Marlon Brando: Dostawał słodycze, żeby pojawił się na planie "Supermana"
W filmie „Superman” z 1978 r. Marlon Brando zagrał niewielką rolę biologicznego ojca tytułowego bohatera. Niemniej za 12 dni zdjęciowych dostał, jak na tamte czasy, astronomiczną kwotę 3,7 mln dolarów i obietnicę prawie 12 proc. od zysków, które przyniesie produkcja. Po wynegocjowaniu takich warunków, gwiazdor zupełnie nie miał motywacji do pracy. Po latach wyszło na jaw, że trzeba było go przekupywać słodyczami, by łaskawie wyszedł ze swojej przyczepy kempingowej.
Cary Elwes, brytyjski aktor znany m.in. z filmu "Robin Hood: faceci w rajtuzach", swoje pierwsze kroki w branży filmowej stawiał mając 16 lat, jako asystent na planie produkcji "Superman", widowiska, które reżyserował Richard Donner. Jak przyznał w rozmowie z dziennikiem "Daily Telegraph", w zasadzie jego praca sprowadzała się do "wyciągania Marlona Brando z jego przyczepy".
"Marlon nie miał motywacji, by pojawiać się na czas, gdyż jego agent załatwił mu niesamowitą umowę. Po każdym dniu zdjęć dostawał kolejny milion dolarów. Doprowadzał biednego Donnera do szału, bo przychodził wtedy, kiedy po prostu miał na to ochotę. Czasami przed obiadem, a czasami nie" - wspomina Elwes.