Brad Pitt: Kiedyś najseksowniejszy aktor na świecie, a dzisiaj?
Laureat Oscara za rolę w filmie "Pewnego razu w... Hollywood" - Brad Pitt - kończy w poniedziałek 60 lat. Na początku kariery został uznany za jednego z najseksowniejszych aktorów na świecie. W ostatnich latach do swego medialnego wizerunku podchodzi z coraz większym dystansem oraz autoironią.
Brad Pitt zainteresował się aktorstwem w czasach licealnych. Brał wtedy udział w szkolnych musicalach i klubach dyskusyjnych. Studiował dziennikarstwo, jednak na chwilę przed otrzymaniem dyplomu porzucił uczelnię i w 1987 roku przeprowadził się do Los Angeles w celu rozpoczęcia kariery aktorskiej. Uczęszczał na kursy teatralne, a na życie zarabiał pracami dorywczymi. W końcu zaczął otrzymywać małe role w filmach i serialach telewizyjnych. Przełomem w jego karierze okazał się 1991 rok. Zagrał wtedy w dwóch filmach, które uczyniły z niego symbol seksu. W "Thelmie i Louise" Ridleya Scotta wcielił się w drobnego naciągacza, który romansuje z jedną z bohaterek. Z kolei "Johnny Seude", w którym zagrał tytułowego bohatera, został zauważony przez przedstawicieli wytwórni Miramax. Byli pewni, że w ciągu najbliższych lat Pitt stanie się gwiazdą. Chociaż film okazał się klapą finansową, producenci postanowili zainwestować w aktora.
Pitt potwierdził swój status ikony seksu w "Wywiadzie z wampirem" (1994), gdzie zagrał u boku Toma Cruise'a i Christiana Slatera. Film okazał się ogromnym sukcesem finansowym mimo nieprzychylnych recenzji. Z kolei za rolę w "Wichrach namiętności" Pitt otrzymał swoją pierwszą nominację do Złotego Globu. Kolejne dwa lata stanowiły pasmo sukcesów artysty. W kultowym "Siedem" (1995) Davida Finchera wcielił się w młodego i narwanego detektywa tropiącego psychopatycznego mordercę. Pitt nazwał pracę na planie tego filmu najbardziej rozwijającym doświadczeniem w swojej dotychczasowej karierze. Z kolei krytycy uznali, że wspólnie z Morganem Freemanem stworzył wspaniały duet detektywów.
Dzięki sukcesowi "Siedem" Pitt mógł pozwolić sobie na porzucenie roli amanta i angaże do bardziej nieoczywistych ról. W apokaliptycznym thrillerze "12 małp" (1996) wcielił się w psychicznie chorego przywódcę sekty podejrzanej o rozprzestrzenienie śmiercionośnego wirusa. Terry Gilliam, reżyser filmu, był początkowo przeciwny obsadzeniu aktora. Optowali za nim jednak producenci. Ryzyko opłaciło się - w trakcie zdjęć Pitt stał się gwiazdą, a jego udział znacznie zwiększył przychody "12 małp". Za kreację Jeffreya Goinesa otrzymał on także Złoty Glob dla najlepszego aktora drugoplanowego i nominację do Oscara.
Kolejną ważną rolą w jego karierze okazał się anarchista Tyler Durden w "Podziemnym kręgu" (1999) Davida Finchera. Z kolei w 2000 roku zachwycił widzów i krytyków w "Przekręcie" Guya Ritchiego. Aktor wspaniale bawił się jako irlandzki bokser mówiący tak specyficznym akcentem, że tylko nieliczni potrafili go zrozumieć. Do obu ról Pitt zdecydował się oszpecić. W "Przekręcie" jego ciało pokrywały liczne tatuaże. Z kolei w "Podziemnym kręgu" pozwolił dentyście zniszczyć swoje zęby.
