Te słowa przeszły do historii kina. Na planie w ogóle nie padły
Po świetnym przyjęciu "Gwiezdnych wojen: Nowej nadziei" z 1977 roku powstanie kontynuacji było kwestią czasu. Czujący olbrzymią presję George Lucas zdecydował się na powierzenie reżyserii filmu Irvinowi Kershnerowi. Realizacja obfitowała w trudności i nagłe wypadki, a na chwilę przed premierą nikt nie był pewny, czy produkcja spełni oczekiwania fanów i samych twórców. Okazało się, że w pocie, stresie i łzach powstał najlepszy film całej serii. 17 maja 2025 roku "Imperium kontratakuje" obchodzi swe 45 urodziny.
Sequel rozpoczynał się trzy lata po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci. Rebelianci ukrywają się na planecie Hoth. Nawiedzany przez ducha swojego mentora Obi-Wana Kenobiego (Alec Guinness) Luke Skywalker (Mark Hamill) decyduje się odnaleźć Yodę, potężnego mistrza Jedi, by pod jego okiem kontynuować szkolenie. Drzemiąca w młodzieńcu Moc zwraca uwagę Dartha Vadera. Gdy siły Imperium zmuszają Rebelię do ucieczki z Hoth, Han Solo (Harrison Ford) i księżniczka Leia (Carrie Fisher) szukają pomocy w Mieście w Chmurach, którym rządzi Lando Calrissian (Billy Dee Williams). Po drodze wszystko zdaje się działać na niekorzyść bohaterów, a Vader i stojący za nim imperator Palpatine zdają się bliżej stłamszenia swoich przeciwników niż kiedykolwiek wcześniej.
Problemy z pracami nad "Imperium kontratakuje" zaczęły się jeszcze przed premierą pierwszych "Gwiezdnych wojen". Chwilę po zakończeniu zdjęć do "Nowej nadziei" Mark Hamill, który wcielił się w Luke'a Skywalkera, głównego bohatera serii, przeżył groźny wypadek samochodowy. Jechał za szybko, a jego auto wypadło z drogi. "Obudziłem się w szpitalu i miałem wrażenie, że było ze mną bardzo, bardzo źle. A potem ktoś podał mi lusterko, a ja poczułem, że moja kariera się skończyła" - mówił w rozmowie z "Gossip Magazine" z 1978 roku. Aktor miał złamany nos i kość policzkową. Chociaż rany się zagoiły, zostały po nich blizny. Z tego powodu Luke w "Imperium kontratakuje" wydaje się sporo starszy i bardziej doświadczony. Lucas zdradził mu, że gdyby nie udało mu się wyjść z wypadku, jego postać zostałaby zastąpiona inną.
Twórca serii zdawał sobie sprawę, jakie wątki chce poruszyć w sequelu "Gwiezdnych wojen". Postanowił, że przedstawiona historia będzie mroczniejsza i poważniejsza. O napisanie scenariusza poprosił Leigh Brackett, uznaną autorkę science fiction, nazywaną także "królową space opery". Gdy pisarka dostarczyła pierwszy draft, Lucas nie był zadowolony z tego, jak rozwinęła ona jego pomysły. Napisał obszerne notatki, które chciał jej dostarczyć, by wspólnie kontynuować pracę nad projektem. Niestety, zmagająca się z nowotworem Brackett nagle poczuła się gorzej. Trafiła do szpitala, w którym zmarła 18 marca 1978 roku. Lucas napisał dwa własne scenariusze, ale czuł, że potrzebuje kogoś, kto połączy je w spójną całość, a przy okazji poprawi dialogi i narrację. Wybrał Lawrence'a Kasdana, współautora "Poszukiwaczy zaginionej Arki".
Scenariusz Brackett był przez wiele lat dostępny do przeczytania jedynie dla gości biblioteki Uniwersytetu Wschodniego Nowego Meksyku. Wydano go w 2016 roku. Autorka opisywała trójkąt miłosny między Hanem, Leią i Lukiem. Siostrą Skywalkera okazała się nie księżniczka a nowa postać o imieniu Nellith. Najbardziej znaczącą różnicą względem ukończonego filmu był los ojca Luke'a. Anakin Skywalker nie okazywał się Darthem Vaderem. Zamiast tego pomagał swojemu synowi jako duch podczas treningu na planecie Dagobah. Z kolei Han Solo wyruszał w finale w podróż do swojego ojca Ovana Maraka "drugiego najpotężniejszego człowieka w galaktyce".
