Rudowłosa piękność, której uroda zachwyca stylistów i fotografów na całym świecie, prócz przemyślanego doboru ról, z niezwykłym wyczuciem potrafi także podkreślić swe naturalne wdzięki. Choć jej piękno urzeka, a wielkie marki starają się ją zdobyć dla kampanii reklamowych, Jessica Chastain wciąż podkreśla, że najważniejsza jest dla niej praca. Właśnie została za nią uhonorowana najbardziej prestiżową statuetką świata - Oscarem dla najlepszej aktorki!
Za swą ostatnią filmową rolę - w filmie "Oczy Tammy Faye" - Chastain została uhonorowana statuetką Oscara w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa. Wcieliła się w nim w amerykańską prezenterkę, piosenkarkę i tele-ewangelistkę Tammy Faye Bakker. Produkcja ukazuje losy Tammy i jej męża Jima, którzy wspólnie stworzyli największą na świecie religijną sieć radiowo-telewizyjną i nieistniejący już chrześcijański park rozrywki. Po ujawnieniu finansowych oszustw, za które Jim Bakker został skazany na osiem lat więzienia, ich starannie budowane imperium runęło niczym domek z kart.
Tammy słynęła z zamiłowania do luksusowego stylu życia i kiczowatego wizerunku. Jej znakiem rozpoznawczym był przerysowany, ciężki makijaż składający się z pomalowanych ciemnoróżową szminką ust i oczu mocno podkreślonych czarną kredką. Aby wiarygodnie sportretować swoją bohaterkę, Chaistain musiała być poddawana intensywnej charakteryzacji, która trwała od czterech do siedmiu godzin dziennie. Jak sama wyznała, negatywnie odbiło się to na jej skórze.
"Staram się dobrze odżywiać, na co dzień dbam o pielęgnację i unikam słońca, a mimo to mojej cerze bardzo to zaszkodziło. Musiałam nosić wiele warstw makijażu przez cały dzień. Miałam wrażenie, że skóra mi się od tego rozciągnęła i zwiotczała. Martwiłam się też o swoje krążenie, bo miewałam nagłe uderzenia gorąca. Kiedy wreszcie zdjęłam cały ten makijaż, pomyślałam: 'Wyglądam na 50 lat!'. Podejrzewam, że trwale uszkodziłam sobie skórę. Ale pogodziłam się z tym - wszystko dla sztuki" - powiedziała gwiazda w rozmowie z "The Los Angeles Times".
Przed kamerą zadebiutowała w 2004 roku, pojawiając się w dwóch serialach - "Ostry dyżur" oraz "Veronica Mars". "Zagrałam psychotyczną 17-latkę, która torturuje swojego ojca za to, że ten wcześniej ją molestował" - Chastain z uśmiechem wspomina epizod "Ostrego dyżuru". "Cóż, zawsze mogłam skończyć jako 'zwłoki nr 12'; wielu tak właśnie rozpoczynało przecież swoją przygodę z zawodem aktora. Ja tymczasem zaczęłam z wysokiego 'C'". Jej pierwszą rolą w filmie fabularnym była postać Carolyn Stoddard w telewizyjnej wersji "Dark Shadows" (2005).
Początkowo Chastain postawiła na teatr, ignorując dobre rady tych, którzy dopingowali ją do walki o role w filmach. "Ktoś powiedział mi, że powinnam przefarbować się na blond, ale uznałam, że to nie dla mnie. W Los Angeles co i rusz wchodzisz do jakiegoś pomieszczenia pełnego blondynek" - wyjaśniała. Szczęście uśmiechnęło się do niej, kiedy znajomy Ala Pacino przypadkowo zobaczył Chastain w sztuce wystawianej na Off-Broadwayu i zachwycił się nią do tego stopnia, że zgłosił ją na przesłuchanie do roli tytułowej w ekranizacji sztuki "Salome" Oscara Wilde'a. Za przeniesienie jej na ekran odpowiadał nie kto inny, jak właśnie Pacino. Jessica spodobała się mu tak bardzo, że dostała rolę - a wraz nią ogromny zastrzyk pewności siebie. "Świadomość, że Al był zadowolony z efektów naszej współpracy, dodała mi wiary we własne możliwości" - opowiada aktorka.
To właśnie Al Pacino polecił aktorkę swojemu przyjacielowi, Terrence'owi Malickowi, który obsadził ją obok Brada Pitta i Seana Penna w filmie "Drzewo życia". Obraz zdobył Złotą Palmę na festiwalu w Cannes, a nazwisko Chastain trafiło do notesów najważniejszych hollywoodzkich reżyserów. "Narodziłam się na czerwonym dywanie 'Drzewa życia', trzymając się za ręce z Seanem Pennem i Bradem Pittem. To było jak rytuał przejścia. Wejście po schodach w Cannes było prawdziwym początkiem mojej publicznej kariery" - Chastain powiedziała w jednym z wywiadów.
Kolejne projekty z jej udziałem z 2011 roku, to "Take Shelter", "Koriolan" i "Teksas - pola śmierci". I wreszcie "Służące", gdzie zagrała nietypową jak na lata 60. XX wieku gospodynię domową z amerykańskiego Południa, nie potrafiącą gotować i rozpaczliwie poszukującą służącej. Za tę kreację Jassica Chastain otrzymała swą pierwszą nominację do Oscara.
Rok 2012 przyniósł jej drugą, zasłużoną nominację do nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. We "Wrogu numer jeden" Kathryn Bigelow, którego scenariusz oparty został na faktach, Chastain zagrała młodą wiekiem i stażem agentkę amerykańskiego wywiadu, pochłoniętą bez reszty celem, przed jakim stoi całe CIA - znaleźć i wyeliminować człowieka odpowiadającego za ataki z 11 września, Osamę Bin Ladena. "Często jestem pytana o to, jak zmieniło się w ostatnim czasie moje życie. Odpowiem następująco: wiadomość od Kathryn Bigelow, że chce, abym zagrała główną rolę we 'Wrogu numer jeden', to jedna z najwspanialszych rzeczy, jakie przydarzyły mi się w życiu. Zmiana polega właśnie na tym, że teraz regularnie odbieram takie wymarzone wiadomości i telefony" - stwierdziła aktorka.
W 2012 roku Chastain zagrała również w dramacie "Gangster", którego akcja osadzona została na amerykańskim Południu w czasach Wielkiego Kryzysu i prohibicji. Chastain wcieliła się w dziewczynę z wielkiego miasta, tancerkę, która ucieka z Chicago na "zabitą dechami wieś" w stanie Wirginia. Zatrudnia się jako barmanka i wkrótce wdaje w romans z szorstkim w obejściu, małomównym producentem nielegalnego bimbru, Forrestem Bondurantem (Tom Hardy).
W tym samym roku wystąpiła także w horrorze "Mama". Zagrała tam kobietę, która postanawia zastąpić matkę osieroconym dwóm siostrom, które zostały odnalezione po pięciu latach poszukiwań w leśnej głuszy.
Akcja kolejnego obrazu Chastain, "A Most Violent Year", rozgrywa się w Nowym Jorku w 1981 roku. Aktorka wcieliła się w Annę Morales - imigrantkę, która wspólnie ze swoim mężem Ablem (Oscaar Isaac) prowadzi firmę handlującą olejem opałowym. Chastain miała jasno sprecyzowaną wizję swojej własnej postaci. "To właśnie w 1981 r. roku na okładce 'Time'a' pojawił się Armani. Był on czołowym projektantem tamtych czasów. Od początku wiedziałam, że moja bohaterka, która jest chodzącą definicją 'nowobogactwa', będzie nosić tylko ubrania od Armaniego - i błyszczący lakier na superdługich paznokciach. To kobieta, która nie sprząta sama domu i nie kąpie dziecka. Jej manicure ma za zadanie świadczyć o jej statusie materialnym" - tłumaczyła aktorka.
Zupełnie inną kreację stworzyła Chastain w "Interstellar" w reżyserii Christophera Nolana. W filmie tym gwiazda wcieliła się w Murphy, zdolną fizyczkę. Jako dziecko Murphy musiała z bólem serca pożegnać ojca (Matthew McConaughey), który opuścił swoją rodzinę, by wyruszyć w kosmos z misją mającą na celu ocalić ginącą ludzkość. "To był dla mnie bardzo ważny film" - mówi Chastain. "Kiedy byłam mała, fascynowały mnie podróże kosmiczne. Eksplozję Challengera przeżyłam tak, jakby dotyczyła mnie osobiście. Razem z kolegami i koleżankami śledziłam non stop telewizyjne relacje. Nie mogliśmy uwierzyć, jak w ogóle mogło dojść do czegoś takiego. Na swój sposób oddawaliśmy hołd astronautom, którzy w wyniku katastrofy ponieśli tragiczną śmierć".
"Chciałabym wystąpić w filmie o superbohaterze. Trudno mi wyobrazić sobie większą frajdę. Ale od razu muszę zastrzec, że nie chcę być tylko dziewczyną jakiegoś herosa. Chciałabym założyć fajny kostium - i dać łupnia czarnym charakterom!" - aktorka zadeklarowała w 2015 roku w rozmowie z "New York Timesem". Rok później mogliśmy ją oglądać w filmie "Łowca i Królowa Lodu", w którym wcieliła się w wojowniczkę Sarę. "Lubię tę postać, od początku do końca, lubię jej sekrety, jej tajemnicę. Nigdy wcześniej nie powierzono mi podobnej roli, zwykle otrzymuję propozycje wymagające wielkiego skupienia emocjonalnego, uruchomienia ciemnej strony mojej emocjonalności. Tym razem było inaczej, bawiłam się na planie znakomicie" - przyznała Chastain.
Aktorkę mogliśmy też oglądać w serialu HBO "Sceny z życia małżeńskiego", telewizyjnej adaptacji filmu Ingmara Bergmana o tym samym tytule. Jest to opowieść o rozpadającym się małżeństwie, obfitująca w rozbierane sceny. Jessica Chastain wyjawiła, jaki warunek postawiła ekipie, zanim zgodziła się rozebrać przed kamerą.
"Powiedziałam Hagaiowi Leviemu, który napisał i wyreżyserował serial, podkreśliłam to już na samym początku, że czuję się komfortowo ze wszystkimi scenami nagości, ale każda pokazana część mojego ciała ma zostać pokazana także w przypadku Oscara [chodzi o partnerującego jej w serialu Oscara Issaca przyp. red.]" - bezdyskusyjnie oznajmiła aktorka.
Promując serial na festiwalu filmowym w Wenecji, szła po czerwonym dywanie z Oscarem Issacem, gdy ten zmysłowo pocałował ją w... pachę. To uruchomiło lawinę spekulacji, że są parą. Rudowłosa piękność wytłumaczyła, że ta sytuacja była tylko efektem złego skoordynowania ruchów między nią i Isaacem, a z aktorem łączy ją tylko wieloletnia przyjaźń.
"W slow-motion każdy jest supersexy" - stwierdziła Chastain. "Jeśli obejrzy się tę sytuację w normalnym tempie, to zobaczymy, że (...) on chce mi dać całusa w łokieć, a ja w tym czasie próbuję go objąć. W ten sposób jego twarz nagle ląduje w mojej pasze" - wyjaśniła. Aktorka pamięta, że dopiero, kiedy wpatrujący się w nich fotoreporterzy zaczęli się śmiać, ona i Oscar poczuli, że doszło do niezręcznej sytuacji.
Nawet jeśli to zdarzenie było zbiegiem okoliczności, to pokazuje, że między Jessicą i Oscarem są co najmniej serdeczne relacje. "Jesteśmy jak przyjaciółki. Chodziliśmy razem do college'u, więc przyjaźnimy się przez ponad połowę swojego życia" - podkreśla Chastain. Oboje są absolwentami Julliards School w Nowym Jorku. Oboje także są w związkach małżeńskich i mają po dwoje dzieci.
Zobacz też:
Oscary 2022: Najwięksi przegrani tegorocznej gali
Oscary 2022: "Coda" i "Diuna" triumfują
Oscary 2022: Gwiazdy pamiętały o Ukrainie
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film