Reklama

Od "Lady Bird" do "Małych kobietek". Inspiracje Grety Gerwig

W trakcie dorastania Greta Gerwig przeczytała "Małe kobietki" Louisy May Alcott tyle razy, że nie potrafi dokładnie określić, kiedy zdarzyło się to po raz pierwszy. Jednak już na długo przed nakręceniem własnej, świeżej i współczesnej wizji legendarnej klasyki, czerpała inspirację z tej porywającej opowieści o czterech dziewczynach, w której przedstawiono pełną gamę ich uczyć - od radości po smutek - oraz to, jak wykuwają własną kreatywną, artystyczną i moralną drogę ku dorosłości.

W trakcie dorastania Greta Gerwig przeczytała "Małe kobietki" Louisy May Alcott tyle razy, że nie potrafi dokładnie określić, kiedy zdarzyło się to po raz pierwszy. Jednak już na długo przed nakręceniem własnej, świeżej i współczesnej wizji legendarnej klasyki, czerpała inspirację z tej porywającej opowieści o czterech dziewczynach, w której przedstawiono pełną gamę ich uczyć - od radości po smutek - oraz to, jak wykuwają własną kreatywną, artystyczną i moralną drogę ku dorosłości.
Greta Gerwig na gali National Board of Review Awards w Nowym Jorku (styczeń 2018) /AFP

- Od kiedy sięgam pamięcią "Małe kobietki" stanowiły część mnie. Właściwie nie pamiętam samego aktu czytania książki - mówi Gerwig. - Chyba ktoś musiał mi ją czytać, bo w moim życiu nie było nigdy takiego okresu, w którym nie wiedziałam, kim jest Jo March. Zawsze była moją ulubienicą - osobą, którą chciałam zostać i którą, mam nadzieję, jestem. Zawsze sądziłam, że pewnego dnia coś z tą postacią zrobię.

Film "Male kobietki" od 29 maja będzie można oglądać na platformach: Canal+, Chili, Apple TV, Orange VOD, Player+, Rakuten TV, UPC oraz Vectra.

Reklama

Film "Lady Bird" spodobał się widzom na całym świecie ze względu na zawartą w nim osobistą historię, z którą mogli się utożsamić. Gerwig chciała, by "Małym kobietko" również towarzyszyły podobne emocje, ciepło i poczucie bliskości. Choć książka umiejscowiona jest w zupełnie innych czasach - kiedy marzenia młodych dziewcząt były o wiele bardziej ograniczane - Gerwig czuła, że ich historia jest bardzo bliska jej sercu.

Właściwie już podczas pisania scenariusza do "Lady Bird" Gerwig przelała w niego swoją wewnętrzną Jo, co budzi palące pytanie o to, dlaczego Jo March - mimo że jest fikcyjną postacią - wywiera tak duży wpływ na pisarki i zdaje się pełnić funkcję ich mentorki.

- Kiedy przygotowywałam się do kręcenia "Małych kobietek", stale natykałam się na przeróżne, wspaniałe kobiety, które darzyły Jo taką samą miłością: od Patti Smith i Simone de Beauvoir, aż po Elenę Ferrante i Annę Quindlen - zauważa Gerwig. - Jo miała duże znaczenie dla pisarek i myślicielek wywodzących się z zupełnie różnych środowisk. Co więcej, wielu z nich raczej nie podejrzewałoby się o miłość do "Małych kobietek".

Gerwig zauważyła, że jedna rzecz zdaje się łączyć wszystkie osoby, które kochają Jo March - uwielbienie dla nieograniczonych możliwości.

- Jo kryje w sobie buntowniczą duszę i nadzieję na życie wykraczające poza narzucone jej przez płeć reguły, co nadal budzi duże emocje - mówi Gerwig. - To dziewczyna o męskim imieniu, która chce pisać, jest ambitna, wściekła i ma w sobie wiele innych cech, z którymi możemy się identyfikować. Zupełnie jakby to ona dała nam wolność.

W trakcie prac nad adaptacją, Gerwig uwypukliła właśnie ten rodzaj humoru, pasji i szczerości w okazywaniu uczuć, którymi cechuje się współczesna kinematografia. Okazało się, że kluczem do nadania "Małym kobietkom" nowoczesnego sznytu było - paradoksalnie - pozostanie wiernym Alcott. Autorka wyprzedziła swoje czasy pod względem stosowanego języka oraz tego, że zdołała w bardzo bliski dla czytelników sposób przedstawić relacje między rodzeństwem, magię dzieciństwa oraz tęsknotę za niezależnością.

- Język Alcott był świeży i ekscytujący. Nie musiałam prawie nic dodawać od siebie, więc użyłam tyle dialogów z książki, ile się dało - mówi Gerwig.

Dzięki temu, że Gerwig poprosiła obsadę, by wypowiadała napisane przez Alcott kwestie ze swobodą i werwą - tak, żeby wypowiedzi członków rodziny nachodziły na siebie - powstało coś zupełnie nowego. Obecne w historii zarówno radosne, jak i smutne chwile zyskały na znaczeniu.