Nie oznacza to jednak, że wszystkie pomysły pisarki zostały wyrzucone do kosza. Już w jej tekście Rebelianci walczyli z Imperium na lodowej planecie Hoth, Sokół Millennium manewrował wśród pędzących asteroidów, a bohaterowie trafiali do budzącego podziw Miasta w Chmurach. Lucas razem z Lawrence'em rozwinął te wątki, dodał kolejne i wymyślił zwroty akcji, które, jak się okazało, przeszły do historii kina. Obaj skupili się także na nowych postaciach. Jedną z nich był mistrz Yoda, który szkoli młodego Skywalkera. Jego wygląd zmieniał się z czasem, a ostatecznie przedstawiono go jako drobnego, starego skrzata z pomarszczoną, zieloną skórą. "Celem było nauczenie bohatera, by szanował każdego i zwracał uwagę na najbiedniejsze osoby. Chciałem, by Yoda był przeciwieństwem tego, co każdy wyobrażał sobie w pierwszej chwili" - mówił Lucas dla "Empire". Ostatni draft scenariusza został podpisany przez Brackett i Kasdana. Lucas widnieje w napisach końcowych jedynie jako autor historii.
Lucas przepłacił produkcję pierwszych "Gwiezdnych wojen" ogromnym stresem i problemami zdrowotnymi. Gdy zapadła decyzja o produkcji sequela, był pewny, że nie stanie ponownie za kamerą. Zamiast tego wolał nadzorować całość, poświęcając większość swojej uwagi rozwojowi efektów specjalnych. "Na początku zastanawiałem się nad sprzedażą franczyzy wytwórni Fox. Wziąłbym swój procent, poszedł do domu i nigdy więcej nie myślał o 'Gwiezdnych wojnach'. Prawda była jednak taka, że byłem nimi urzeczony. Nie potrafiłbym powstrzymać emocji, gdyby coś [w kolejnych filmach] było nie po mojej myśli. Znam ten świat. Wiem, jak jego bohaterowie żyją i oddychają" - wspominał twórca gwiezdnej sagi w rozmowie z "Empire".
Zaczął więc szukać reżysera będącego sprawnym rzemieślnikiem, który zarazem nie miałby problemów z jego wpływem na kształt całości. Rozmawiał o tym z ponad setką kandydatów. W końcu trafił na Irvina Kershnera. Gdy zwierzył mu się, że nie wie, jak uda mu się zrobić coś tak dobrego, jak "Gwiezdne wojny", ten odpowiedział mu, że należy celować w coś lepszego. Gdy Lucas zaproponował mu objecie funkcji reżysera, ten nie zgodził się od razu. Obawiał się, że w wypadku niepowodzenia filmu cała wina spadnie na niego. Przyjął propozycję, gdy Lucas zapewnił go, że nie będzie wchodził w jego kompetencje na planie filmowym. Później producent Gary Kurtz przyznał, że był to wybór najlepszy z możliwych. Według niego realizacja napotkała tyle kłopotów, że Lucas nie dałby sobie z nimi rady.
Okres zdjęciowy nie należał do najłatwiejszych. Gdy ekipa znalazła się w Norwegii, by kręcić sceny bitwy na lodowej planecie Hoth, trwała najgorsza zima od lat. W pewnym momencie aktorów i pionu technicznego została odcięta od świata z powodu lawin. Zimny wiatr był tak silny, że rwał taśmę filmową. Gdy warunki pogodowe uniemożliwiły dalszą pracę, zdjęcia przeniosły się do Londynu. W Norwegii zrealizowano zaledwie połowę planowanego materiału. Koszty zaczęły się mnożyć, a był to dopiero początek realizacji.
