Reklama

Jacek Braciak: Aktor świętuje 55. urodziny!

Jest jednym z najbardziej charakterystycznych aktorów w Polsce. Od lat wybiera jakość nad ilość. "Nie muszę pracować, żeby żyć. Nie wylałem fundamentów pod następny dom" - przyznał ironicznie w jednym z wywiadów. Jacek Barciak świętuje właśnie swoje 55. urodziny.

Jacek Braciak urodził się w 1968 roku w Drezdenku. Najpierw uczył się w Technikum Mechanizacji Rolnictwa, a potem zdecydował się pójść do szkoły aktorskiej, by spełniać marzenia o wielkiej karierze. Laureat czterech Orłów - Polskich Nagród Filmowych - ma na swym koncie role w tak uznanych produkcjach, jak "Kler", "Róża", "Wołyń", "Edi", "Córka trenera", "Moje wspaniałe życie" czy " Żeby nie było śladów".

Jacek Braciak: Nie tylko drugi plan

55-letni aktor na deskach teatru zadebiutował w 1991 roku. Po raz pierwszy na ekranie pojawił się trzy lata wcześnie w niewielkim epizodzie. Chociaż gra nieprzerwanie od ponad 30. lat, to dopiero "Córka trenera" z 2018 roku była pierwszym filmem w jego karierze, w którym zagrał główną rolę. "Poczułem, że mam przesyt tych tak zwanych mocnych drugich planów, choć przez lata bardzo mnie za nie chwalono. Więc powiedziałem sobie, że już dość. Ciążyło mi, że nie miałem wpływu na to, co robię, albo miałem go tylko w bardzo wąskim zakresie, grając niewielkie role" - mówił Jacek Braciak w rozmowie z Jackiem Wakarem, autorem nowo wydanej książki "Zawód: aktor".

Reklama

"I uznałem, że już tak nie chcę - jeśli mam przy czymś pracować, ma to być albo gościnny, wyrazisty epizod, jak w 'Panu T.' Marcina Krzyształowicza na przykład - raptem dwie sceny - albo główna rola, bo wtedy mam wpływ na cały film. Znaczenie ma sama rola, w dodatku niesie ona konieczność intensywnego kontaktu z reżyserem już na etapie scenariusza. Jestem na takim etapie, że nie muszę pracować, żeby żyć. Nie wylałem fundamentów pod następny dom..." - dodał aktor. 

Jacek Braciak: Już nie chce grać w serialach?

Jacek Braciak ma na swoim koncie udział w wielu serialach. Być może najważniejsza dla losów jego kariery był rola ekstrawaganckiego projektanta mody Pshemko w "Brzyduli". Na planie tej produkcji zakolegował się z Wojtkiem Smarzowskim. Ten reżyserował kilkanaście pierwszych odcinków serialu, żeby nadać mu odpowiedni kształt i sposób opowiadania. W kontynuacji "Brzyduli" Braciaka już nie zobaczyliśmy. Od pewnego czasu aktor nie przyjmuje nowych ról w serialach, które postrzegał przede wszystkim jako sposób na zarobienie dużych pieniędzy. 

"'Brzydula' była niezła, ale już 'Prosto w serce' koszmarne. Ale ja z tego żyłem przez półtora roku. Miałem szczęście, że zagrałem w 'Ja to mam szczęście', które było dobrym serialem, miałem tam dużo dni zdjęciowych, a co za tym idzie - dużo pieniędzy. Nie traktowałem i nie traktuję tego zawodu jako misji, posłannictwa, to jest moje źródło utrzymania" - mówi w wywiadzie, który jest częścią książki Jacka Wakara "Zawód: aktor".

W rozmowie aktor opisał również swój obecny stosunek do serialowych produkcji stacji. "Zdarza mi się dostawać propozycje seriali z TVN, ale one są wszystkie takie same, pomijając już obsadę, takie glamour, okrągłe. Mam wrażenie, że scenariusze, dialogi są pisane jak w epoce Adama Bahdaja, a autor ma trzydzieści lat. Facet w moim wieku na przykład mówi: 'Gdybym wiedział, tobym się z nią nie chajtał'. Na litość boską, kto tak mówi? Albo tak: 'Masz jakieś alko?'. Ręce opadają. Same kalki, figury, sztance. Tam nie ma ludzi, nie ma życia. Wiecznie te damy w swetrach z za długimi rękawami patrzą na Warszawę nocą... Widzę role, sposób opowiadania, reżyserię nie do odróżnienia. Tam pracują różni reżyserzy, ale jeśli ogląda się te seriale jeden po drugim, wyglądają, jakby robiła je jedna osoba" - nie szczędził mocnych słów.

Jacek Braciak ma słabość do… wysokich kobiet

Choć aktor pilnie strzeże swojej prywatności, wciąż plotkuje się o jego życiu pozazawodowym. Jacek Braciak jest bowiem znany ze swojej słabości do kobiet oraz licznych romansów. W środowisku aktorskim Jacek Braciak znany jest jako mężczyzna szczególnie wrażliwy na kobiece wdzięki, ale jednocześnie niekoniecznie lubiący legalizować swoje związki. "Nienawidzę dokonywania ostatecznych wyborów. Ja sobie świetnie radzę bez ślubu. Jeśli partnera i relacje z nim traktuje się poważnie, można powiedzie, że każdy związek to małżeństwo. Przecież nie ma gwarancji na miłość" - wyznał aktor.

