Reklama

Steven Spielberg znów narzeka na serwisy streamingowe. Psują branżę kinową?

Kiedy pandemia COVID-19 wymusiła na dystrybutorach rezygnację z pokazywania filmów w kinach i umieszczania ich na platformach streamingowych, Steven Spielberg był jednym z najgłośniejszych przeciwników takiej zmiany. Potem, gdy należąca do niego firma produkcyjna podpisała kontrakt z Netfliksem, wydawało się, żezmienił zdanie. W ostatnim wywiadzie znany reżyser ponownie narzeka jednak na streamingi.

W udzielonym gazecie "The New York Times" wywiadzie promującym najnowszy film Spielberga zatytułowany "Fabelmanowie" reżyser po raz kolejny wrócił do najgłośniejszej filmowej decyzji pandemii COVID-19. HBO zdecydowało się wtedy na to, by równocześnie pokazywać swoje najnowsze filmy w kinach i na streamingach. Ten ruch wywołał wściekłość niektórych twórców, m.in. Christophera Nolana i właśnie Stevena Spielberga. Zdaniem tego ostatniego, decyzja HBO zmieniła przyzwyczajenia widzów.

Steven Spielberg: Streamingi zmieniły przyzwyczajenia widzów?

Reżyser po raz kolejny stwierdził, że nie była to dobra decyzja. "Moim zdaniem starsi widzowie odetchnęli z ulgą, że nie będą musieli deptać po klejącym się popcornie. Z drugiej jednak strony wierzę, że ta sama starsza publiczność, gdy już dostała się do kina i znalazła się w sytuacji społecznej z grupą innych ludzi, stonowała swoją niechęć. To od filmów zależy, by być wystarczająco dobrymi, aby chwalili je widzowie, gdy włączą się światła na sali kinowej" - dodał reżyser "Parku jurajskiego".

Reklama

Steven Spielberg: Ma nadzieję, że kino nie przegra

Spielberg ma nadzieję na to, że kino jeszcze nie przegrało. Nie ma wątpliwości, że wciąż na dużym ekranie jest miejsce dla komiksowych widowisk i horrorów, ale szanse mają też filmy dla dojrzalszego widza. Jako przykład takiego sukcesu podaje film "Elvis" wyreżyserowany przez Baza Luhrmanna. "Dużo starszych ludzi poszło zobaczyć ten film i to daje mi nadzieję na to, że ludzie zaczynają wracać do kin, a pandemia stanie się endemią. Naprawdę uważam, że filmy powrócą do kin" - mówi.

Jednocześnie twórca "Poszukiwaczy zaginionej Arki" nie przekreśla streamingów. Wspominając o swoim filmie zatytułowanym "Czwarta władza" zauważył, że powstał on po to, aby poprzez paralelę do czasów Nixona pokazać widzom zagrożenia, jakie niesie za sobą teraźniejsza polityka. Co za tym idzie, ważniejsze dla Spielberga było to, aby dotarł do jak największej liczby widzów.

Zobacz też:

Daniel Craig: Gwiazdor Jamesa Bonda zatańczył w reklamie... polskiej wódki!

"Listy do M. 5": Reżyser wyjawił, co stanowiło dla niego największe wyzwanie

"John Wick 4": Premiera zwiastuna najnowszej części! Będzie hit?

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Steven Spielberg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy