Marcin Dorociński: Od "Pitbulla" do Hollywood. Kultowy aktor kończy 50 lat
W czwartek 50 lat kończy Marcin Dorociński, jeden z najlepszych polskich aktorów, gwiazdor takich filmów, jak "Pitbull", "Boisko bezdomnych", "Rewers", "Róża" czy "Obława". Artysta w ostatnich latach robi zagraniczną karierę, ktorej ukoronowaniem był występ w serialu Netfliksa "Gambit królowej" i rola w kultowej serii "Mission: Impossible".
Marcin Dorociński urodził się 22 czerwca 1973 roku w podwarszawskim Milanówku. Wychował w Kłudzienku wraz z trójką braci. W Grodzisku Mazowieckim ukończył szkołę podstawową, a następnie technikum mechaniczne. Pod koniec nauki w tym ostatnim, gdzie brał udział w akademiach szkolnych, zaczął myśleć o szkole aktorskiej.
W 1993 roku został studentem Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Już na drugim roku studiów Krystyna Janda powierzyła mu główną rolę Dona Rodryga w zrealizowanym dla Teatru Telewizji "Cydzie" (1995). Rok później zadebiutował na kinowym ekranie niewielką rolą studenta w kontrowersyjnym filmie Andrzeja Żuławskiego "Szamanka" (1996). Pojawił się również w kultowym serialu Jana Łomnickiego "Dom" (1996).
W 1997 roku związał się z warszawskim Teatrem Dramatycznym i w kolejnych latach pojawiał się przede wszystkim na jego scenie. W kinie występował w tym czasie w drugoplanowych i epizodycznych rolach w takich filmach, jak: "Kiler-ów 2-óch" (1999) i "Vinci" (2004) Juliusza Machulskiego, "Żółty szalik (2000) Janusza Morgensterna, "Przedwiośnie" (2001) Filipa Bajona, "Nienasycenie" (2003) Wiktora Grodeckiego czy "Show" (2003) Macieja Ślesickiego.
Pierwszą główną rolę, podkomisarza Sławomira "Despero" Desperskiego w "Pitbullu" (2005) Patryka Vegi, zagrał, kiedy był już po trzydziestce. Dorociński miał już wtedy doświadczenie w rolach policjantów ("Vinci, "Sfora"), ale tym razem podszedł do roli z jeszcze większym zaangażowaniem. Spiłował sobie nawet ząb, by wyglądać bardziej wiarygodnie. Jednak nie to było największym poświęceniem do roli "Despera".
Najtrudniejsza była dla niego scena erotyczna, którą musiał odegrać ze swoją filmową partnerką, wcielającą się w postać Dżemmy, 20-letnią wówczas Weroniką Rosati. "Takie sceny są w ogóle bardzo trudne, bo strasznie ciężko w nich o prawdę" - mówił po premierze. "Weronika jest dla mnie obca, ja dla niej... Na szczęście Patryk wszystkich wyprosił. Został tylko Kuba z kamerą, chłopaki od dźwięku. Warunki były komfortowe. Zabójcze za to było dążenie do prawdy w każdym ujęciu. Patryk chciał, aby scena była dokładanie taka, jaką on sobie wyobraził. Zrobiliśmy ze 30 dubli, czyli 30 razy dostałem po kilkanaście razy w twarz. Jak skończyliśmy kręcić tę scenę, byłem trochę nieprzytomny, bo Weronika nie markowała. Ale opłacało się" - wspominał aktor.
Następnie pojawił się w dobrze przyjętych kreacjach w filmach: "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" (2006) Marka Koterskiego, "Ogród Luizy" (207) Macieja Wojtyszki i "Boisko bezdomnych" (2008) Kasi Adamik. Kreacja trenera w tym ostatnim obrazie przyniosła mu premierową nominację do Polskich Nagród Filmowych - Orły.