Wyjątek zrobił tylko raz. Przez lata był związany z Iloną Braciak - producentką filmową, której jako jedynej złożył przysięgę małżeńską. Para doczekała się dwóch córek - Zofii i Jadwigi, ale małżeństwo ostatecznie nie przetrwało próby czasu. Kiedy w ich związku zaczęło się psuć, szybko zdecydowali o separacji. W tym czasie na drodze Braciaka pojawiła się młoda, piękna i utalentowana aktorka - Maja Hirsch. Wiosną 2002 roku coraz głośniej było o nowej aktorskiej parze, a Braciak i Hirsch już regularnie pojawiali się razem publicznie. 

Aktor po czasie sfinalizował swój rozwód i bez przeszkód mógł się zaangażować w nową relację. Tym razem jednak nie zdecydował się już na ślub. Nieporozumienia w ich relacji pojawiły się z powodu rozłąki - aktor przez jakiś czas pracował w Londynie, a Maja Hirsch zaangażowała się w pracę w serialu "Na krawędzi", gdzie spotkała swoją dawną miłość - Grzegorza Małeckiego. Coraz więcej niedomówień i brak czasu sprawiły, że para ostatecznie w 2014 roku postanowiła się rozstać.

Po rozstaniu z Mają Hirsch aktor widywany był w towarzystwie znanych i cenionych aktorek. W 2016 roku Braciak wdał się w romans z Martą Ścisłowicz. Aktorską parę dzieliło aż 16 lat. Chociaż na czerwonym dywanie zakochani przytulali się i wymieniali pocałunki, związek dość szybko przeszedł do historii. Wówczas zaczęły pojawiać się plotki łączące Braciaka również z koleżanką po fachu - Renatą Dancewicz. Aktorska para chętnie spędzała ze sobą czas, nie szczędząc sobie czułości. Niestety także i ta relacja nie przetrwała próby czasu, a aktor po raz kolejny został sam.

W 2018 roku media obiegła informacja, że słynny uwodziciel spotyka się z córką byłego premiera - aktorką Agatą Buzek. Aktorska para długo ukrywała swój romans. Nawet gdy pojawiali się razem na czerwonych dywanach i branżowych imprezach, to unikali komentowania swojego związku. Wydawało się, że Jacek Braciak wreszcie zaznał stabilizacji. Jednak pod koniec 2021 roku media ogłosiły ich rozstanie. Powodem miała ponoć być pandemia, która dała im się we znaki i bynajmniej nie zacieśniła więzi między nimi, a raczej sprawiła, że emocje eksplodowały. Z planu filmowego "Moje wspaniałe życie", gdzie wspólnie grali, on miał już wrócić do swojego mieszkania, a Agata wyleciała sama do Paryża, by świętować... swoje urodziny. Para miała wrócić do siebie kilka miesięcy temu. Od tamtej pory na przemian mówi się o ich kolejnych rozstaniach i powrotach. 

Jacek Braciak ma transpłciowe dziecko. "Miłość jest bezwarunkowa"

Jacek Braciak jest drugim znanym ojcem, po dziennikarzu Piotru Jaconiu, który dokonał rodzicielskiego "coming outu". Aktor ma transpłciowe dziecko, które wspiera całym sercem. "Jestem ojcem dwóch córek i syna. Dlatego że moja córka okazała się mężczyzną w swojej istocie, w swoim wnętrzu, myśleniu, więc w tej chwili mam syna. Miałem kiedyś córkę Jadwigę, a teraz mam syna Konrada" - tak aktor Jacek Braciak przyznał w magazynie "Zwierciadło", że ma transpłciowe dziecko. Dokonał w ten sposób rodzicielskiego coming outu. 

"Starałem się też szanować ich [dzieci] wybory, oduczyć się myślenia typu: 'Byłoby lepiej, gdybyś...'. Nie, dla mnie byłoby lepiej, ale czy dla nich? [...] czasem trudno pogodzić się z wieloma rzeczami, ale należy to zrobić. Z tym, że ktoś chce żyć na swój rachunek, mimo że jest moim dzieckiem, dla którego chcę najlepiej, bardzo je kocham, także należy się pogodzić. Tu kłania się zasada, której ja już też hołduję, że miłość jest bezwarunkowa" - dodał aktor.

Aktor od początku okazywał wielkie wsparcie dla swojego syna. Zdawał sobie sprawę z tego, że droga do akceptacji siebie nie jest łatwa. Starał się jednak nie stawać w roli obrońcy swojego syna w mediach, lecz czasem nie można przejść obojętnie wobec wypowiedzi w sieci i telewizji. 

Jarosław Kaczyński brał udział w spotkaniu z sympatykami PiS-u, na którym powiedział: "Oczywiście ktoś się może z nami nie zgadzać, mieć lewicowe poglądy. Uważa, że każdy z nas może w pewnym momencie powiedzieć, że "teraz, do tej pory, do godziny 17.30 byłem mężczyzną, ale teraz jestem kobietą (...) Mój szef w pracy, czy moja koleżanka, czy mój kolega powinni się do mnie zwracać już tym razem w formie żeńskiej. No można mieć takie poglądy. Dziwne co prawda, ja bym to badał, no ale..."

Obojętnie nie można było przejść także wobec wypowiedzi innego polityka, posła Solidarnej Polski Janusza Kowalskiego, który określił marsz równości jako "skrajnie lewicowy" i skomentował to jako "coś niewyobrażalnego". Dodał, że "dzieci zaczynają przesiąkać tą lewacką nowomową".

W komentarzu udzielonym serwisowi Plejada.pl Jacek Braciak skomentował zachowania polityków: "Nie chcę komentować każdego idiotyzmu, który pada z ust różnych ludzi, bo to się zdarza codziennie. Nie chcę spędzać czasu na tym, żeby być trybunem LGBT ze względu na mojego syna. Kocham go niezależnie od tego, jaką decyzję by podjął, tak jak wszystkie moje dzieci".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Jacek Braciak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy