Piotr Stramowski o filmie "Pokusa": Zło też jest seksi [wywiad]
- Przyznaję, że coś jest w tych czarnych charakterach. Być może zło też jest seksi i bardzo kuszące dla wielu z nas. (...) "Pokusa" jest filmem dla wszystkich, ale dorosłych widzów - wyznał Piotr Stramowski, który w produkcji Marii Sadowskiej gra jedną z głównych ról. Tytuł trafi na ekrany polskich kin 27 stycznia.
"Pokusa" to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami opowieść o sekretach gwiazd sportu i show biznesu. "To nie będzie zwykły film, tylko taki, który ma być początkiem rewolucji, także seksualnej. Widz znajdzie w nim przekraczanie granic, błyskotliwe dialogi, skandale, zakazany romans, emocje, intrygi i tajemnice - zapowiadali twórcy.
Reżyserką filmu jest Maria Sadowska, autorka takich hitów, jak: "Dziewczyny z Dubaju" oraz "Sztuki kochania. Historia Michaliny Wisłockiej".
Główna bohaterka to Inez (w tej roli 22-letnia Helena Englert). To młoda, aspirująca dziennikarka, która marzy o miłości i etacie w prestiżowym wydawnictwie. Gdy już trafi do wyśnionego raju, problemy zaczną się mnożyć. Co więcej, u jej boku pojawi się aż dwóch przystojnych mężczyzn. Obaj tajemniczy i nieobliczalni. W "Pokusie" młoda kobieta brutalnie zderzy się ze światem osób z pierwszych stron gazet i plotkarskich portali. Wda się w romans z szefem, a także wpadnie w oko przystojnemu piłkarzowi. Przy okazji Inez zacznie prowadzić śledztwo, którego rezultaty przekroczą jej najśmielsze oczekiwania. W pewnym momencie dziennikarka znajdzie się w potrzasku.
W filmie zobaczymy plejadę najpopularniejszych polskich aktorów: Piotra Stramowskiego, Joannę Liszowską, Piotra Głowackiego, Klaudię El Dursi, Olę Ciupę czy Damiana "Stiflera" Zduńczyka. W jedną z głównych ról w filmie wcielił się też Andrea Preti, którego polski widz zna z filmu "Dziewczyny z Dubaju".
O pracy na planie filmu "Pokusa", a szczególnie o realizacji najtrudniejszych i najbardziej kontrowersyjnych scen, opowiedział Piotr Stramowski.
Jaką historię opowiada film "Pokusa"?
Piotr Stramowski: - "Pokusa" to ekranizacja powieści Edyty Folwarskiej pod tym samym tytułem. To opowieść oparta na faktach, która tak naprawdę jest przestrogą przed światem pozornie bezpiecznym. A jest wręcz odwrotnie. W filmie opowiadamy o wykorzystywaniach seksualnych, o mobbingu, o tym, że rzeczywistość, która nas otacza nie jest wcale taka kolorowa, jak nam się wydaje. Mówimy o sytuacjach, które naprawdę gdzieś się wydarzały. I choć wydawałoby się, że te czasy już gdzieś minęły i że wszystko jest pod kontrolą, to okazuje się to nieprawdą.
Opowiedz w kilku zdaniach o postaci, którą grasz w "Pokusie". Co warto wiedzieć o Maksie?
- Maks Wygoda to piłkarz, celebryta, który lubi blask fleszy. To narcyz ciężki w obyciu. To mężczyzna mający ogromną słabość do kobiet. Wokół niego i Inez, w którą wciela się wspaniała Helena Englert, toczy się historia "Pokusy". Ta relacja z Maksem może się dla Inez źle skończyć. O tym, co będzie jej groziło ze strony Maksa, na razie nie chciałbym mówić.
W jaki sposób trafiłeś na plan "Pokusy"?
- Z propozycją roli w "Pokusie" zadzwoniła do mnie Marysia Sadowska. Jest to już drugi projekt, który razem zrealizowaliśmy. Wcześniej współpracowaliśmy przy filmie "Miłość na pierwszą stronę" i na tym planie mieliśmy okazję się dotrzeć. Dzięki temu, że mieliśmy już za sobą pierwsze kłótnie i "darliśmy już ze sobą koty", to przy kolejnym filmie nasza współpraca może układać się już tylko lepiej. Poza tym przeczytałem scenariusz "Pokusy" i tekst wydał mi się ciekawy. Z kolei Maks, którego miałem grać, to postać niejednowymiarowa i nieoczywista. Dawała mi aktorsko możliwość popisania się. Poza tym w filmie jest kilka scen, które bardzo chciałem zagrać.
Jesteś w "Pokusie" czarnym charakterem. Lubisz grać takich bohaterów? Dla aktora to ciekawe wyzwanie?
- Wolę grać czarne charaktery, ponieważ są niesztampowe. Zachowują się tak, jak większość osób się na co dzień nie zachowuje. To jest zarówno ciekawe, gdy się je ogląda na ekranie, jak również, gdy ma się okazję w nie wcielić. Dla mnie, jako dla aktora, zrozumienie takiej postaci też jest dużym wyzwaniem. Dzięki niej mogę doskonalić swój warsztat aktorski. Granie takich postaci bardzo rozwija. Poza tym zauważyłem, być może to już kwestia wieku, że z roku na rok jestem w stanie psychologicznie lepiej rozpracowywać ludzi, których poznaję. Prawdopodobnie to też kwestia zawodu, który uprawiam, a który daje mi możliwość wcielania się w różne postacie i eksplorować swoje wnętrze, osobowość. Rozwijać ją i poszerzać. Przyznaję też, że coś jest w tych czarnych charakterach. Być może zło też jest seksi i bardzo kuszące dla wielu z nas, wystarczy zajrzeć do Biblii. Być może jest tak, że na co dzień w życiu chcemy być dobrzy, choć nie wszystkim się to udaje, a oglądając czy grając, możemy tego zła trochę posmakować. I to pewnie stąd się bierze. Ta fascynacja złem.
Czy którakolwiek ze scen w "Pokusie" była dla ciebie aktorskim wyzwaniem, sprawiła szczególną trudność?
- Były dwie takie mocne sceny, które wspominam do dziś. Jedna z nich, to scena gwałtu na plaży w Cannes. W jej trakcie mój bohater się zdemaskował i pokazał swoje złe oblicze. Tak w stu procentach. To nie była dla mnie scena trudna do zagrania, tylko wyjątkowo nieprzyjemna. Czuję, że wchodząc w jakieś emocje - czy pozytywne, czy negatywne - to one mnie w sposób bezpośredni też dotykają. A tu mamy do czynienia z taką psychopatyczną wręcz energię i moje ciało też to odczuwało. Granie tej sceny było nie tylko nieprzyjemne, ale i bardzo męczące.
A druga wspomniana przez ciebie scena?
- To była scena intymna. Bardzo trudna i to mimo, że tak dobrze się poznaliśmy. Dlaczego? Ponieważ wymagała od nas odpowiedzialności. Każdy z nas nie chciał nikogo zranić. Byliśmy bardzo uważni. Patrząc z boku pewnie wyglądało to zabawnie, gdy kręcąc scenę trójkąta miłosnego, scenę seksu we troje, po słowie "stop" podałem Helenie ręcznik pytając, czy nie jest jej za zimno. To było ujęcie z jednej strony stresujące, ale z drugiej - urocze. I tak to zapamiętam.
Czy w jakiś szczególny sposób przygotowywałeś się do grania roli Maksa w "Pokusie"?
- Przygotowania do roli polegały na wnikliwej analizie psychologicznej postaci. Dużo dyskutowaliśmy z twórcami na temat tej postaci, zanim ruszyły zdjęcia. Przede wszystkim staraliśmy się wytworzyć synergię między postaciami. Andrea Preti, który przyjechał do nas z Włoch, też spędził z nami dużo czasu na próbach, ponieważ ten wspomniany wcześniej trójkąt: Inez-Maks-Filip był dla nas kluczowy dla "Pokusy". Wytworzenie między tymi postaciami chemii było naszym priorytetem.
Czy prywatnie też się polubiliście?
- Przyznaję, że bardzo się polubiliśmy. A to jest niezwykle ważne na planie zdjęciowym. Mamy podobne poczucie humoru i bardzo często w trakcie realizacji poszczególnych zdjęć, rozumieliśmy się bez słów. I to przełożyło się na naszą współpracę. Wierzę, że widzowie to dostrzegą i docenią.
Kogo w pierwszej kolejności zaprosiłbyś do kina na "Pokusę"?
- Na film powinny pójść osoby, które po prostu lubią chodzić do kina. To produkcja dla tych, którzy nie ograniczają się w swoim wyborze i nie mają jednego ulubionego gatunku. Dla osób, które lubią być na bieżąco i oglądać nowości, o których jest głośno. Tych, którzy chcą wiedzieć, w jakim kierunku zmierza kino. "Pokusa" jest filmem dla wszystkich, ale dorosłych widzów. To film, który w obrazku wygląda światowo. To pięknie zrobiony film warty, by poświęcić mu swój wolny czas. Cieszę się, że wziąłem udział w tym projekcie.