Za rolę amanta w stylu Humphreya Bogarta w filmie Borysa Lankosza "Rewers" (2009) Dorociński otrzymał z kolei pierwszą w karierze nagrodę na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni - dla najlepszego aktora drugoplanowego. Popisowym momentem filmu była wiarygodnie odegrana przez Dorocińskiego scena konwulsji. "W scenariuszu było dokładnie napisane, co mam czuć, co mam wyrażać. Dziewczyny z charakteryzacji - Lusia i Mira - dały mi pastylkę, która się pieniła, a dalej to już była moja fantazja na temat śmierci. Agata Buzek odwracała się i zamykała oczy" - opowiadał aktor.
Dwa lata później na festiwalu w Gdyni Dorociński odbierał już nagrodę za rolę pierwszoplanową. Zapewnił mu ją występ w "Róży" Wojtka Smarzowskiego. Artysta wcielił się w postać byłego żołnierza AK, który po wojnie trafia na Mazury i dociera do wdowy po niemieckim żołnierzu, którego śmierci był świadkiem. "Historia mnie ujęła i nie miałem żadnych zastrzeżeń co do postaci, którą miałem grać. Niektórzy mówili, że to jest zbyt kryształowa postać i że to nie jest możliwe. A ja znam ludzi, którzy przeżyli wojnę i byli tacy sami. Wierni zasadom, twardzi i mocni. Nie miałem oporów, żeby to zagrać" - opowiadał aktor.
W tym samym roku Dorociński pojawił się również w filmie "Lęk wysokości" - fabularnym debiucie Bartka Konopki. Zagrał młodego reportera telewizyjnego, którego ojciec trafia na oddział psychiatryczny. Mężczyzna jest jedyną osobą, która może mu pomóc. "Marcin Dorociński zaskakuje w roli Tomka, jest cierpliwy jako syn, stąpa po cienkim lodzie jako mąż, jest czuły jako ojciec. Kiedy przyglądamy mu się w każdej z tych ról, na pierwszy plan wysuwa się ogromna aktorska wrażliwość" - Anna Bielak pisała w recenzji dla Interii. "Ten film jest dla mnie bardzo ważny. Włożyłem w niego całe moje serce. Dedykuję go mojemu ojcu" - mówił gwiazdor.
Świetną passę Dorociński podtrzymał rolą kaprala Wydry w wojennej "Obławie" Marcina Krzyształowicza. "Marcin jest wyśmienitym aktorem, ma w sobie niespodziankę, którą każdego dnia przynosi ze sobą na plan. Jego aktorskie zachowanie uczy mnie czegoś nowego na temat jego postaci. To niesłychane" - przyznawał reżyser. - "Obsadziłem Marcina z nadzieją - wyjaśnił wszelkie wątpliwości Krzyształowicz - że wokół niego wytworzy się pewien rodzaj chemii, która będzie przyciągała inne postaci albo przynajmniej prowokowała inne postaci do aktorskiego wysiłku".
Po kolejnej roli u Smarzowskiego ("Drogówka"), Dorociński pojawił się w filmie Władysława Pasikowskiego "Jack Strong" (2014), w którym wcielił się w postać Ryszarda Kuklińskiego. Krytycy nie byli zgodni w ocenach filmu - niektórzy uważali, że Pasikowski zbyt jednoznacznie potraktował Kuklińskiego i wystawił mu filmową laurkę. Podkreślali jednak dobrą kreację Dorocińskiego. "Przed wejściem na plan nie śpię przez kilka dni, nie potrafię wyłączyć mózgu, trzęsą mi się nogi, bo czuję ciężar ogromnej odpowiedzialności. Przede wszystkim nie chcę zawieść siebie i ludzi, z którymi pracuję" - skromnie przyznawał artysta.
Małą rolą w filmie "Moje córki krowy" (2015) Dorociński udowodnił, że posiada również talent komediowy. "Kiedy [Marcin] przeczytał scenariusz, poprosił o rolę Grzegorza, czyli postać kompletnie przeciwną do tych, które dotąd grywał. Myślałam najpierw, że się pomylił, ale on był głodny czegoś innego, chciał złamać swoje emploi. Marcin nie ma natury amanta, mimo iż tak wygląda i tak jest obsadzany. Ma fantastyczny talent komediowy, który tu widać, ja go tylko hamowałam, żeby za bardzo nie kradł scen" - opowiadała reżyserka Kinga Dębska, która obsadziła aktora także w swoim kolejnym filmie - "Plan B" (2018).
