Jan Wieteska: Nie mam aktorów w rodzinie
Jan Wieteska ma dopiero 21 lat, a już zwrócił na siebie uwagę reżyserów. Wszystko za sprawą serialu "Sexify", który w kwietniu miał premierę w serwisie Netflix. Od tamtej pory aktorowi przybyło nie tylko fanów i obserwujących, ale też propozycji zawodowych. Mimo sukcesu Jan Wieteska pozostaje jednak tym samym człowiekiem - miłym, uprzejmym i starającym się wykonać swoją pracę jak najlepiej.
Serial "Sexify", w którym zagrałeś, okazał się wielkim hitem. Jak ta produkcja i rozpoznawalność, którą zyskałeś, wpłynęła na to, co teraz dzieje się wokół ciebie?
Jan Wieteska: - Dzięki serialowi biorę udział w większej ilości castingów i dostaję więcej propozycji, co jest dużym plusem, ponieważ uważam, że jeśli chce się coś w tym zawodzie osiągnąć, to trzeba "swoje wychodzić". Trzeba pojawiać się w różnych miejscach, poznawać ludzi i samemu dawać się poznawać. Zauważyłem też różnicę w tym, jak jestem traktowany w pracy na planie. Ludzie mają do mnie trochę inny stosunek. Na jednym z planów spotkałem się z komentarzem: "O proszę! Jaki młody, kulturalny człowiek, a mógłby 'gwiazdorzyć'". Zmienia się postrzeganie mnie, chociaż ja nadal pozostaję taki sam. Wcześniej mało kto wiedział jak się nazywam, co jest zupełnie normalne. Teraz ludzie na planach częściej mówią do mnie po imieniu. To bardzo miłe, bo ja też zawsze staram się zapamiętać wszystkie imiona. Wydaje mi się, że to jest dosyć istotne, gdy pracuje się w grupie.
"Sexify" nie był twoim pierwszym serialem, ponieważ cały czas telewidzowie mogą zobaczyć cię w "Barwach szczęścia", gdzie grasz chłopaka o imieniu Dawid.
- Teraz Dawida będzie nieco więcej niż wcześniej. Mój bohater nadal przyjaźni się z Adrianem, który jest jego najlepszym kolegą. W nowych odcinkach serialu pojawi się wątek teatralny, ponieważ nasze postaci będą musiały zrobić własne przedstawienie. Te sceny graliśmy w jednym z domów kultury na profesjonalnej, dużej scenie, co było miłe, ponieważ na hali gra się zupełnie inaczej, inna jest energia i skupienie. Adrian i Dawid są chłopakami, którzy sporo rozrabiają. Dawid od początku był takim śmieszkiem, żartownisiem i urwisem, ale nigdy nie był złym chłopakiem, choć czasami lubił coś tam zachachmęcić. Bardzo lubię moją postać. Ten chłopak mnie bawi, więc jak dostaję scenariusz, to często śmieję się razem z nim.
Media bardzo szybko okrzyknęły cię polskim Timothee Chalametem. Cieszy cię to porównanie, myślisz, że jesteś podobny do amerykańskiego aktora?
- Z tym określeniem spotykałem się jeszcze przed premierą "Sexify". Uważam, że jest to bardzo miłe, ponieważ lubię oglądać tego aktora. Timothee Chalamet jest niezwykle inspirujący i wydaje mi się, że oboje posiadamy podobną wrażliwość. Sam nigdy bym nie powiedział, że jestem do niego podobny, bo dzieli nas duża przepaść, chociażby dotycząca posiadanych umiejętności i doświadczenia. Śledzę jego karierę, widziałem go w "Tamte dni, tamte noce", świetnie zagrał również w filmie "Mój piękny syn". Jestem też bardzo ciekawy jego roli u Wesa Andersona w "Kurierze Francuskim z Liberty, Kansas Evening Sun". Ten chłopak na pewno spełnia swoje marzenia, ale też w jakiś sposób i moje. Nie staram się go naśladować, ale widzę, że odnosi ogromne sukcesy, o których na pewno marzy wielu aktorów. Timothee skupia w sobie wiele pozytywnych cech. Nie sądzę jednak, żeby to podobieństwo było na tyle silne, żebym mógł zostać przez nie jakoś zaszufladkowany.