- Chciałam, żeby aktorzy mówili z normalną prędkością. Chciałam, żeby ich wypowiedzi były szybkie i niedbałe, bo tak to wyglądało w moich oczach - objaśnia Gerwig.

Gerwig przedstawiła siostry March w oryginalny sposób: z perspektywy kobiet, które wspominają magię ogniska domowego i starają się pogodzić trudną rzeczywistość dorosłego życia z dziecięcymi pasjami i wspomnieniami.

- Za każdym razem, gdy czytałam tę książkę, znajdowałam w niej coś nowego - mówi Gerwig. - Na początku kojarzyła mi się z ciepłymi czasami dzieciństwa, z wiekiem zaś znaczenia nabierały inne fragmenty. Podczas pisania scenariusza ta część, która uderzyła mnie najbardziej, dotyczyła dorosłego życia sióstr. Jest ono tak przejmujące, ponieważ starają się dojść do tego, jak oddać hołd swojej nieustraszonej młodości.

- Dlatego wpadłam na pomysł - ciągnie Gerwig - żeby zacząć od momentu, gdy są już dorosłe, a potem pozwolić ich dzieciństwu ożyć obok nich, ale nie w formie retrospekcji, lecz drugiej, oddzielnej osi czasu. Ten zabieg ma nam uzmysłowić, że kiedy idziemy ulicą, zawsze towarzyszy nam młodsza wersja naszej osoby. Zawsze zestawiamy osobę, którą mieliśmy zostać, z osobą, którą jesteśmy obecnie.

Dla Gerwig równie ważne było oddanie hołdu Louisie May Alcott jako tej, która utorowała drogę innym - kobiecej ikonie sukcesu artystycznego w czasach, gdy graniczyło to niemal z cudem.

Życie Alcott od początku było niezwykłe. Jej rodzice byli idealistami, abolicjonistami, wielbicielami sztuki oraz natury. Za nauczyciela miała Henry'ego Davida Thoreau, a jej sąsiadem był Ralph Waldo Emerson.

Mimo to w czasach, w których napisała "Małe kobietki", powieści o życiu kobiet traktowano jako te z najniższej półki. Nikt nie mógł przewidzieć, że opowiadająca o przygodach czterech dziewcząt książka Alcott w okamgnieniu stanie się wielkim hitem, nie wspominając już o tym, że trafi do kanonu literatury na całe 150 lat - i najpewniej długo w nim jeszcze pozostanie. Od dnia, w którym trafiła na półki, książka nigdy nie wyszła z druku, a do tego przełożono ją na co najmniej 55 języków. Alcott postąpiła mądrze, zachowując prawa do swojej książki. Dzięki temu trafiła do nielicznego grona kobiet, których majątek pochodził z innego źródła niż małżeństwo czy spadek.

- Jo była bohaterką mojego dzieciństwa, a Louisa May Alcott została moją bohaterką, gdy dorosłam - mówi Gerwig.

Gerwig z dużą ulgą przyjęła wiadomość, że Saoirse Ronan - jej pierwszy i jedyny wybór do roli Jo - zgodziła się wcielić w postać początkującej pisarki. Podczas kręcenia "Lady Bird" między reżyserką a aktorką powstała wyjątkowa więź. Współpraca ta zaowocowała nominacjami do Złotego Globu i Oskara dla Ronan za rolę tytułową.

Obok niej w obsadzie znalazła się również Emma Watson w roli starszej siostry i niedoszłej aktorki Meg, a także Florence Pugh jako ambitna malarka Amy, Eliza Scanlen jako wrażliwa pianistka, Timothée Chalamet jako bratnia dusza Jo, Laurie, Laura Dern jako matrona rodu Marchów, Marmee, Meryl Streep jako uparta ciotka March, James Norton jako wybranek Meg, John Brooke, oraz Louis Garrel jako pretendent do ręki Jo, profesor Bhaer.

- Przy tak wspaniałej obsadzie mogłam obdarzyć aktorów i aktorki olbrzymim zaufaniem, bo wiedziałam, że nadadzą całości więcej życia i głębi - mówi Gerwig.

Gerwig jest wdzięczna za to, że drugi film pełnometrażowy w jej karierze okazał się być wymarzonym życiowym projektem.

- Po "Lady Bird" chciałam szybko wrócić do filmowania, bo kręcenie filmu to jedna z tych dziwacznych dziedzin, w których - o ile masz tyle szczęścia, że w ogóle możesz się tym zajmować - swoje umiejętności możesz rozwijać tylko w praktyce. Chciałam od razu wrócić na ring i miałam tyle szczęścia, że padło akurat na opowieść, która tak wiele dla mnie znaczy.

- Cała aż się paliłam, żeby zrobić ten film - podsumowuje Gerwig. - Chciałam opowiedzieć historię o kobietach, które zajmują się sztuką, zarabiają, dokonują wyborów, a także o tym, że młodzieńczą odwagę można przenieść do dorosłego życia.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy