsze, "Kobiety na dachu"… W międzyczasie była premiera filmu Nataszy Parzymies "Moje stare", gdzie też była taka dramatyczna rola, a ta wydaje mi się być komediową. Okazało się, że potrafię je grać, więc cieszę się, że mój wachlarz nie jest taki ukierunkowany, tylko w miarę szeroki. Może przyniesie mi to jakieś ciekawe kolejne wyzwania kinowe. Bo w serialu to właściwie w tej chwili w "Panu Mamie" gram, gdzie przez wakacje byłam długo związana z Warszawą i nagrywaliśmy.

"Kobieta na dachu" i "Moje stare" to główne role. A jak pani, jako aktorka z wieloletnim doświadczeniem, podchodzi do ról drugoplanowych, jak w "Seksie dla opornych"?

- Dla mnie nie ma czegoś takiego jak rola drugoplanowa, trzecioplanowa, czy pierwszoplanowa. Nie mam takiej klasyfikacji. Mnie ciekawi materiał. Ciekawi mnie postać, którą dostaję do zagrania, i jeśli ona jest ciekawa, to wtedy nie przeliczam na kilogramy. Niby epizod, a może okazać się znaczący, bo widz zapamięta wizję, rozbawi go, rozśmieszy i pozostanie w pamięci. Czasami proszą mnie studenci szkół filmowych, bym zagrała coś w ich projektach. Wtedy też mówię: nie mierzę ról w taki sposób. Liczy się, czy mam coś do powiedzenia, czy mnie to zaciekawi, czy mogę coś przekazać przez tę rolę. [...]

Zatrzymajmy się chwilę przy tym tytułowym "Seksie...". Czy według pani seks jest dalej tematem tabu wśród Polaków i w polskim kinie?

- Podejrzewam, że tak. To jest taki temat, z którego ludzie się spowiadają w zaciszu gabinetowym i pytają, co zrobić, żeby było inaczej. Młode pokolenie prawdopodobnie podchodzi do tego już inaczej. Pewnie myli seks z samym zabiciem samotności. Możliwe, że tak się to odbywa, bo, nie badałam tego tematu, więc trudno mi powiedzieć, ale podejrzewam, że jeśli śmiejemy się na filmie pod tytułem "Seks dla opornych", jeśli poruszane są tam różne newralgiczne punkty, to znaczy, że to nas dotyczy. Przeczuwam więc, że tak, seks jest tematem tabu.

W filmie pokazane są dwie pary z różnym stażem. Jedna świętuje 25 lat małżeństwa, druga jest na bardzo wczesnym, początkującym etapie. Czy w pani odczuciu problemy związkowe są uniwersalne, czy raczej zależą od pokolenia?

- My tak naprawdę nie zaglądamy do domów wszystkich ludzi, żeby wiedzieć, co tam się dzieje. Czasami takie wyzwolenie, które widać na zewnątrz, wcale nie jest tym, co dzieje się w zaciszu. Nam się wydaje, że Francuzi są wyzwoleni, Amerykanie to już w ogóle… A może wcale tak nie jest? Na przykład gdy pojechaliśmy z bardzo głębokim, kameralnym filmem "Kobieta na dachu" na festiwal do Tribeki, nie bez powodu moja bohaterka dostała główną nagrodę z rąk Roberta De Niro. Amerykanki płakały i mnie to zaskoczyło. Wydawało się, że to bardzo wyzwolony kraj, wszystko jest dla nich naturalne, a my tu w Polsce tacy ponurzy chodzimy. Okazało się jednak, że one potem mówiły, że w domu mają taką samą sytuację. Film "Kobieta na dachu" pojechał też na Wschód i okazało się, że tam również są problemy. Kobiety w dojrzałym wieku rozchodzą się w sypialniach do swoich pokoi. Każdy ma swój pokój, mąż ze swoim telewizorem siedzi, kobieta ze swoim, nie spotykają się już przy wspólnych śniadaniach, trudno mówić o zbliżeniu, dotyku, czułości, seksie.

- O tym też jest film "Kobieta na dachu". Okazało się, że i na Wschodzie, i na Zachodzie jest podobnie. Kiedyś w Elblągu zaczepiła mnie młoda para – myślałam, czego dzieciaki mogą ode mnie chcieć? Okazało się, że oglądali "Kobietę na dachu". [...] Najpierw są motyle w brzuchu, poznawanie się, pragnienie dotyku, pocałunku, przytulenia. Budzimy się rano z tym człowiekiem i wciąż przeżywamy tę fascynację. Stopniowo przychodzi opatrzenie, przestajemy być dla siebie tak atrakcyjni, potem pojawiają się dzieci i obowiązki – mąż ciężko pracuje, ona też.