O tym, że Dębska miała rację, przekonaliśmy się w kolejnych latach za sprawą ról aktora w takich produkcjach, jak "7 uczuć" (2018) Marka Koterskiego, "Biały potok" (2020) Michała Grzybowskiego, "Teściowie" (2021) Jakuba Michalczuka czy "Niebezpieczni dżentelmeni" (2022) Macieja Kawalskiego.
Nietypową dla siebie rolę Dorociński zagrał w 2016 roku w reżyserskim debiucie Wojciecha Kasperskiego zatytułowanym "Na granicy". W rozgrywającym się w Bieszczadach psychologicznym thrillerze wcielił się w postać tajemniczego nieznajomego z szemraną przeszłością. Widoczna charakteryzacja przywodziła skojarzenia z rolą Roberta De Niro z "Przylądku strachu". "Czy mój bohater jest personifikacją zła? Chciałbym, aby widz sam odpowiedział sobie na to pytanie" - mówił Dorociński.
Dorociński próbował swoich sił także w rodzimym serialu. Zagrał główną rolę w produkcji HBO - "Pakt", gdzie wcielił się w Piotra Grodeckiego, dziennikarza śledczego na tropie wielkiej afery. Inne jego warte odnotowania role z ostatnich lat pochodzą z filmów: "303. Bitwa o Anglię" (2018) Davida Blaira, "Zabawa, zabawa" (2018) Kingi Dębskiej, "Ciemno, prawie noc" (2018) Borysa Lankosza, "Pitbull. Ostatni pies" (2018) - powrócił tu jako "Despero" - oraz "Psy 3. W imię zasad" Władysława Pasikowskiego, a także serialu "Erynie".
Od kilku lat Dorociński stawia także na międzynarodową karierę i ukoronowaniem tych działań był jego występ w głośnym serialu Netfliksa "Gambit królowej" oraz angaż do dwóch najnowszych części kultowej serii "Mission: Impossible".
Pierwszą ważną rolę w zagranicznej produkcji Marcin Dorociński zagrał już jednak w 2010 roku. W duńskim dramacie erotycznym "Kobieta, która pragnęła mężczyzny" Pera Fly wystąpił u boku Sonji Richter i Michaela Nyqvista.
"Historia przypomina mi polskie filmy z lat 70. i 80. To prosta opowieść o ludziach, którzy stają przed trudnymi życiowymi wyborami. Pokazuje, że życie nie jest czarno-białe. Kiedy nawet wszystko zdaje się uporządkowane, możemy poznać osobę, która wywróci nasze życie do góry nogami. Jak sobie z tym poradzić? To może przydarzyć się każdemu człowiekowi" - wyjaśniał Dorociński.
Dwa lata później Dorociński pojawił się w amerykańsko-brytyjsko-polskiej koprodukcji "Szpiedzy w Warszawie". W miniserialu na podstawie powieści Alana Fursta pod tym samym tytułem wcielił się w Antoniego Pakulskiego, oficera polskiego wywiadu w czasach II wojny światowej. Na ekranie towarzyszyli mu m.in. David Tennant, Janet Montgomery, a także Joanna Kulig i Mirosław Zbrojewicz.
Rok później polski aktor pojawił się w brytyjskim miniserialu "Run". Wystąpił u boku m.in. późniejszej zdobywczyni Oscara Olivii Colman.
Z kolei w 2014 roku artysta zagrał w niemieckim serialu "Der Usedom-Krimi". Sceny z aktorem wcielającym się w polskiego policjanta kręcono w Świnoujściu, a jeden z epizodów, w którym pojawił się Polak, obejrzało w Niemczech niemal 7 mln widzów.
