"Blondynka": Ana de Armas przyznaje, że nie powinna zagrać Marilyn Monroe
Film "Blondynka" z Aną de Armas w roli głównej powalczy w tym roku o najważniejsze nagrody. Uwagę widzów, którzy 28 września na platformie Netflix zobaczą ten niezwykły obraz, przykuje z pewnością odtwórczyni roli Marilyn Monroe. Kubańska aktorka włożyła wiele wysiłku w to, aby na ekranie do złudzenia przypominać ikonę hollywoodzkiego kina. Niedawno zdradziła, że przez dziewięć miesięcy, trzy godziny dziennie, pracowała z trenerem mowy, aby doszlifować sposób mówienia i mimikę Monroe.
Film "Blondynka" to odważny portret Marilyn Monroe oparty na bestsellerowej, nagrodzonej Pulitzerem powieści Joyce Carol Oates o tym samym tytule. Zwiastun pokazał, że widzowie będą mieli do czynienia z niezwykłą metamorfozą i aktorską kreacją - Ana de Armas zachwyci widzów zarówno jako olśniewająca Marilyn Monroe, jak i krucha Norma Jeane Mortenson (znana także pod nazwiskiem Baker, jako nieślubne dziecko Gladys Baker, montażystki z Los Angeles). "Nie powinnam grać Marilyn Monroe. Jestem kubańską aktorką. Czy kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić, że to się stanie? Nigdy. Sam fakt, że dostałam tę rolę jest czymś niezwykłym" - przyznała w niedawnej rozmowie z "Los Angeles Times".
Ale nie był to też przypadek. Gdy pojawiła się na castingu, rozwiała wszelkie wątpliwości, że to właśnie jej należy się ta rola. A gdy powierzono jej to zadanie, dołożyła wszelkich starań, aby przemienić się w tę wciąż nieodgadnioną ikonę Hollywood. Mimo 12-godzinnych zdjęć na planie filmu "Na noże", De Armas wciąż znajdowała czas i energię, aby na Zoomie przez trzy godziny dziennie ze swoim trenerem wokalnym analizować każdy grymas aktorki i każde jej słowo. Wszystko po to, aby na ekranie można było zobaczyć i usłyszeć prawdziwą Marilyn.
"Chodziło o obserwowanie jej mimiki, grymasu ust, tego, jak zaokrąglała wargi, tego, jak pokazywała dolne zęby i dlaczego wypowiadała 'o' tak, a nie inaczej. Czyjś głos może być czymś więcej niż tylko charakterystycznie brzmiącym dźwiękiem czy akcentem. Mówi o człowieku bardzo dużo" - wyjaśniła aktorka. Całemu procesowi poświęciła aż dziewięć miesięcy i doświadczenie to wspomina jako torturę. "W całym procesie uczenia się wymowy Marilyn ważne dla mnie było zrozumienie, jakie myśli, uczucia kryły się za każdym wypowiadanym przez nią słowem. To był mój cel, chciałam ją zrozumieć" - opowiedziała kubańska piękność.
Ana przez rok, niemal bez przerw, słuchała Marilyn - jej kwestii filmowych, piosenek, wywiadów. W trakcie swoich badań dowiedziała się, że Monroe także uczęszczała na prywatne zajęcia z dykcji i emisji głosu, bowiem to, jak mówiła i jak była przez to odbierana, było powodem jej niepewności, budziło kompleksy. "Chciała być traktowana poważnie. Walczyła o to przez całe życie" - tłumaczyła De Armas przywołując automatycznie wspomnienie emanującego seksapilem głosu MM.
34-letnia aktorka przyznała, że choć zagranie takiej ikony było obciążone dużą presją, ona ufa swojej pracy, wysiłkowi, jaki w to włożyła i dlatego jest spokojna o to, jak obraz zostanie odebrany przez publiczność i krytyków. "Cokolwiek stanie się z filmem, nie ma to znaczenia. Ważne, że opowiedzieliśmy historię, w którą wierzyliśmy. Ważne, że zagrałam postać, której nie miałam grać, że rzuciłam sobie wyzwanie, że dorosłam jako aktorka i jako człowiek" - podkreśliła.
Czytaj również:
Barbara Kurdej-Szatan: Krystyna Janda wspiera gwiazdę "M jak miłość"
Mateusz Damięcki miał raka jądra. "Było mi wszystko jedno
Ale pomyłka! To on jest najseksowniejszym mężczyzną świata
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.