Shelley Duvall: Gwiazda "Lśnienia" wraca do aktorstwa po ponad 20 latach
Gwiazda filmu "Lśnienie", Shelley Duvall, wraca do aktorstwa po ponad dwudziestoletniej przerwie. 73-letnia aktorka zagra epizodyczną rolę w horrorze "‘The Forest Hills".
W wyreżyserowanym przez Scotta Goldberga "The Forest Hills" zobaczymy także: gwiazdę "Terminatora" Edwarda Furlonga, Chiko Mendeza oraz Dee Wallace ("Wzgórza mają oczy" Wesa Cravena").
Głównym bohaterem filmu jest mężczyzna (Chiko Mendez), którego dręczą niepokojące wizje po tym, jak doznał groźnego urazu głowy. Duvall wcieli się w jego matkę, jej głos będzie też dręczył syna w przeżywanych przez niego sennych koszmarach. Edward Furlong z kolei wcieli się w postać Billy'ego, który zachęca głównego bohatera do stanie się... wilkołakiem.
Aktorską karierę Shelley Duvall rozpoczynała od występów w filmach Roberta Altmana. Na dużym ekranie zadebiutowała w 1970 roku w filmie "Brewster McCloud" (na zdjęciu), rok później do kin trafił obraz "McCabe i pani Miller", wreszcie w 1975 roku oglądać mogliśmy ją w folkowym wydaniu w muzycznym filmie "Nashville".
Kolejna współpraca z Robertem Altmanem - obraz "Trzy kobiety" (1977) - przyniosła Duvall Złotą Palmę na festiwalu w Cannes dla najlepszej aktorki imprezy. W tym samym roku aktorkę oglądać mogliśmy w niewielkiej roli w "Annie Hall" Woody'ego Allena. Podczas pracy na planie tego obrazu Duvall poznała wokalistę Paula Simona, z którym połączył ją namiętny 2-letni romans.
Kiedy Stanleyowi Kubrickowi kiełkowała w głowie myśl o nakręceniu "Lśnienia", na ekranie kin zobaczył Shelley Duvall, która zagrała w "Trzech kobietach" Roberta Altmana. Od razu zdecydował, że to właśnie ją widzi w roli Wendy Torrance - żony popadającego w obłęd trzeźwiejącego alkoholika i początkującego pisarza.
Aktorka szybko została zaangażowana do filmu. Pechowo, tuż przed lotem na plan zdjęciowy, rozstała się z chłopakiem, co dosyć mocno wytrąciło ją z równowagi. Całą podróż przepłakała, nie przypuszczając jednak, że to dopiero początek jej problemów i czeka ją 56 tygodni piekła.
Początkowo atmosfera na planie wydawała się bardzo przyjemna. Podobnie zresztą jak sam reżyser - Stanley Kubrick. Największym problemem było dla aktorki nieustanne doprowadzanie się do skrajnych emocji (tego wymagał scenariusz i charakter postaci). Tak po wielu latach wspominała ten wysiłek w rozmowie z "The Hollywood Reporter": "Trzydzieści pięć ujęć, bieganie, płacz i noszenie małego chłopca - robiło się ciężko. I pełne przygotowanie od razu od pierwszej próby. To trudne".
Aktorka bez przerwy słuchała smutnych piosenek i rozmyślała o przykrych wydarzeniach, zapisanych w scenariuszu. Wszystko to po to, by przed kamerą wypaść jak najwiarygodniej. Stres, wycieńczenie, wahania nastrojów, ciągłe ponaglenia i przytyki ze strony reżysera sprawiły, że Duvall była na skraju załamania.
"Od maja do października byłam naprawdę w złym stanie, stres związany z tą rolą był tak wielki. Stanley naciskał na mnie i ponaglał mnie bardziej niż ktokolwiek wcześniej. To najtrudniejsza rola, jaką kiedykolwiek miałam do zagrania" - wspominała na łamach książki Davida Hughesa "The Complete Kubrick"
Sami aktorzy, przebywający na planie "Lśnienia", wspominali, w jak okrutny sposób Kubrick traktował Duvall. O relacji między aktorką a reżyserem mówił jakiś czas temu, wcielający się w męża Wendy, Jack Nickolson: "Mieliśmy z Kubrickiem dobrą, przyjacielską relację. Był kompletnie innym reżyserem dla Shelley".
Po występie w "Lśnieniu" Duvall partnerowała Robinowi Williamsowi w ekranizacji komiksu "Popeye". Za kamerą stanął - któżby inny? - Robert Altman. Świetny okres w aktorskiej karierze Duvall udokumentowany został występem w "Bandytach czasu" (1981) Terry'ego Gilliama.
Lata 90. aktorka zamknęła rolą w komedii romantycznej Freda Schepisiego "Roxanne" (1987). We uwspółcześnionej wersji "Cyrano de Bergeraca" główną rolę grał komik Steve Martin.
W jej filmografii nie brak jednak również spektakularnych klap. Za taką należy z pewnością uznać film "Kosmita z przedmieścia" (1991) z Hulkiem Hoganem w tytułowej roli. Powrotem do formy była drugoplanowa kreacja hrabiny Gemini w "Portrecie damy" (1996) Jane Campion.
Na początku XXI wieku całkowicie wycofała się z branży filmowej, wyprowadziła się na farmę położoną w Teksasie i odcięła od świata. Przed dobrowolną emeryturą zdążyła jeszcze wystąpić w dwóch horrorach: "Tale of the Mummy" (1998) oraz "Czwartym piętrze" (1999).
Ponownie głośno zrobiło się o niej w 2016 roku, kiedy pojawiła się w programie Dr. Phila McGrawa. Podczas rozmowy gwiazda zdradziła, że cierpi na zaburzenia psychiczne i zmaga się z urojeniami.
W rozmowie z McGrawem powiedziała, że żyje w ciągłym lęku, a także że przypadkowe osoby próbują ją skrzywdzić. Z przekonaniem mówiła o tym, że prześladuje ją Szeryf Nottingham, postać z legend o Robin Hoodzie. Zdradziła też, że nie wierzy w śmierć Robina Williamsa (aktor zmarł w 2014 r.).
Program Dr. Phila wywołał burzę. Celebrytę skrytykowała m.in. Mia Farrow. Głos zabrała też córka Stanleya Kubricka, Vivian, która nazwała odcinek "okrutnym".
Tuż po programie aktorka zgłosiła się na leczenie psychiatryczne, jednak klinikę opuściła po zaledwie trzech dniach.
Zobacz również:
Bruce Willis: Jak czuje się hollywoodzki gwiazdor? Jest nagranie!
"Uśmiechnij się": Nakręcony za 17 milionów horror zarobił już 140 milionów