W 2016 roku artysta wystąpił w serialu "Cape Town", do którego zdjęcia powstawały w RPA. Scenariusz 6-odcinkowej produkcji powstał na bazie powieści Deona Meyera "Dead before dying". Serial, będący koprodukcją niemiecko-polsko-południowoafrykańską, wyreżyserował Peter Ladkani, a w główne role wcielili się Trond Espen Seim oraz Boris Kodjoe.
Dwa lata później artysta wystąpił w polsko-brytyjskiej koprodukcji "303. Bitwa o Anglię" w reżyserii Davida Blaira. Wcielił się w dowódcę dywizjonu Witolda Urbanowicza, a na planie partnerowali mu m.in. gwiazdor "Gry o tron" Iwan Rheon, syn Mela Gibsona, Milo, a także Filip Pławiak, Radosław Kaim czy Adrian Zaremba.
Do tej pory najgłośniejszą zagraniczną rolą Dorocińskiego pozostawał jednak występ w serialu "Gambit królowej". W produkcji Netfliksa zagrał rolę arcymistrza szachowego Wasilija Borgowa. "Dziękuję za wszystkie wiadomości, wpisy, gratulacje i ocean dobrych słów" - napisał po premierze Marcin Dorociński. "Dzisiaj przeczytałem, że Stephen King ogłosił, że to najlepszy serial, jaki widział w tym roku. Jakby to powiedział Hugh Grant w 'Notting Hill' - surreal but nice. Jestem bardzo dumny, że mogę być częścią tego wspaniałego przedsięwzięcia - przez wielu określanego jako jeden z najlepszych seriali ostatnich lat".
Polski aktor pojawił się również w innym serialu streamingowego giganta - "Wikingowie: Walhalla". W drugim sezonie produkcji wcielił się w rolę księcia Rusi Kijowskiej Jarosława Mądrego.
Pod koniec minionego roku pojawiła się informacja, która była jednym z najbardziej elektryzujących newsów ostatnich lat w polskiej kinematografii. Marcin Dorociński w obszernym poście w mediach społecznościowych poinformował, że dołączył do obsady serii "Mission: Impossible".
"Czołem Kochani, pozdrawiam Was serdecznie z Londynu. Nadszedł dzień, w którym (dzięki uprzejmości producentów filmu "Mission Impossible" Toma Cruise'a i Christophera McQuarrie'ego) - po miesiącach spekulacji, mogę z radością i niemałym wzruszeniem potwierdzić swój udział w tej legendarnej serii" - poinformował.
"Kiedy w 1996 roku pojawiła się pierwsza cześć serii MI, byłem jeszcze studentem @akademia_teatralna. Toma Cruise widziałem w @topgunmovie i na plakatach u koleżanek, a plan filmowy zza okna przejeżdżając autobusem 119 obok @wfdif.chelmska21 przy Chełmskiej. I gdyby ktoś powiedział mi wtedy, że 26 lat później będę grał w ostatnich dwóch częściach sagi o Ethanie Huncie, u reżysera, który napisał scenariusz filmu 'Podejrzani' i 'Top Gun: Maverick' to powiedziałabym - 'nie, to niemożliwe', popukałbym się po głowie i czym prędzej się oddalił" - wspominał Dorociński,
"Pierwszym castingiem, który otrzymałem od mojej londyńskiej agencji był 'MI - Ghost Protocol'. Przegrałem. Od tego czasu nagrałem ponad 1200 self tape'ów. I przegrałem je wszystkie. Pierwszy self tape wygrałem w zeszłym roku - po ponad dziesięciu latach żmudnych nagrań, wielkich nadziei i starań. Po 1200 wcześniejszych bolesnych i dotkliwych porażkach. I te dwa wygrane to były: 'Wikingowie: Walhalla' i 'MI: Dead Reckoning'. I teraz mogę dzielić się moją radością z Wami" - zdradził polski aktor w październiku minionego roku.
Dorociński ma pojawić się w najnowszej odsłonie serii - "Mission: Impossible Dead Reckoning Part One", której polska premiera zaplanowana jest na 14 lipca. Swoją rolę ma powtórzyć w jej kontynuacji o podtytule "Dead Reckoning Part Two".