Określenie filmu "ważnym" i "przełomowym" jest dziś mocno nadużywane. Jednak raz na jakiś czas pojawia się tytuł, który z czystym sercem mogę określić właśnie tymi dwoma słowami. "Powodzenia, Leo Grande" jest koncertem aktorskim Emmy Thompson, która w lekki, ale bardzo pikantny sposób, łamie tabu w czasach, gdy wydawało się, że wszystkie tabu zostały zdemolowane.
Nancy Stokes (Emma Thompson) jest emerytowaną nauczycielką. Jej mąż zmarł kilka lat temu, dorosłe dzieci budują swoje kariery, a ona odkrywa, że nigdy nie przeżyła prawdziwego uniesienia. Zachowawczy mąż uprawiał nudny, pozbawiony jakiejkolwiek inwencji romans, co powodowało, że ona przez dekady udawała orgazmy. Teraz chce nadrobić stracony czas i umawia się w hotelowym pokoju z Leo Grande (Daryl McCormack). Chłopak jest nie tylko wyjętym z photoshopa przystojniakiem, ale również elokwentnym i bystrym gościem. Podczas czterech spotkań on staje się jej instruktorem zbliżeń, a ona z wrodzonymi odruchami belfra wgryza się w jego emocje. Oboje odkrywają teatr, w którym maski będą musiały jednak spaść.
Zamknięta w pokoju hotelowym opowieść z dwoma aktorami (dopiero w finale pojawia się jeszcze jedna postać) mogła przerodzić się w teatr telewizji, z krindżową próbą skandalizowania dwuznacznym kontekstem. Napisany przez Katy Brand i wyreżyserowany przez Sophie Hyde film jest jednak bezpruderyjny, lekki i jednocześnie rzeczywiście łamie tabu. Jak to możliwe w czasie, gdy cała kultura i popkultura jest do cna przesiąknięta intymnością? "Powodzenia, Leo Grande" jest uderzeniem w tę kulturę, ale z innej strony.
Film jest szeroko komentowany z powodu jednej sceny, w której 63-letnia Emma Thompson robi "full frontal", czyli staje przed nami nago z odsłoniętymi narządami płciowymi. To ujęcie jest kluczowe i następuje już po odważnych scenach dojrzałej kobiety z młodym chłopakiem, jakiego w takim rodzaju kina nie widzieliśmy. Obie sceny łamią kulturowe tabu. Nie religijne czy moralne, bo tych już w zachodnim świecie nie ma. Łamią tabu cielesne.
Coraz bardziej zaawansowane filtry w social mediach i kultura fitness przyzwyczaiły nas do obrazu perfekcyjnego ciała, które atrakcyjne może być tylko dzięki reżimowi na siłowni i kolejnym operacjom plastycznym. Nie będę się rozwodził nad tym, jakie ma to konsekwencje społeczne. Z drugiej strony, mamy pełzający, ale równie społecznie szkodliwy, trend celebracji niezdrowego stylu życia, polegający na zakazie krytyki otyłości (body shaming), czyli jednej z chorób XXI wieku. Film duetu Brand/Hyda jest również o wstydzie, ale takim, który należy łamać. Tym razem przyklaskuję na walkę z "body shamingiem"!
Dlaczego aktorka po 60-tce ma się wstydzić nagości, skoro aktorzy w tym wieku nadal paradują w rozbieranych scenach? Paolo Sorrentino nakreślił dwa piękne traktaty o dojrzałej cielesności ("Wielkie piękno" i "Młodość"), aktorki takie jak Diane Keaton, Charlotte Rampling czy Helen Hunt naruszały też bariery cielesności dojrzałych kobiet, ale dopiero Thompson postanowiła zrobić to pełną parą. Wybitna brytyjska aktorka nie tylko bez żadnego zahamowania gra swoim ciałem, ale kreśli też portret kobiety tłumiącej przez lata w sobie pożerające ją kompleksy.
"Jesteś kimś w rodzaju świętego zbliżenia, nieprawdaż?"- mówi półżartem do Leo. Twórczynie filmu zapraszają nas do świata, gdzie nikt nikogo nie ocenia za jego życiowe wybory. Owszem, padają tutaj pytania o przeszłość i bohaterowie stają się dla siebie niechcący terapeutami. Gdy wydaje się, że film mógłby przerodzić się w psychodramę, pojawia się na szczęście spora dawka humoru. To nie dziwi, bo przecież scenarzystka Kary Brand jest znaną komiczką od show z jakże znamiennym tytułem "Katy Brand’s Big Ass Show".
To jest zresztą największa siła "Powodzenia, Leo Grande", który z jednej strony w uroczy, zabawny i lekki sposób pokazuje wszystkie frustracje i neurozy emerytowanej nauczycielki, ale też w wiarygodny i mądry sposób naświetla jej przemianę mentalną. W końcu widzimy, lubiącą dominować, zmanierowaną nauczycielkę, która pobiera lekcję od młodziaka. Momentami duet Brand/Hyda osuwa się w lekko drażniące stereotypy. Nancy uczyła w szkole religii (a w zasadzie religioznawstwa), co wpycha ją w ramy skostniałej intymności. Bo człowiek, traktujący poważnie religię, musi być nudny w łóżku? To takie samo pójście na skróty, jak naświetlenie konfliktu Leo z jego matką.
Na szczęście "Powodzenia, Leo Grande" nie aspiruje do miana zaangażowanego kina społecznego o emancypacji. Jest to lekkie, zabawne i pikantne kino z wielką rolą Emmy Thompson, przypominającej na czym polega transgresja duchowa i cielesna tego zawodu. Ten film to wielki prezent dla kobiet, które myślą, że zbliżenia kończą się po 50-tce oraz dla mężczyzn, którzy nie dostrzegają piękna kobiecego ciała w każdym jego wieku.
8/10
"Powodzenia, Leo Grande" (Good Luck, Leo Grande), reż. Sophie Hyde, Wielka Brytania 2022, dystrybutor: Forum Film, premiera kinowa: 15 lipca 2022 roku.
Zobacz też:
"Elvis": Magnetyzm, charyzma, talent, look [recenzja]
"Jennifer Lopez: Halftime": Z kamerą u J.Lo [recenzja]
"Kobieta na dachu": Pomykała superstar [recenzja]
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.