Ten film obejrzało w kinach ponad 7 mln Polaków. Krytycy byli bezlitośni
Na realizację tego filmu reżyser Jerzy Hoffman czekał ponad 25 lat. Wcześniej z sukcesem przeniósł na ekran drugą i trzecią część trylogii Henryka Sienkiewicza. Powstały film okazał się najpopularniejszą polską premierą kinową po zmianie ustroju. Krytycy byli jednak bezlitośni. 8 lutego 1999 roku do polskich kin wszedł film "Ogniem i mieczem".
Dlaczego trylogia powstawała od końca? Reżyser ma proste wytłumaczenie - w takiej kolejności czytał książki Sienkiewicza, gdy wraz z rodziną przebywał na zesłaniu na Syberii. Kolejne tomy przesyłał mu ojciec. Jak wspomina Jerzy Hoffman, "Ogniem i mieczem" nie dotarło do niego. Książki nie zaakceptowała cenzura.
O adaptacji trylogii Sienkiewicza Hoffman mówił już w szkole filmowej. Wtedy wielu kolegów patrzyło na niego z pobłażaniem. Udało mu się jednak osiągnąć swój cel. W 1969 roku zrealizował "Pana Wołodyjowskiego", a w 1974 roku "Potop". Ten otrzymał nominację do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Ostatecznie przegrał z "Amarcordem" Federica Felliniego. "Przegrać z Fellinim to zaszczyt" - mówił po ceremonii Hoffman.
Reżyser nosił się z zamiarem produkcji "Ogniem i mieczem" przez długie lata. Do 1987 roku realizacja była niemożliwa z powodów politycznych. Ale w ostatnich latach zimnej wojny pojawiła się nadzieja. Hoffman uzyskał wtedy dotację od ówczesnego ministra kultury, Aleksandra Krawczuka. Scenariusz był już gotowy, twórcy wybierali plenery, gdy zmieniła się osoba na stanowisku decyzyjnym i projekt został zawieszony.
Po 1989 roku wskazywano z kolei na problemy materialne i ryzyko finansowej porażki. Drażliwe były także kwestie polsko-ukraińskie, w książce Sienkiewicza przedstawione skrajnie jednostronnie. Gromadzenie budżetu rozpoczęło się w 1992 roku. Zdjęcia rozpoczęto dopiero 6 października 1997 roku. Zakończono je 28 czerwca 1998 roku.
Wiktor Zborowski, który wcielił się w Podbipiętę, po raz pierwszy rozmawiał z Hoffmanem o tej roli dziesięć lat przed premierą. Reżyser w roli Heleny widział początkowo Barbarę Kosmal, córkę Barbary Brylskiej. Młoda aktorka zginęła jednak w wypadku samochodowym w 1993 roku. Miała zaledwie 20 lat.
Rolę Heleny zagrała ostatecznie Izabella Scorupco, mieszkająca w Sztokholmie polska modelka i aktorka. Zyskała ona popularność na całym świecie, gdy w "Goldeneye" (1995) wcieliła się w dziewczynę Jamesa Bonda. Scorupco postanowiła nieco zmienić charakter swej postaci. Chciała, by jej Helena mniej mdlała i była odważniejsza w kontaktach z mężczyznami.
Scorupco pozwoliła sobie także na zmianę finału filmu. "Zrobiła dowcip, który Jurek Hoffman kupił bezboleśnie. Rzecz dotyczy ostatniej sceny. Przywożą Bohuna, Skrzetuski go uwalnia. Bohun, odjeżdżając, odwraca się, spogląda na Helenę. A ona, bez słów, patrzy na niego w taki sposób, jakby miała wątpliwości, czy została z właściwym facetem. A to przecież finał filmu. Jurek był zaskoczony, bo Scorupco zagrała to bez ostrzeżenia" - wspominał Adek Drabiński, który na planie współpracował z reżyserem.
Do roli Bohuna przymierzano Bogusława Lindę. Ten odrzucił jednak propozycję, ponieważ nie spodobał mu się scenariusz. W tym samym roku zagrał księdza Robaka w "Panu Tadeuszu" Andrzeja Wajdy. Ostatecznie w postać wcielił się rosyjski aktor Aleksandr Domagarow. Ten chciał, by jego bohater nie był dwuwymiarowym antagonistą, chciał nadać mu nieco więcej głębi. Podczas seansów widzowie nie usłyszeli jego prawdziwego głosu. W polskiej wersji językowej zdubbingował go Jacek Rozenek, a Roman Radziwonowicz śpiewał kozackie pieśni.
Jedynym aktorem, który wystąpił we wszystkich trzech częściach trylogii był Daniel Olbrychski. Hoffman początkowo widział go w roli księcia Wiśniowieckiego (ostatecznie zagrał go Andrzej Seweryn). Jednak uznano, że aktor jest już trochę ze stary do tej roli. Skończył jako Tuhaj-bej, przywódca Tatarów krymskich. Tym samym wcielił się w ojca swojej pierwszej postaci: Azji Tuhajbejowicza z "Pana Wołodyjowskiego". Z kolei w "Potopie" wcielił się oczywiście w Andrzeja Kmicica. Hoffman określił aktora jako "łącznika między dawnymi a nowymi czasami".
"Ogniem i mieczem" do dziś jest najpopularniejszym polskim filmem kinowym, który miał swoją premierę po 1989 roku. Obejrzało go ponad 7,1 miliona widzów. Niektórzy dopowiadali złośliwie, że poszły głównie szkoły. Premierze towarzyszyła niespotykana kampania marketingowa. Prowadzono nawet ankiety, w których pytano o zamiar zobaczenia filmu. Sukces frekwencyjny nie zapewnił jednak przychylności recenzentów, którzy byli bezlitośni. Ich opinie nie wpłynęły jednak na tłumy w kinach. Według Zygmunta Kałużyńskiego "Ogniem i mieczem" stało się wydarzeniem tak rozdętym, że nie przystoi go nawet krytykować.
Film Hoffmana wziął udział w Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni w 1999 roku. Otrzymał dwie nagrody - za montaż i scenografię. Pozakonkursowe wyróżnienie przyznał mu także prezes TVP. W głównej kategorii wygrał "Dług" Krzysztofa Krauze. W 2000 roku "Ogniem i mieczem" otrzymało 9 nominacji do Orłów. Film zwyciężył w dwóch kategoriach - najlepsza drugoplanowa rola kobieca (Ewa Wiśniewska) i najlepszy producent (Jerzy Hoffman, Jerzy R. Michaluk). Filmem roku raz jeszcze uznano "Dług".