Reklama

Mateusz Damięcki miał raka jądra? "Było mi wszystko jedno"

40-letni ​Mateusz Damięcki przeżył chwile grozy. Podejrzewał, że może mieć raka jądra. Jednak wizyta u urologa przyniosła diagnozę, że jest zdrowy. Aktor nieprzypadkowo opowiedział o tym intymnym problemie właśnie w listopadzie, gdyż właśnie w tym miesiącu, jak co roku, trwa akcja Movember, której celem jest zwiększanie społecznej świadomości dotyczącej męskich chorób.

40-letni ​Mateusz Damięcki  przeżył chwile grozy. Podejrzewał, że może mieć raka jądra. Jednak wizyta u urologa przyniosła diagnozę, że jest zdrowy. Aktor nieprzypadkowo opowiedział o tym intymnym problemie właśnie w listopadzie, gdyż właśnie w tym miesiącu, jak co roku, trwa akcja Movember, której celem jest zwiększanie społecznej świadomości dotyczącej męskich chorób.
Mateusz Damięcki /INTERIA.PL

Zdjęcie w slipach, jakie Mateusz Damięcki zamieścił na swoim profilu instagramowym, nie było wyrazem ekshibicjonizmu, ale wstępem do tego, by podzielić się bardzo osobistą historią, która ma dać do myślenia jego obserwatorom.

Mateusz Damięcki: Wyczułem coś na jądrze

"Wyczułem coś na jądrze. Musiałem podnieść nogi do góry, bo bym zemdlał. Moja Paulinka (żona Damięckiego, Paulina Andrzejewska - red.) zdziwiła się i zaniepokoiła, ale ja szybko wyjąłem ręce skądinąd i naściemniałem Jej, że to pewnie przez to, że słabo spałem, za mało zjadłam, jestem zmęczony... Czy tak właśnie skończy się moje życie? Pomimo strachu i mimo rozsądku, który od tamtej chwili codziennie powalał na rękę i na łopatki ten strach, do lekarza umówiłem się dopiero po kilku dniach" - napisał na wstępie historii.

Reklama

Wizyta w przychodni była dla niego wielkim stresem i okazją do głębszym przemyśleń. "Zostałem skierowany do korytarza po lewej stronie. Usiadłem samotny. W ciszy i niepokoju. Miałem chwilę tylko dla siebie. Zacząłem sporządzać w głowie listę książek, które trzeba będzie przeczytać, filmów, które trzeba będzie obejrzeć, miejsc, które trzeba będzie odwiedzić i ludzi, z którymi trzeba będzie spotkać się przed śmiercią. Bolał mnie żołądek, spociłem się. Było mi źle. Gorzej: było mi wszystko jedno" - relacjonował.

Damięcki próbował w przychodni maskować się obszerną bluzą, czapką z daszkiem i kapturem, jednak pielęgniarka zniweczyła jego starania, by nie zostać rozpoznanym przez innych pacjentów. "DAMIĘCKI! Nagle, jak z zaświatów usłyszałem głos. Z korytarza po prawej stronie. Starsza pielęgniarka zdążyła krzyknąć moje nazwisko jeszcze z 10 razy zanim stanąłem dokładnie w miejscu, w którym zgodnie z oczekiwaniami wszystkich zgromadzonych w korytarzu pacjentów zaraz miałem się pojawić. 25 par oczu przeszywających moją twarz. (...) I kiedy myślałem że gorzej być nie może, pielęgniarka do nazwiska dodała moje imię, by po chwili dorzucić z nonszalancją, choć bardzo głośno i wyraźnie: UROLOG CZEKA! W DWÓJCE!. Wzrok publiczności automatycznie opadł na moje krocze" - opisał krępującą sytuację.

Lekarz zawyrokował, że domniemana zmiana w miejscu intymnym to po prostu najądrze. "To, co miałem na jądrze okazało się niepokojące... z nazwy. EPIDIDYMIS! - brzmiał wyrok. Świat zawirował, poczerniało mi przed oczami. Po chwili lekarz rozszyfrował łaciński hieroglif: To najądrze, jeśli tam gdzie powinno być, nie za małe, nie za duże, anatomiczne. Gratuluję. Jest pan zdrowy!" - takie o to szczęśliwe zakończenie ma opowieść Damięckiego.

Aktor ma nadzieję, że jego historia zmotywuje mężczyzn do większej troski o swoje zdrowie. "Panowie, listopad to miesiąc naszego zdrowia. Ale żeby stwierdzić, że nic wam nie grozi, musicie się badać. Macajcie się, zapisujcie do lekarzy, których się boicie i wstydzicie, niech wkładają palce tam, gdzie tych placów jeszcze nigdy nie było. Lepiej prędzej, niż później, Chodzi o to, żeby zdążyć, żeby zamiast palców nie wkładać tam nic innego. Zapuszczajcie wąsa, jedźcie jabłka, kroczcie dumnie! Przed rakiem" - napisał na planszy umieszczonej w galerii zdjęć.

Jednym z elementów akcji Movember, która trwa co roku przez cały listopad, jest właśnie zapuszczanie wąsów. Chodzi przede wszystkim o zwiększenie świadomości społecznej na temat raka prostaty i innych rodzajów raka dotykających mężczyzn. Projekt ten został zainicjowany w Australii w 2003 r. i z biegiem lat zyskał skalę międzynarodową.

"Furioza": Nowy film Mateusza Damięckiego

Najnowszy film Mateusza Damięckiego to "Furioza". Scenariusz, autorstwa Cypriana T. Olenckiego i Tomasza Klimali, powstawał kilka lat. Był inspirowany prawdziwymi wydarzeniami. Film pokazuje świat, o którym większość ludzi nie ma pojęcia. Środowisko kibiców - ultrasów, chuliganów i kobiet, które są z nimi w związkach. Pokazana historia oparta jest na relacjach prawdziwych gangsterów, dziennikarzy i agentów Centralnego Biura Śledczego Policji.

O filmie głośno jest nie tylko z powodu pokazanej w nim prawdziwej historii, rozgrywającej się na styku sportu i świata przestępczego. Także dlatego, że grający główne role aktorzy przeszli znaczące, niemal "hollywoodzkie" przemiany fizyczne, by lepiej wcielić się w swoje postacie. Mateusza Damięckiego w roli Goldena trudno rozpoznać. Ogolona głowa, tatuaże - w takiej charakteryzacji nie występował nigdy wcześniej.

Oprócz Mateusza Damięckiego w filmie zobaczymy całą plejadę gwiazd, m.in. Weronikę Książkiewicz, Mateusza Banasiuka, Janusza Chabiora, Szymona Bobrowskiego i Łukasza Simlata.

Film można oglądać na ekranach kin od 22 października.

Czytaj również:

Pogrzeb legendy polskiego kina. Kto przyszedł go pożegnać?

Kurdej-Szatan wyrzucona z TVP i "M jak miłość". Jest oświadczenie aktorki!

Ale pomyłka! To on jest najseksowniejszym mężczyzną świata

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.


PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mateusz Damięcki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy