Stanisław Tym: Bez niego nie byłoby kultowych polskich filmów
W niedzielę 85 lat kończy Stanisław Tym, pamiętny kaowiec z filmu "Rejs" Marka Piwowskiego oraz Ryszard Ochódzki z "Misia", "Rozmów kontrolowanych" i "Rysia". Gustaw Holoubek nazwał go "wysłannikiem Pana Boga", Jerzy Trela określił zaś Tyma człowiekiem "o nieprzeciętnej inteligencji".
"Po raz pierwszy ujrzałem go (...) w niepowtarzalnym programie, kiedy w aktorskim bufecie STS-u wszedł na maleńką estradkę ubrany w krawat, białą koszulę, marynarkę - jakby miał zaprezentować coś bardzo uroczystego - po czym wniósł miednicę, zdjął krawat, zdjął marynarkę, zdjął koszulę, wyprał koszulę, włożył koszulę, włożył krawat, włożył marynarkę i wyszedł" - tak Andrzej Wajda wspominał pierwsze spotkanie z Tymem.
Stanisław Tym urodził się 17 lipca 1937 roku w Małkini. W 1953 roku rozpoczął studia na Wydziale Chemii Politechniki Warszawskiej, ale został stamtąd relegowany. Potem przez jakiś czas pracował jako robotnik w warszawskich zakładach "22 Lipca", studiował w stolicy na Wydziale Przetwórstwa SGGW oraz na wydziale rysunku i prac ręcznych studium nauczycielskiego a także, ponownie, na Wydziale Chemii PW.
Dorabiał jako szatniarz i bramkarz w warszawskim klubie studenckim Stodoła. W 1958 roku dostał się na Wydział Aktorski warszawskiej PWST. O tym, jak znalazł się w szkole teatralnej, opowiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" ("Rz" nr 152, 2006).
"W 1957 roku pracowałem w klubie studenckim Stodoła. W szatni albo przy drzwiach. Któregoś dnia przyszedł tam Robert, mój dawny kolega ze szkoły średniej. On już był w życiu ustawiony, miał etat w radiu i kontakty z aktorami, a ja ciągle szukałem swojej drogi. (...) Był z kolegą i dwiema panienkami. (...) Zaprosił mnie do swojego stolika. Ten drugi mężczyzna to był Józef Para, aktor, wtedy bardzo znany. Zapytał: 'Co u ciebie?' Powiedziałem o swoich kłopotach i o tym, że chcę zdawać do Łodzi, na wydział włókna. A on na to: 'Będziesz miał napisane w dowodzie: zawód - inżynier. Przecież to wstyd!'. 'A kim mam być?' - zapytałem. 'Aktorem. Jesteś pięknym, wysokim chłopakiem, masz wspaniałe włosy. Józek, co ty na to?' - zwrócił się do Pary. 'No, czemu nie' - potwierdził Para. Dziewczyny też z aprobatą kiwały głowami" - opowiadał Tym.
"W tamtej chwili, przy tym stoliku w Stodole - o czym wtedy nie wiedziałem - decydowało się moje życie. Robert dał mi wizytówkę. W tamtych czasach on miał wizytówkę! Następnego dnia zaprowadził mnie do szkoły teatralnej, poznał ze swymi kolegami, studentami. Powiedział: 'Przygotujcie go tak, żeby zdał na wydział aktorski'. I oni mnie przygotowali: Baśka Madejczyk, Andrzej Juszczyk, Romek Wilhelmi. Znali upodobania profesorów, więc zrobili to bardzo skutecznie" - wspominał w wywiadzie dla "Rz".
Studia w szkole aktorskiej przerwał w 1960 roku. Związał się wówczas ze Studenckim Teatrem Satyryków (STS). Współpracował też z kabaretem "Dudek" Edwarda Dziewońskiego - dla "Dudka" napisał m.in. słynny skecz "Ucz się, Jasiu" (znany też jako "...wężykiem").
W latach 70. rozpoczął współpracę ze Stanisławem Bareją, której efektem był kultowy dziś "Miś" (1981), pierwszy film o przygodach Ochódzkiego. Prezes klubu Tęcza, znów grany przez Tyma, powrócił w "Rozmowach kontrolowanych" Sylwestra Chęcińskiego (1991) i w "Rysiu" (2007), którego wyreżyserował sam Tym.
U Barei zagrał również w: "Nie ma róży bez ognia" (1974), "Niespodziewanie spokojnym człowieku" (1975) i "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz" (1978). Wystąpił też w "Przygodach psa Cywila" Krzysztofa Szmagiera (1971) i kultowym już "Rejsie" Marka Piwowskiego (1970).
Jest współautorem scenariuszy do "Rozmów kontrolowanych", "Misia", "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" i "Bruneta wieczorową porą", oraz autorem sztuk teatralnych - m.in. "Rozmów przy wycinaniu lasu".
- Pierwszy raz wystąpiłem w filmie 50 lat temu, potem długo uczyłem się pisania komedii teatralnych i filmowych oraz reżyserowania tychże komedii. Byłem dyrektorem teatru i pracowałem w kabaretach. Krótko mówiąc, komedia to jest mój zawód. Ja po prostu robię to nie dlatego, że mam nagle pomysł, żeby zrobić film komediowy, tylko ja to robię zawodowo - po prostu się tego nauczyłem - zwierzał się w rozmowie z Interią.
W 2021 roku aktora zobaczyliśmy w filmie Marcina Sautera "Miasto". Dla Tyma oznaczało to powrót na plan po kilkunastu latach przerwy.
"Wrócić jest cudownie! Bardzo mnie to ucieszyło i wzruszyło, że zostałem zaproszony do współpracy po tylu latach nieobecności w kinie. Przyznam też, że i pojawiła się we mnie pewna obawa. To była jednak długa przerwa. Kiedy zdjęcia ruszyły, poczułem się pewniej. To niesamowite uczucie być znowu na planie. A szczególnie na planie takim jak ten. To jest ekipa tak sobie wzajemnie życzliwa, wspaniali aktorzy" - mówi aktor i satyryk, który wcześniej dużym ekranie pojawił się w 2007 roku w wyreżyserowanym przez siebie "Rysiu" - sequelu kultowego "Misia".
Stanisław Tym w wywiadzie dla "Vivy" tłumaczył motywy powrotu do postaci prezesa Ochódzkiego. "Pomyślałem sobie, że ten facet jest tak znany i popularny, że może warto zobaczyć, co się teraz z nim dzieje. Wiemy, jak wyglądał jego życiorys w czasach Gierka, ale jakie są losy tego typu facetów, którzy byli ustawieni wówczas? Jak sobie dziś dają radę? Co robią, jak się zachowują? Chcę zrobić film o kimś, kogo znamy i kogo nie muszę przypominać. Tak, jak - przepraszam za porównanie - Sienkiewicz pisał dalszy ciąg 'Trylogii' i nie musiał już wyjaśniać, kto to był Wołodyjowski i Zagłoba" - wyjaśniał Tym.
Jak wielu wybitnych humorystów, Tym ma dość pesymistyczne poglądy. Wielokrotnie wspominał o tym, że "świat zmierza w złym kierunku". Jego słynny bohater nie jest tu wyjątkiem. Odnajduje się bez trudu w każdym systemie. "Ryś pozostał Rysiem" - tłumaczył Tym. "Zresztą nie wierzę, że ludzie się zmieniają, dlatego i tu wyjątku nie będzie".
Zdaniem satyryka należy w takiej sytuacji się śmiać. Albowiem śmiech "daje pewien rodzaj dystansu do okrucieństw świata". Taka też była rola satyry w czasach, gdy "byliśmy zanurzeni w czerwonym kisielu", podobna jest i teraz. "Świat raczej kretynieje niż idzie do przodu" - mówił Tym w wywiadzie dla "Kuriera Porannego". "A jeśli chodzi o naszą rzeczywistość to jest ona właściwie nieprzewidywalna. Na tym zresztą polega jej urok. Wszystko to, co jest mało logiczne u nas zdarzy się na pewno" - dodawał.
Zobacz też:
"Ennio": Zagraj to jeszcze raz, Ennio [recenzja]
"Głupcy": Splątane stany miłości [recenzja]
"Elvis": Magnetyzm, charyzma, talent, look [recenzja]
"Powodzenia, Leo Grande": Kino, które łamie seksualne tabu [recenzja]
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film