W filmie "Seks dla opornych" małżeństwo ze starszym stażem decyduje się, żeby przeczytać książkę właśnie "Seks dla opornych" i pracować nad związkiem. Myślę, że to jest właśnie przesłanie: żeby się spotkać w jednym punkcie, trzeba pracować i dowiadywać się nowych rzeczy, chociaż na początku główny bohater, grany przez Piotra Adamczyka, jest dość niechętny.

- Na pewno jest to trudne. Do tanga trzeba dwojga. Jeśli jednej stronie nie chce się współpracować, to nic z tego nie wyjdzie. Naprawdę w tym opatrzeniu, w tym, że zna się tę osobę na pamięć, staje się ważny każdy szczegół. Jedno mogę powiedzieć – teraz są inne czasy. Z przykrością stwierdzam, że wokół mnie coraz więcej rozwodów, pary, małżeństwa rozpadają się. Byli ze sobą 20, 30 lat i nagle się rozpadają. Moi rodzice żyli ze sobą 60 lat, dożyli 80 lat. Teraz jest taka moda: "wymieńmy pralkę, kupmy nową, jak się zepsuje". Moi rodzice, roczniki 1929 i 1930, Stasia i Kaziu, pewnie cieszą się, że o nich teraz opowiadam. Mam nadzieję, że są gdzieś w górze i są tam szczęśliwi. Przetrwali – to jest wielki szacunek dla nich, bo pewnie się sprzeczali i dużo było różnych rzeczy. Mój tata nawet rok po śmierci mamy, gdy go zaprosiłam na taką dość wesołą sztukę, powiedział: "Nie, córeczko, jeszcze nie minął rok, ja ślubowałem mamie, że dotrzymam jej kroku do końca życia i mam żałobę. Nie widzę powodu, żeby się śmiać. Chcę myśleć o niej, chcę się na niej skupić". Wydaje mi się, że pielęgnowanie takich wartości, posiadanie kręgosłupa moralnego, ma duży sens, bo to nas trzyma.Warto poczekać, warto pielęgnować wartości, warto walczyć o to, żeby czarne było czarne, a białe – białe. Oczywiście, w życiu człowieka zdarzają się błędy, każdy je popełnia, nie ma osoby bez żadnego błędu, grzechu, ale warto z tego wyjść i pamiętać o swoich wartościach. Jeśli ma się system wartości, człowiek czuje się silniejszy i pełniejszy wewnętrznie.

Moi rodzice są razem już od ponad 20, prawie 30 lat. Ja, jako osoba dwudziestosiedmioletnia, mam w sobie właśnie taki strach. Widząc osoby rozwodzące się wokół, boję się, że mnie kiedyś to też może spotkać, że to jest ryzyko, iż nie wszyscy będą mieli takie wartości, jakie wyniosłam z domu.

- Jestem wyznawczynią teorii, że nie zamartwiam się o przeszłość, bo już jej nie ma. Nawet ten moment, kiedy wchodziłam do państwa studia, już minął – jest tylko to, co nazywamy "tu i teraz". To teraz taka modna filozofia, ideologia, żeby się tym posługiwać. Nie jest to łatwe, ale można praktykować, w ogóle nie myśleć o tym, co będzie. Pani nie wie, ja też nie wiem, co będzie za pięć minut. Nie ma sensu tracić energii na zamartwianie się. [...] Nie cofniemy czasu, nic z nim nie zrobimy. Możemy wyciągnąć wnioski, jeśli chcemy myśleć, rozwijać się, uduchawiać, ale tracenie energii na "a mogłem, a mogłam" zabiera siłę i chęć do życia. Tak samo jest z zamartwianiem się o przyszłość, o los. Nie wszyscy jesteśmy przygotowani do takiego myślenia, trzeba to poćwiczyć, żeby weszło w krew. To naturalne, że w naszej ludzkiej konstrukcji martwimy się.

Czytaj więcej: Agnieszka Holland: Franz Kafka przypomina dzisiejsze "zetki"

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dorota Pomykała | Seks dla opornych
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL