Był z Rodowicz, grał z Jolie! Legenda kina i wielki amant kończy 80 lat
Daniel Olbrychski to żywa legenda polskiego kina, amant, który łamał serca, i talent, który zdołał podbić nawet Hollywood. Choć właśnie kończy 80 lat, nie zamierza zwalniać tempa. Grał u boku Angeliny Jolie, romansował z Marylą Rodowicz, a teraz zdradza, dlaczego nie chce rzucić aktorstwa. Czyżby obecność na planie była jego eliksirem wiecznej młodości?
To nie może być przypadek, że Daniel Olbrychski i jeden z najważniejszych filmów w jego karierze obchodzą okrągłe rocznice w tym samym roku. Podczas gdy Daniel Olbrychski świętuje 80. urodziny, "Ziemia obiecana" w reżyserii Andrzeja Wajdy, w której gwiazdor wcielił się w Karola Borowieckiego, kończy 50 lat i wciąż pozostaje symbolem wielkiego polskiego kina. To właśnie ta rola zapewniła aktorowi wieczną sławę i ugruntowała jego pozycję jako jednego z najwybitniejszych artystów swojego pokolenia.
Dziś, mimo upływu lat, Olbrychski nie zwalnia tempa i nie wyobraża sobie życia bez aktorstwa. Nie ma też w planach hucznych przyjęć z okazji swoich 80 urodzin, ponieważ woli skupić się na tym, co tu i teraz.
"Jak się żyje tyle lat, to musi być coś, czego się żałuje, jakichś słów, gestów, roli" - mówił przed kilkoma laty Newsweekowi, dodając, że nie chce rozpamiętywać i zastanawiać się, co by było, gdyby.
Kariera Daniela Olbrychskiego godna jest jednak retrospekcji. W końcu to on grał z Angeliną Jolie, tańczył w Cannes z Sophią Loren, a w jego garażu wisi siodło od Kirka Douglasa. Wszystko zaczęło się od jego pierwszej dużej roli w 1965 roku, kiedy to Andrzej Wajda obsadził go w "Popiołach".
Daniel Olbrychski zaczynał swoją przygodę z aktorstwem w czasach, gdy polskie kino miało tylko jednego króla, a jego sława była tak wielka, że zachwycał się nim cały świat. Choć Zbigniew Cybulski zmarł tragicznie na peronie wrocławskiego dworca zaledwie cztery lata po debiucie Olbrychskiego w "Rannym w lesie", zdążyli spotkać się raz na planie filmowym. Zagrali wspólnie w "Jowicie", produkcji, która z racji pozaplanowych okoliczności zyskała niezwykle symboliczny wymiar.
"Jowita" okazała się ostatnią rolą Zbigniewa Cybulskiego. Grał w niej trenera postaci portretowanej przez Daniela Olbrychskiego. Choć nie był do końca zadowolony ze swojej roli, to jedna ze scen, którą dodał wspólnie z reżyserem do scenariusza, dziś uchodzi za swoiste namaszczenie Olbrychskiego przez Cybulskiego na jego następcę. Mowa o sekwencji w łazience, w której Cybulski rozmawia z Olbrychskim o życiu i karierze. W ten sposób została stworzona fantastyczna okazja do tego, by aktor pokazał swój artystyczny kunszt i zainspirował Olbrychskiego na następne lata. Tak też się stało, co Daniel wielokrotnie podkreślał w wywiadach. Co więcej, Olbrychski był pierwszym laureatem prestiżowej nagrody imienia Zbyszka Cybulskiego, którą przyznaje się młodym, obiecującym aktorom.
Choć Olbrychski nie lubi zastanawiać się nad tym, co by było, gdyby coś w jego życiu potoczyło się inaczej, to trudno oprzeć się wrażeniu, że mimo przedwczesnej śmierci Cybulskiego, która umocniła mit o nim, Daniel zdołał przegonić legendę o swoim mistrzu. Zasmakował światowych festiwali filmowych, podobnie jak Cybulski. Udało mu się też przykuć uwagę Hollywood. Tuż przed tragicznym wypadkiem Cybulskiego, aktor dostał telefon z propozycją zagrania w "Pociągu zwanym pożądaniem". Z kolei Olbrychski nie tylko zwrócił na siebie uwagę producentów z Miasta Aniołów, to faktycznie tam zagrał - wystąpił u boku Angeliny Jolie w filmie "Salt".
Daniel Olbrychski cieszył się popularnością nie tylko u reżyserów, którzy w latach 70. zaczęli go tak chętnie obsadzać w swoich projektach, że aktor do dziś uchodzi za najwybitniejszego aktora swojego pokolenia. Gwiazdor miał wielkie wsparcie również w fanach. Kochały się w nim niemal wszystkie Polki. Jego uroda sprawiła, że przez dekady uchodził za największego amanta polskiego kina - charyzmatyczny, utalentowany i otoczony aurą tajemnicy, nie stronił od burzliwych romansów i wielkich miłości.
Do jednego z jego najgłośniejszych romansów należy miłość do Maryli Rodowicz. Był w niej tak zakochany, że wolał nosić gitarę za nią, niż grać w teatrze, przez co ponoć wiele razy błagał dyrektora o wolne, bowiem gdy jego ukochana jechała w trasę, ruszał za nią bez zastanowienia.
"Byliśmy jak Brad Pitt i Angelina Jolie czasów PRL" - żartował swego czasu w jednym z wywiadów Olbrychski, wspominając romans z piosenkarką, o którym pół wieku temu plotkowała cała Polska.
Swego czasu był również związany z jedną z najwybitniejszych francuskich aktorek wszech czasów - nominowaną do Oscara za rolę w „Kobiecie i mężczyźnie” Anouk Aimée. Gwiazda postawiła sobie za punkt honoru uwieść Daniela i udało się jej. Do dziś wspomina go jako cudownego chłopca z Warszawy, który złamał jej serce. Chciała się nawet przeprowadzić dla niego do Polski, ale ten powiedział jej wprost, że nigdy nie zdoła pokochać jej tak bardzo jak swojego kraju i córki Zuzi. Wrócił do Polski bez Anouk i dalej prowadzi życie u boku Łapickiej, ówczesnej żony, choć małżeństwo nie przetrwało próby czasu.
Daniel Olbrychski niechętnie wraca dziś wspomnieniami do swego romansu z francuską gwiazdą. Od lat idzie przez życie u boku Krystyny Demskiej, o byłych żonach, przyjaciółkach i kochankach - jak żartuje - co miał powiedzieć, już powiedział. Jednak jego sława wykraczała daleko poza obszar romansów. Przyjaźnił się z gwiazdami Hollywood, a jedną z najważniejszych postaci w jego życiu był legendarny Kirk Douglas. Olbrychski udowodnił, że polski aktor może z powodzeniem podbić świat i znaleźć się w gronie największych.
"Jako młody chłopak tańczyłem w Cannes z Sophią Loren. W moim garażu wisi siodło kowbojskie, które dostałem od Kirka Douglasa. Na ścianie wisi moje zdjęcie z Jeanem Paulem Belmondo, a obok z moim przyjacielem Alainem Delonem" - opowiadał Newsweekowi.
Mimo statusu legendy, międzynarodowych przyjaźni i kolekcji prestiżowych nagród, Daniel Olbrychski nie myśli o emeryturze. Co więcej, aktorstwo stało się dla niego prawdziwym eliksirem młodości. Przekonany, że odejście od planu filmowego przyspieszyłoby jego starzenie, nie zwalnia tempa i wciąż z pasją podejmuje kolejne wyzwania. To właśnie kamera, scenariusze i świat kina dodają mu energii, a praca z młodymi twórcami pozwala mu nieustannie odkrywać nowe aktorskie oblicza.
"27 lutego będą moje 80. urodziny. Mówi się, że jak człowiek planuje, to Pan Bóg chichocze, więc plany mam tylko takie, żebym w zdrowiu doczekał i żebym był w dobrej formie" - mówił agencji Newseria Lifestyle Daniel Olbrychski.
"To jest bardzo wyczerpująca praca i z wiekiem sił podobno ubywa. Ja jednak staram się tak nie myśleć i walczę, żeby tej osiemdziesiątki ludzie na scenie nie dostrzegali" - wyjawił. - "Praca konserwuje, to na pewno. Ja w tej chwili równolegle gram w sześciu sztukach"
W swojej karierze zagrał role w filmach Andrzeja Wajdy, Janusza Morgensterna, Kazimierza Kutza, Krzysztofa Zanussiego, Jerzego Hoffmana, Stanisława Barei czy Krzysztofa Kieślowskiego. Występował również w produkcjach zagranicznych, m.in. u Volkera Schlöndorffa, Claude’a Leloucha czy Nikity Michałkowa. Znamy go m.in. z "Potopu", "Salt", "Panien z Wilka", "Ziemi obiecanej", "Ogniem i mieczem" czy "Wesela". Od 2024 roku można go oglądać w serialu Polsatu "Teściowie".
ZOBACZ TEŻ:
Siostrzana relacja na tle konfliktu zbrojnego. Po powrocie do Polski wciąż była myślami tam