Po premierze serialu "Sexify" liczba obserwujących ciebie osób na Instagramie szybko wzrosła z 3 tysięcy do ponad 47 tysięcy! Czy teraz zwracasz większą uwagę na to, co publikujesz w mediach społecznościowych?
- Mam większą świadomość tego, że zdjęcia, które wrzucę, zobaczy więcej osób. Mimo tego publikowane przeze mnie informacje nigdy nie były dodawane bezmyślnie, zawsze płynął z nich jakiś przekaz i miały one określoną wartość. Wydaje mi się, że od początku dzieliłem się tylko takim kontentem, za który czułem się odpowiedzialny i który chciałem, by zobaczyło wiele osób. W sieci pojawia się bardzo mało informacji na temat mojego życia prywatnego, nie wrzucam za dużo zdjęć bliskich mi osób, co najwyżej może jakieś zdjęcia z wakacji. Cenię sobie w życiu przestrzeń prywatną.
Twoi rodzice są w jakiś sposób związani z branżą filmową? Masz w rodzinie aktorów?
- Moja najbliższa rodzina nie jest związana z artystycznymi kierunkami, choć mój tata grał kiedyś na akordeonie. Czytałem też komentarze, że córka Agnieszki Osieckiej, która była w związku z Wojciechem Wieteską, jest moją rodziną - to nieprawda. Również Dariusz Wieteska nie jest ze mną spokrewniony. Nie mam w rodzinie aktorów. Jako pierwszy przecieram szlaki. Mimo tego moi bliscy bardzo mnie wspierają w tym, co robię, dużo pytają, ale też zwracają mi uwagę na to, jak bardzo niepewny zawód sobie wybrałem i jak bardzo muszę uważać. Na szczęście jestem tego świadomy.
Telewidzowie znają cię z ekranu czy kolorowej prasy. Jaki jesteś prywatnie?
- Bardzo mało mówię o sobie i mało się udzielam w Internecie. To jest połączone z tym, że ja tak ogólnie nie mówię zbyt dużo. Moi najbliżsi często zwracają mi uwagę, że milczę. Lubię słuchać i obserwować zachowania ludzi w różnych sytuacjach, sprawia mi to satysfakcję. Na pewno dzięki temu można się dużo nauczyć. Aktor powinien być dobrym obserwatorem. W gronie przyjaciół jestem osobą towarzyską i rozrywkową, ale muszę ludziom ufać i mieć z nimi lepszy kontakt by się bardziej otworzyć. Lubię pracować z ludźmi i umiem to robić. Szkoła nauczyła mnie pracy w grupie, takiej bardzo zaawansowanej, bo tam rzadko kiedy pracujemy samodzielnie. Mam w sobie też skłonności "liderskie", ale nie lubię mówić komuś, co ma robić, za to mam sporo pomysłów, którymi chętnie się dzielę.
Posiadasz jeszcze jakieś inne zainteresowania poza aktorstwem, które już teraz wypełnia znaczną część twojego życia?
- Bardzo lubię fotografię. Robienie zdjęć i oglądanie ich sprawia mi przyjemność. Interesuje mnie fotografia analogowa, na której jeszcze się mało znam, ale zawsze mam przy sobie mały aparacik, by w razie czego zachować jakiś obrazek lub chwilę na dłużej. Lubię oglądać sztukę w różnych formach - malarstwo, rzeźba, ceramika, plakaty, grafika... słucham też bardzo dużo muzyki. Wśród moich ulubionych zespołów znajdują się Metronomy, Rhye czy Hania Rani. Nigdy nie umiałem zamknąć się w jednym brzmieniu i gatunku. Teatr i film są dla mnie nieodłącznie związane z muzyką, więc zawsze zwracam na nią uwagę.
Barbara Skrodzka