Reklama

Nie tylko "Zadra". Polskie filmy o rapie okazały się kinowymi przebojami

Od piątku w kinach całej Polski możemy oglądać długo wyczekiwany film "Zadra". To opowieść o utalentowanej dziewczynie, która realizując swoje marzenia, osiąga sukces w męskim świecie hip-hopu. To kolejna polska produkcja osadzona w kulturze hip-hopowej. Czy osiągnie sukces swoich poprzedników?

Od piątku w kinach całej Polski możemy oglądać długo wyczekiwany film "Zadra". To opowieść o utalentowanej dziewczynie, która realizując swoje marzenia, osiąga sukces w męskim świecie hip-hopu. To kolejna polska produkcja osadzona w kulturze hip-hopowej. Czy osiągnie sukces swoich poprzedników?
Najlepsze filmy o rapie: "Inni ludzie" (L), "Zadra" (C) i "Proceder" (P) /materiały prasowe

"Zadra" reklamowana jest jako pierwszy polski film o raperce. Sandra "Zadra" Kwiecik, to utalentowana dziewczyna z blokowiska, która walczy o uznanie na rapowej scenie. Choć wydaje się zwykłą nastolatką, przed mikrofonem zyskuje niesamowitą energię i charyzmę, dzięki którym może porwać tłumy. Jednak w środowisku hiphopowym, zdominowanym przez facetów, ciężko o miejsce dla takich, jak ona. Czy zdoła przebić się i zdobyć "szacunek ulicy"? Czy w swoim nowym wcieleniu znajdzie miejsce na przyjaźń, miłość i akceptację?

Reklama

W tytułową Zadrę wcieliła się Magdalena Wieczorek - jedna z najzdolniejszych aktorek młodego pokolenia, nominowana za tę rolę do Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego.

Rapera Motyla zagrał Jakub Gierszał. Oboje na potrzeby filmu przeszli spektakularne metamorfozy i na ekranie momentami są nie do rozpoznania. Hipnotyzują nie tylko swoim wizerunkiem, grą, ale także głosem. W "Zadrze" usłyszymy ich autentyczne wykonania hiphopowych numerów.

"Chciałem sprawdzić się w takich sytuacjach, jak scena, śpiewanie i robienie muzy. Tym bardziej że Motyl jest raperem, który dużo śpiewa. Nie robię tego tak dobrze, jak chociażby Sobel, więc musieliśmy użyć więcej autotune’a, jednak zaśpiewać musiałem. Zależało mi też na tym, żeby poczuć tę sceniczną energię. Wiadomo, że trochę inaczej jest, gdy występujesz na żywo przed prawdziwą publicznością, ale i tak te sceny koncertów, które nagrywaliśmy, były dla mnie dużym przeżyciem" - podkreśla Jakub Gierszał,

Za reżyserię odpowiada Grzegorz Mołda, autor docenionego przez krytyków film "Matecznik".

- Muzyka Przemysława Jankowiaka ukrywającego się pod pseudonimem "1988" (osiem osiem), współtwórcę kultowego duetu Syny, znanego również ze współpracy z Włodim, oraz teksty Zadry napisane przez "Żyto" (Michała Żytniaka) niosą film, stanowi siłę samą w sobie. Numery Zadry, ale i kawałki "Motyla" (Jakub Gierszał), to swego rodzaju film w filmie, koncert w koncercie. O ile sama opowieść sprawia wrażenie nieco wymęczonej, o tyle muzyka podnosi tę historię kilka pięter wyżej. Jest autentycznym krzykiem, jest również wyznaniem bezradności bohaterki, przyznaniem się do błędów, a w efekcie także nadzieją - pisał Łukasz Maciejewski.

"Blokersi": Zaprzeczyć stereotypom

Jednym z pierwszych filmów o polskiej kulturze hip-hopowej był dokument Sylwestra Latkowskiego "Blokersi" (2001). Opowiadał on o młodych ludziach z wielkomiejskich blokowisk, o tym jak żyją, jaka jest dzisiaj ulica w Polsce. Poza raperami są tu grafficiarze, breakdance'owcy i ludzie związani z kulturą hip-hopu.  