Niemal od początku swej kariery życie prywatne Pitta było pod stałą obserwacją mediów. W latach dziewięćdziesiątych spotykał się miedzy innymi z Juliette Lewis i Gwyneth Paltrow. W 2000 roku ożenił się z Jennifer Aniston, gwiazdą popularnego sitcomu "Przyjaciele". Aktor pojawił się nawet w jednym odcinku serialu, gdzie wcielił się w Willa - kolegę bohaterów z liceum. Szybko okazuje się, że szczerze nienawidzi on Rachel, czyli postaci Aniston. Epizod przypadł publiczność do gustu, a Pitt otrzymał nominację do Emmy za najlepszy występ gościnny. Nad jego małżeństwem zawitały jednak czarne chmury, gdy dostał angaż w komedii sensacyjnej "Mr. & Mrs. Smith" (2005), w której wystąpił razem z Angeliną Jolie.
Serwisy plotkarskie oszalały na wieść o romansie, jaki miał wybuchnąć między nimi na planie filmu. Oboje wpierw zaprzeczali. Jednak w styczniu 2005 roku Aniston złożyła pozew o rozwód. Tydzień później Pitt był widziany z Jolie i jej adoptowanym synem Maddoxem. Media zaczęły określać ich romans hasłem "Brangelina". Para potwierdziła swój związek dopiero w 2006 roku, gdy Jolie była w widocznej ciąży. Wspólnie doczekali się trójki dzieci i adoptowali kolejne trzy. Pobrali się w 2014 roku, po dziewięciu latach związku. Nieoczekiwanie w 2016 roku Jolie wniosła pozew o rozwód. Jako powód swej decyzji podała dobro rodziny. Media zaczęły spekulować nad przyczynami jej decyzji. Wśród typów znajdował się problemy Pitta z substancjami odurzającymi oraz jego rzekomy romans z Marion Cotilard, do którego miało dojść na planie "Sprzymierzonych" (2016). Aktor przyznał, że związek zakończył się z powodu nadużywania przez niego alkoholu.
W 2022 roku Jolie ujawniła jednak, że powodem, dla którego zdecydowała się na rozwód, był incydent z 2016 roku, do którego doszło na pokładzie samolotu. Między małżonkami doszło wtedy do karczemnej awantury, podczas której będący pod wpływem alkoholu Brad Pitt miał zaatakować - werbalnie i fizycznie - swoją żonę i ich dzieci. Pozyskane przez portal Page Six dokumenty sądowe zawierały sporządzony przez aktorkę szczegółowy opis feralnego incydentu.
"Historia Jolie jest ubarwiana za każdym razem, gdy jest opowiadana. Wciąż dodaje do swej narracji nowe, bezpodstawne tezy. Brad zaakceptował fakt, że będzie musiał ponieść odpowiedzialność za czyny, które popełnił, ale na pewno nie za to, czego nigdy nie zrobił. Te nowe domysły są kompletnym kłamstwem" - zareagowali prawnicy Pitta.
Być może Pitt myślał, że atakuje w samolocie... obcą kobietę. Aktor twierdzi bowiem, że cierpi na prozopagnozję, czyli schorzenie, które skutkuje upośledzeniem zdolności rozpoznawania widzianych już wcześniej twarzy.
O swoim schorzeniu aktor opowiedział po raz pierwszy w 2013 roku w wywiadzie dla magazynu "Esquire". Gwiazdor twierdzi, że bardzo stara się zapamiętywać twarze znajomych, jednak jego starania nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Otoczenie aktora ma ponoć trudności z uwierzeniem w prawdziwość jego teorii. "Nikt mi nie wierzy!" - narzekał w rozmowie z dziennikarką "GQ".
Warto jednak dodać, że prozopagnozję Pitt zdiagnozował u siebie... sam. Aktor wciąż nie udał się do lekarza, by potwierdzić swoje przypuszczenia profesjonalną diagnozą.
W XXI wieku Pitt zaczął próbować swych sił w roli producenta. Pracował między innymi przy oscarowej "Infiltracji" (2006) Martina Scorsese. Swojego pierwszego Oscara otrzymał właśnie za produkcję - "Zniewolonego" (2013) Steve'a McQueena. Film otrzymał w 2014 roku trzy nagrody Akademii, w tym dla najlepszego filmu roku. Pitt zagrał w nim małą rolę - człowieka, który pomaga głównemu bohaterowi w odzyskaniu wolności. Jak na ironię, krytycy niemal jednogłośnie stwierdzili, że jego dwie minuty w roli jedynego "dobrego białego" na południu Stanów Zjednoczonych stanowiło najgorszy element filmu. W kolejnych latach Pitt produkował między innymi "The Big Short" (2015) i "Vice" (2018) Adama McKay'a.
