"Z miłości": Granice moralne polskich dwudziestolatków
Ten film wzbudzał w Polsce emocje jeszcze przed premierą. Otaczała go aura skandalu i dwuznacznej moralności. Bohaterami dramatu "Z miłości" są zwykli ludzie, którzy decydują się, z różnych powodów, na udział w produkcjach dla dorosłych. Czy film wstrząsnął Polakami? Mija 10 lat od premiery obrazu Anny Jadowskiej.
Główni bohaterowie filmu "Z miłości" to - grane przez Martę Nieradkiewicz i Wojciecha Niemczyka - małżeństwo dwudziestolatków. Młodzi ludzie są bezrobotni, mają małe dziecko i problemy finansowe. Z braku lepszego pomysłu na życie decydują się zagrać w filmie dla dorosłych.
Wydaje im się to szybką, łatwą, a nawet w miarę przyjemną drogą do zdobycia sporej sumy pieniędzy. Postanawiają ponadto, że w takim filmie wystąpią wyłącznie jeden raz.
"Jak naiwne było ich rozumowanie, bohaterowie przekonają się bardzo szybko" - mówiła po premierze, która odbyła się 2 grudnia 2011 roku, reżyserka Anna Jadowska. Świat, w który nieopatrznie wchodzą, wciąga ich coraz głębiej. Bohaterowie przesuwają granice moralne coraz dalej i dalej, wywołując serię zdarzeń, które przewartościują ich życie.
Jadowska wyreżyserowała ten film na podstawie własnego scenariusza, za który w 2005 roku otrzymała główną nagrodę w polskiej edycji międzynarodowego konkursu scenariuszowego Hartley-Merrill. Bezpośrednią inspiracją dla napisania scenariusza był artykuł Cezarego Łazarewicza w "Przekroju", który traktował o polskim biznesie porno. Potem reżyserka zaczęła bliżej przyglądać się temu środowisku.
"Pewna firma zajmująca się produkcją filmów erotycznych prowadziła specjalną akcję. Prywatne pary mogły się zgłaszać i uprawiać seks przed kamerą, powstał z tego cały cykl DVD. Wydaje mi się, że do tej firmy zgłosiło się aż 500 par. Motywy tych ludzi były bardzo różne, niekiedy przedziwne, nie zawsze finansowe" - opowiadała Jadowska w rozmowie z Interią.
"W jaki sposób to wygląda, jak funkcjonuje... Bardzo mnie to zaciekawiło i zaskoczyło. To był taki siermiężno-buraczany obraz ludzkiego nieszczęścia. Nic z wizji kolorowego przemysłu. Wydało mi się to ciekawą metaforą polskiego stanu ducha. Wiele też mówiło o naszej podwójnej moralności, w której w sferze publicznej niedozwolone jest mówienie otwarte o cielesności, brakuje edukacji seksualnej, a z drugiej strony towarzyszy temu totalna dostępność pornografii" - dodała.
Główne role zagrali aktorzy, którzy debiutowali w kinie. Dla Marty Nieradkiewicz to była pierwsza duża rola filmowa. "Już na etapie pisania scenariusza chciałam, żeby to ona zagrała główną bohaterkę. Znałam ją ze szkoły filmowej, bardzo pasowała mi do tej roli" - opowiadała Jadowska.
Ekranowy partner Marty Nieradkiewicz - Wojciech Niemczyk - był wtedy całkowicie anonimowym aktorem. "Wyjątkowy talent. Chłopak po krakowskiej PWST, gra w teatrze w Kielcach. Z Martą i Wojtkiem długo się przygotowywaliśmy, mieliśmy wiele prób i te trudne sytuacje... Czułam, że oni czują się do nich przygotowani" - mówiła reżyserka.
"Szczególnym przypadkiem obsadowym była Ania Ilczuk, która miała niezwykle trudną rolę. Nie tylko dlatego, że to jest szalenie wymagająca kreacja, ale też z powodu tego, że ona trafiła na plan w ostatniej chwili. Aktorka, która miała grać tę postać... nagle zrezygnowała" - zdradziła Jadowska.
W filmie wystąpili również Ewa Szykulska, Daniel Olbrychski i Leszek Lichota.
Film spotkał się z mieszanymi odczuciami. Wydawało się, że zarówno widzowie, jak i krytycy spodziewali się czegoś innego. Widzowie - większej sensacji, a może nawet skandalu, a krytycy - podejścia bardziej socjologicznego, psychologicznego. Oto kilka fragmentów recenzji filmu "Z miłości", które ukazały się w 2011 roku.
"Anna Jadowska pokazuje to wszystko tak, jakby chodziło o zwykłą rzecz, bez czucia. Ciągnie ją do satyry i stylu reporterskiego, lecz kiedy próbuje wejść w intymny kontakt z bohaterami, brak w tym szczerości" - można było przeczytać na łamach "Polityki".
"Była szansa na ważny film, dotykający problemów, o których zazwyczaj się milczy, ale "Z miłości" zabija zły scenariusz, nieudolne dialogi, wydumane problemy" - dość ostro wybrzmiała recenzja zamieszczona w "Dzienniku".
"Na uwagę zasługuje bardzo dobra gra aktorska aktorki pierwszoplanowej. Ta cała gama emocji, od momentu wejścia do "studia" do momentu, kiedy ma dojść do zbliżenia, zagrana została w sposób perfekcyjny i wcale nie tak łatwy" - pisał recenzent Filmwebu.
Recenzentka Interii też nie była zachwycona: "Film Jadowskiej miał przede wszystkim łamać stereotypy na temat seksualnego tabu. Wniknięcie do świata polskiego przemysłu pornograficznego, które deklaruje reżyserka w wywiadach, skończyło się na dość smutnym i przewidywalnym obrazku znanym z podrzędnych reportaży. (...) Ten mroczny światek polskiego pornola jest oczywiście brudny, tandetny i banalny".
Jednak film okazał się trampoliną do kariery dla Marty Nieradkiewicz, którą w kolejnych latach mogliśmy oglądać w głównych rolach w tak głośnych produkcjach, jak "Płynące wieżowce", "Dzikie róże", "Zjednoczone stany miłości", "Kamper", "Pakt" czy "Ultraviolet".
Zobacz również:
"Parę razy w życiu byłem upodlony" - mówi Maciej Stuhr [wywiad]
Jej śmierć wstrząsnęła Polską. Film pokaże, co naprawdę się stało
Katarzyna Warnke: Ulubienica Patryka Vegi
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.