"Akcja mojego filmu rozgrywa się w kręgu kultury hip-hopu, ale nie jest to film o hip-hopie. 'Blokersi' to w pewnym sensie kontynuacją mojego ostatniego filmu 'To my, rugbiści'. Tym razem opowiadam o innej drodze wyjścia z bloków. Tam sposobem był sport, tu jest hip-hop. Dla wielu osób hip-hop jest subkulturą patologiczną. Chcę zaprzeczyć stereotypom i dlatego pokażę po prostu ludzi, którzy to robią. Dla mnie to otoczenie jest patologiczne, co widać w moim filmie, a nie oni" - mówił o swym filmie reżyser Sylwester Latkowski. 

Tytuł filmu miał być w zamierzeniu autora prowokacją. W subkulturze hip hopowej określenie "blokers" ma znaczenie pejoratywne. Według ludzi z tego kręgu, sposobu bycia nie można definiować poprzez miejsce zamieszkania.

Na ścieżce dźwiękowej do filmu znalazły się utwory m.in. zespołów Grammatik, Paktofonika, DJ Volt, Eldo, Fenomen, Fisz, O.S.T.R., RapaFun, Tymon, Ascetoholix.

"Jesteś Bogiem": Historia Paktofoniki

Na pojawienie się fabularnego obrazu osadzonego w świecie polskiego hip-hopu czekaliśmy aż do 2012 roku, kiedy na ekrany kin trafiło "Jesteś Bogiem" Leszka Dawida.

Film opowiadał historię legendarnej grupy Paktofonika, która na zawsze zmieniła oblicze polskiego hip-hopu. Za sprawą niezwykłej historii Piotra Łuszcza - Magika (Marcin Kowalczyk), Sebastiana Salberta - Rahima (Dawid Ogrodnik) i Wojciecha Alszera - Fokusa (Tomasz Schuchardt) rzesze wiernych fanów PFK, a także kinomani spragnieni prawdziwego obrazu Polski, mogli prześledzić losy trzech kumpli z Mikołowa i Katowic, którzy dzięki oryginalnym utworom, takim jak słynny "Jestem Bogiem", stali się głosem pokolenia młodych Polaków. 

"To historia trójki przyjaciół... Najważniejsze jest dla mnie przyjrzenie się Magikowi z perspektywy pozostałych członków zespołu. Będę chciał trochę z nim pobyć, zrozumieć jego fenomen. Nie chciałbym, aby ten film odpowiadał na pytanie o przyczyny samobójstwa Magika. Ważniejsze od tego, dlaczego się zabił, jest samo przyjrzenie się czasom, w których tworzyła Paktofonika, próba zrozumienia ich muzyki" - zastrzegał reżyser Leszek Dawid.

Film "Jesteś Bogiem" wybrany został przez czytelników miesięcznika "Film" najlepszym obrazem sezonu 2011/2012. Złota Kaczka powędrowała także do rąk scenarzysty Macieja Pisuka oraz odtwórcy głównej roli Marcina Kowalczyka. Obraz zgromadził w kinach ponad 1,4 mln widzów.

Premierze filmu towarzyszył jednak proces, jaki wytoczył twórcom producent muzyczny Krzysztof Kozak, wskazując, że utożsamiana z nim filmowa postać Krzysztofa Kozy została pokazana jako "czarny charakter" i "pirat fonograficzny". Ostatecznie twórcy i dystrybutor filmu "Jesteś bogiem" musieli przeprosić Krzysztofa Kozaka za nieprawdziwe przedstawienie jego postaci w tym filmie oraz zapłacić mu 50 tys. zł zadośćuczynienia.

"Proceder": Raper o duszy poety

"Proceder" (2019) w reżyserii Michała Węgrzyna opowiadał historię rapera Tomasza Chady - chłopaka z blokowisk, z duszą poety i darem do wpadania w poważne kłopoty. Prawdziwy i szczery do bólu w swoich tekstach, Chada ginie w niewyjaśnionych okolicznościach zostawiając zszokowanych fanów i dziewczynę, którą kochał. Muzyka była całym jego życiem - pasją i światem, w który uciekał, gdy rzeczywistość nie miała mu zbyt wiele do zaoferowania.

"Życie Chady było skomplikowane, rzeczywiście w wielu momentach znajdował się na krawędzi, rzucał wyzwanie władzom, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę z ciężaru nałogów i czynów, które popełnił" - tak o raperze mówił  Michał Węgrzyn.

"Chada miał i ma liczne grono wielbicieli i kontynuatorów. Jego teksty bywały dosadne, ale nie była to dosadność dla samej dosadności, to były utwory bardzo osobiste i stylistycznie rozpoznawalne. Wielu raperów uczyło się na nim, do dziś ma lepszych i gorszych naśladowców, w sferze tekstowej wyznaczył żywe do dziś standardy" - dodawał reżyser filmu "Proceder".

W filmie pojawiły się także autentyczne postaci ze świata rapu, m.in. Kali. "[On też] w pewnym momencie też znalazł się w niebezpiecznym świecie procederu, ale z nim konsekwentnie zerwał" - zdradził Michał Węgrzyn.

I wyjaśnił, dlaczego był odpowiednim reżyserem do opowiedzenia historii Tamsza Chady.

"Występowałem w hardcorowo-punkowym zespole Fobia, mój brat Wojciech realizował raperskie teledyski. Warto wspomnieć, że nasz trzeci brat, Piotr, był aktywny na scenie rapowej, a czwarty - Jakub, uczestniczył z sukcesami w slamach poetyckich. Tak więc środowiska, w których działaliśmy, bardzo mocno się przenikały i choć nie poznaliśmy Tomka Chady osobiście, mieliśmy z nim wielu wspólnych znajomych i znaliśmy dobrze jego nagrania" - mówił serwisowi NaEkranie.pl.

"Inni ludzie": Rapowy musical

Najoryginalniejszym polskim filmem o hip-hopie pozostają jednak utrzymani w konwencji rapowego musicalu "Inni ludzie" Aleksandry Terpińskiej na podstawie książki Doroty Masłowskiej.

- To zachowujący melodeklamowaną frazę Masłowskiej osobliwy teledysk, rodzaj imponującego hiphopowego wideoklipu, którego bohaterem jest początkujący raper, pozbawiony perspektyw społeczny outsider (imponujący Jacek Beler), nawiązujący romans z dziewczyną z Rossmana (żywiołowa Małgorzata Koleśnik). Film Terpińskiej, podobnie jak książka Masłowskiej, jest imponującym formalnie obrazotokiem, w którym funkcję narratora i towarzysza głównego bohatera pełni grany przez Sebastiana Fabijańskiego... Jezus (w czapeczce z daszkiem i fragmentami korony cierniowej) - pisał po premierze obrazu Tomasz Bielenia. 

- Film Aleksandry Terpińskiej to najlepszy polski musical od dziesiątek lat. Wszystkie kwestie deklamowane są w rytm hiphopowego beatu. Nadaje on szybki rytm także samemu dziełu. Początkowo wydaje się, że po elektryzującym początku tempo na pewno zwolni, a twórcy potkną się w końcu o własne nogi. Nic z tych rzeczy. Energia "Innych ludzi" wraz z kolejnymi minutami jedynie rośnie - dodawał Jakub Izdebski.

Za muzykę w "Innych ludziach" odpowiedzialny jest stale współpracujący z raperem Pezetem producent Auer. "Znalezienie kogoś, kto napisze muzykę nie było łatwe. Miałyśmy z Dorotą dużo propozycji i rozmów na ten temat. Z uwagi na to, że brałyśmy udział w projekcie 'Ekran' w Szkole Wajdy i była tam możliwość zrobienia dwóch scen próbnych, namówiłam Auera, żeby spróbował coś napisać i zobaczymy, jak będzie nam się pracowało. Po tej próbie już było jasne, że będziemy pracować razem. Trwało to bardzo długo. Piosenek jest około 40, co oznaczało ogrom pracy dla Auera, w dodatku musiał wykonać ją przed realizacją filmu" - stwierdziła reżyserka.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Zadra | Inni ludzie | Proceder (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy