Iwan Wyrypajew: Liberalni Rosjanie czują się w Rosji jak w obozie koncentracyjnym
"Rosjanie, którzy mieszkają teraz w Rosji i nie popierają Putina, czują się teraz w kraju jak w obozie koncentracyjnym" - powiedział w poniedziałek podczas Campusu Polska urodzony w Rosji reżyser i dramaturg Iwan Wyrypajew.
Iwan Wyrypajew przyznał, że choć większość Rosjan popiera Putina i wierzy rosyjskiej propagandzie, to są i tacy, którzy mają liberalne poglądy.
"Ja bym nie stawiał żelaznej kurtyny, by tych ludzi nie wpuszczać na Zachód. Ja bym tych liberalnych wspierał, np. poprzez kulturę, by wiedzieli, że można żyć inaczej" - mówił Wyrypajew na Campusie Polska. W jego ocenie ludzie, którzy wciąż mieszkają w Rosji, a nie popierają Putina, czują się w kraju jak w obozie koncentracyjnym. W przypadku artystów, jak podkreślił, takie osoby nie dostają ról, a w konsekwencji nie mają z czego żyć mając przy tym na utrzymaniu rodziny.
Sztuki Wyrypajewa są w Rosji zakazane. Jak przyznał reżyser, nie ma w nim nadziei na zobaczenie Syberii, gdzie się urodził, nie wierzy w osobiste spotkanie z ojcem, czy rodziną mieszkającą w Rosji. "To się raczej nie stanie" - stwierdził.
Wyrypajew na Campusie opowiadał, że z jego perspektywy imperializm w Rosji rodził się stopniowo. "Na początku, jak Jelcyn przekazał władzę Putinowi, to ten Putin miał być tylko na chwilę. Nie wiedziałem kto to jest, nie słuchałem go, był bo był. To był mój błąd, moje zaniedbanie i nie zdejmuję z siebie tej odpowiedzialności" - przyznał.
Dodał, że jeszcze po 2008 roku czyli inwazji Rosji na Gruzję zorganizował w teatrze w centrum Moskwy festiwal kultury gruzińskiej, przy którym otrzymał wsparcie ministerstwa kultury Moskwy. "Teraz można by sobie wyobrazić ile by trwał taki festiwal ukraiński. Pięć sekund?" - mówił. Przyznał, że po tej inwazji kurs państwa wobec kultury zaczął się zaostrzać, m.in. wprowadzono zakaz używania przekleństw w filmach i spektaklach, państwo coraz mocniej ingerowało w sztukę.
Uczestnicy Campusu pytali Wyrypajewa m.in. o wypieranie języka rosyjskiego nawet przez osoby, które nie potrafią dobrze mówić po ukraińsku, czy białorusku. "Ja to rozumiem. To jest tak, jak po wojnie w Polsce, gdy ludzie mieli uraz do języka niemieckiego. Teraz rosyjski jest językiem najeźdźcy i Putina i rozumiem, że ludzie nie chcą go używać" - stwierdził. Dodał, że rozumie też marginalizowanie rosyjskiej literatury. "Wieszczowie sobie z tym poradzą, bo nie żyją. A co by nie mówić np. Puszkin to jest imperialna literatura" - podkreślił.
"Imperialność Rosji niszczyła języki i kulturę krajów, które były w imperium, fałszowano historię. Niby pozwalano dzieciom do szkoły założyć ludowe, np. białoruskie bluzki, ale oficjalnie wszystko było radzieckie" - zauważył.
W ocenie Wyrypajewa nie ma co teraz roztkliwiać się nad dolą Rosjan, którzy wyemigrowali z tego kraju (np. artystów, którzy na emigracji zarabiają mniej), lub w pozostają w Rosji. "Oni sobie jakoś poradzą. Teraz najważniejsi są Ukraińcy. Oni są numerem jeden i numerem dziesięć, wszyscy inni są daleko dalej" - powiedział.
21 maja Wyrypajew poinformował, że został obywatelem Rzeczpospolitej Polskiej. Dodał, że złożył wniosek o obywatelstwo do prezydenta Andrzeja Dudy jeszcze przed wojną. "Żegnam się z moim rosyjskim obywatelstwem. Niestety, podobnie jak moi koledzy pisarze, naukowcy i po prostu ludzie posiadający serce, pod koniec lat 30. ubiegłego wieku w nazistowskich Niemczech, ja tak samo musiałem zrezygnować z obywatelstwa kraju z faszystowskim reżimem politycznym. Przykro mi, że w Rosji nastał reżim faszystowski" - napisał Wyrypajew w mediach społecznościowych.
Zobacz też:
"Listy do M. 5": Bądźmy znów blisko. Jest zwiastun!
Anna-Maria Sieklucka: Tego o niej nie wiecie
Tomasz Oświeciński: Od osiłka do gwiazdy kina. Zrobi karierę międzynarodową?