W ciągu ostatnich kilkunastu lat Pitt zręcznie prowadził swoją karierę, dzieląc ją między kinem ambitnym i popularnym. Był uroczym złodziejem w "Ocean's Eleven" (2001) i jego dwóch kontynuacjach (2004, 2007), greckim herosem Achillesem w "Troi" (2004), bandytą z Dzikiego Zachodu w "Zabójstwie Jessego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda" (2007), człowiekiem, który urodził się jako starzec i młodniał z każdym dniem w "Ciekawym przypadku Banjamina Buttona" (2009, nominacja do Oscara za rolę pierwszoplanową). Zdobył też fantastyczne recenzje jako trener drużyny baseballowej, który wprowadza nowy system angażowania zawodników w "Moneyball" (2011, kolejna nominacja do Oscara) Bennetta Millera.
W 2017 zrobił sobie przerwę od aktorstwa, a w 2018 roku pojawił się tylko w kilkusekundowym epizodzie w filmie "Deadpool 2". Jednak 2019 rok należał już w pełni do niego. Do kin wszedł wówczas nowy film Quentina Tarantino - "Pewnego razu... w Hollywood". Pitt wcielił się w nim w Cliffa Bootha, kaskadera i przyjaciela znanego hollywoodzkiego aktora granego przez Leonardo DiCaprio. Za swoją kreację otrzymał wszystkie możliwe wyróżnienia, z Oscarem, Złotym Globem i nagrodą BAFTA na czele.
W tym samym roku aktora oglądaliśmy również w roli astronauty w prezentowanym w konkursie głównym na festiwalu w Cannes thrillerze science-fiction Jamesa Graya zatytułowanym "Ad Astra". Krytycy mieli sporo uwag do samego filmu, ale chwalili wiarygodną i zniuansowaną kreację Pitta.
Po trzyletniej przerwie powrócił w 2022 roku w trzech kinowych produkcjach. W "Zaginionym mieście" przypadła mu co prawda epizodyczna rola, ale gwiazdy produkcji: Sandra Bullock i Channing Tatum przekonywali, że jego pojawienie się jest największą atrakcją obrazu. W thrillerze "Bullet Train" grał już pierwsze skrzypce, wcielając się w wypalonego agenta o pseudonimie Biedronka, który przyjmuje proste zlecenie: ma wsiąść do pociągu na trasie Tokio - Kioto i wykraść z niego neseser.
W recenzji dla Interii Artur Zaborski przekonywa, że jego bohater wygląda jak zaprzeczenie bohaterów, którzy przynieśli Pittowi sławę. - Nie ma w sobie nic z szaleństwa, zapalczywości i brawury, które charakteryzowały jego postaci z "12 małp" czy "Podziemnego kręgu", ani z seksapilu, którym emanował w "Wichrach namiętności" czy "Joe Black" - odnotowywał Zaborski.
Potwierdzeniem ironicznego dystansu aktora do wykreowanego przez media wizerunku ekranowego twardziela było pojawienie się Pitta na berlińskiej premierze filmu w kraciastej spódnicy.
Ostatnią kinową premierą Pitta pozostaje "Babilon", nazywany przez krytyków "najbardziej rozpustnym w historii listem miłosnym do Hollywood". Pitt wcielił się w fikcyjnego gwiazdora filmowego Jacka Conrada, który wzorowany jest na postaciach Johna Gilberta, Clarka Gable'a i Douglasa Fairbanksa. Recenzent Interii Łukasz Adamski twierdził, że "grający na autopilocie" Pitt jest najbardziej przekonującym bohaterem filmu. I dodawał, że rola w "Babilonie" ma autobiograficzny charakter.
- Wcielając się w ikonę niemego kina, która zdaje sobie sprawę, że nadejście dźwięku to jej rychły koniec, zderza się z własnymi obawami - pisał Adamski.
Obecnie Brad Pitt pracuje nad superprodukcją Apple Studios. Wcieli się w niej w weterana Formuły 1, który przerywa emeryturę, by zostać mentorem młodego, dobrze rokującego kierowcy (Damson Idris). Co interesujące, w film zaangażował się również siedmiokrotny mistrz świata F1, Lewis Hamilton - jako producent i konsultant.