Lucas nie przewidział także, że Kershner ma zupełnie inne tempo pracy od niego. Według anegdoty twórca "Gwiezdnych wojen" nie potrafił prowadzić aktorów, a jego najczęstszą poradą było "zagrajcie to jeszcze raz, ale intensywniej". Tymczasem reżyser "Imperium kontratakuje" potrafił powtarzać jedno ujęcie w nieskończoność, by wydobyć z niego jak najwięcej emocji. Tak było między innymi, gdy realizowano wyznanie miłości Lei i Hana Solo. Kershner uznał, że kwestia "ja ciebie też kocham" z ust bohatera Harrisona Forda jest zbyt ckliwa. Poprosił go o improwizację, z której wyników przez długi czas nie był zadowolony. Wszyscy byli zmęczeni, narzekali na odraczaną przerwę na lunch i wysokie temperatury, które panowały na planie, znajdującym się na platformie wiertniczej Elstree. Ford zapowiedział w końcu, że nagra jeszcze tylko jeden dubel. A potem wymamrotał w stronę kamery ikoniczne "wiem". Kershner był zachwycony. Lucas nie podzielał jego entuzjazmu — nie tak wyobrażał sobie tę chwilę. Jednak podczas pokazów testowych publiczność oszalała. Ujęcie znalazło się w ostatecznej wersji montażowej.
Dekoracje i gadżety się psuły, a budżet rozrósł się z 15 milionów dolarów do ponad 30 milionów. Lucas odbył liczne wizyty w siedzibie Foxa, by prosić o kolejne pieniądze, a ostatnią z nich wspominał jako upokarzającą. W dodatku szczegóły fabuły wyciekały do prasy. Głównym podejrzanym był David Prowse, postawny aktor wcielający się w Dartha Vadera, który wciąż miał wszystkim za złe, że jego postać została zdubbingowana przez Jamesa Earla Jonesa. Gdy przyszło do kręcenia finałowej potyczki lorda Sith z Skywalkerem, zdecydowano, że nie pozna on właściwych dialogów tej sceny. To w niej Vader mówi Luke'owi, że jest jego ojcem. O wszystkim został uprzedzony jedynie Hamill. Na planie Prowse wykrzyczał w jego kierunku "Obi-Wan Kenobi jest twoim ojcem". W czasie projekcji aktor był równie zaskoczony, co reszta oglądających.
Realizację filmu szczególnie źle znosiły jego gwiazdy. Fisher wielokrotnie chorowała. W dodatku nadużywała leków przeciwbólowych, a na większość charakteryzacji miała alergię. Mimo to pracowała nawet do 12 godzin dziennie. W pewnym momencie jej waga spadła poniżej 40 kilogramów. Hamill cierpiał z powodu samotności — w sporej części swoich scen dzielił ekran jedynie z lalką Yody. Podkładający głos i animujący mistrza Jedi Frank Oz, stały współpracownik Jima Hensona przy "Muppetach", w pewnym momencie zaczął mówić do niego głosem Panny Piggy, byle tylko go rozweselić.
"Imperium kontratakuje" pokazano po raz pierwszy 17 maja 1980 roku w Kennedy Center w Waszyngtonie. Na sali kinowej zasiadło 600 dzieci. Cztery dni później film wszedł do kin w Stanach Zjednoczonych. Okazał się sukcesem kasowym i zarobił na całym świecie niemal 402 miliony dolarów. Po latach i kilku powrotach na ekrany kwota ta wzrosła do nawet 549 milionów dolarów.
Zaskakująca była jego recepcja wśród recenzentów i fanów. Początkowo była ona mieszana, a rewelacje pokroju związku Hana i Lei lub pokrewieństwa Luke'a i Dartha Vadera przyjęto bardzo chłodno. Niektórzy krytycy wskazywali, że poważniejszy ton mógł zaskoczyć wielbicieli poprzedniej części i przez to nie byli oni w stanie w pełni docenić dzieła Kershnera. Przewidywali, że zmieni się to z czasem. I mieli rację. "Imperium kontratakuje" uchodzi dziś za najlepszy spośród pełnometrażowych filmów z serii "Gwiezdnych wojen". Natomiast wyznanie miłości księżniczki Lei i Hana Solo oraz słowa "Luke, jestem twoim ojcem" przeszły do historii kina.