"Eternals": Bogowie pośród nas [recenzja]

Angelina Jolie w filmie "Eternals" /materiały prasowe

Przed premierą filmu Jamesa Gunna niewiele osób spoza komiksowego fandomu słyszało o Strażnikach Galaktyki. Dziś wesoła ekipa Petera Quilla stanowi ważną część uniwersum Marvela. Początkowa sytuacja "Eternals" wygląda podobnie. Niewielu fanów komiksów Domu Pomysłów kojarzy, żyjących od tysiącleci, bohaterów. Wydaje mi się, że premiera ich kinowego filmu nie sprawi, że popularnością dorównają oni nagle Avengersom. Film Chloé Zhao jest nader specyficzną rzeczą, jak na dotychczasowe adaptacje opowieści obrazkowych, wchodzących w skład wspólnego uniwersum. Szkoda, bo świat Przedwiecznych, niewolny od wad, jest nader fascynujący.

Dziesiątka Eternals przybyła na Ziemię siedem tysięcy lat temu, by zapewnić ludzkości możliwość rozwijania się i chronić ją przed Dewiantami - kosmicznymi drapieżcami, chcącymi wymordować wszelkie życie. Po zniszczeniu ostatniego gniazda potworów bohaterowie się rozchodzą. Setki lat później Dewianci powracają, a Eternals muszą ponownie się zebrać.

Laureatka Oscarów za "Nomandland" i kino wysokobudżetowe

Chloé Zhao, laureatka dwóch Oscarów za "Nomandland", w swojej pierwszej przygodzie z kinem wysokobudżetowym pozornie wpisuje się w sprawdzoną metodę Kinowego Uniwersum Marvela, wypracowaną pod okiem producenta Kevina Feige. Znów mamy nagłe apokaliptyczne zagrożenie i grupę przekomarzających się bohaterów, a patos przerywany jest humorem - nie do końca wyszukanym (grana przez Harisha Patela postać Karuna, menedżera i kamerzysty), ale też nie tak częstym, jak w poprzednich widowiskach opartych na herosach Domu Pomysłów. Także grupa bohaterów wydaje się w pierwszej chwili dwuwymiarowa - Kingo (Kumail Nanjiani) jest wesołkiem, Thena (Angelina Jolie) dumną wojowniczką, Ajak (Salma Hayek) cierpliwą i wyrozumiałą opiekunką grupy, i tak dalej. Reżyserce udaje się jednak tchnąć życie w pozornie nieskomplikowane postaci, a samemu dziełu wyjść daleko poza marvelową sztampę.

Reklama

Eternals więcej czasu niż na walce z Dewiantami, spędzają na dyskusjach dotyczących ich roli pośród ludzi. Czy jako nieśmiertelni i wszechmocni powinni bratać się z przedstawicielami cywilizacji, której mieli doglądać? Czy słusznie robią, nie mieszając się w ich konflikty? Etyka Przedwiecznych interesuje Zhao nie mniej od prób jej bohaterów w byciu człowiekiem. Zdarzają się tutaj mniej przekonujące wątki - jak uwięziona w ciele dziecka Sprite (Lia McHugh), niemogąca w pełni zaznać uciech ludzkich uczuć. Jednak jak już coś wychodzi, to bardzo dobrze - jak zawiedziony kierunkiem rozwoju mieszkańców Ziemi Phastos (Brian Tyree Henry), wynalazca, który porzuca swą misję w poszukiwaniu własnego szczęścia. Wśród dziesięciu głównych bohaterów każdy z widzów na pewno znajdzie swojego ulubieńca. Raczej nie będą to stojący na pierwszym planie Sersi (Gemma Chan) - niepewna swej roli w kosmicznej układance Przedwieczna, która pokochała ludzi - i Ikaris (Richard Madden) - pozornie nieskomplikowany tutejszy Superman ze szczękościskiem. Mnie najbardziej urzekł Gilgamesh (Don Lee) - olbrzym o dobrym sercu.

Zhao przedstawia ich dylematy w tonacji zawieszonej między marvelowymi humorkami a powagą i patosem kojarzonym raczej z adaptacjami DC Comics. Twórczyni "Nomandland" nie bawi się w półśrodki. Niektórym scenom, ukazującym przeszłe dokonania Eternals, bliżej do późnego Terence'a Mallicka niż "Avengers". Całość jest utrzymana w wydawałoby się wykluczających się stylistykach - przyziemności typowej dla Zhao oraz bombastyczności kosmicznej opowieści. Sceny z galaktycznymi bytami, które pięścią mogłyby objąć całą planetę, przeplatane są kameralnymi rozmowami w położonej gdzieś na pustkowiu farmie. Naturalizm niedoświetlonych zdjęć miesza się z wygenerowanymi cyfrowo (i - niestety - niezbyt wciągającymi) walkami z Dewiantami. Po najgorszego rodzaju łopatologicznej ekspozycji wystarcza kilka sekund, by przekonująco zarysować trwające tysiąclecia uczucie między dwójką postaci.

Reżyserka prowadzi to wszystko trochę jak, biorącą siebie zbyt serio, adaptację mitologii, trochę jak kameralne kino niskobudżetowe o szukaniu siebie. Ten, wydawałoby się niedopasowany koktajl, podlewa elementami typowymi dla adaptacji komiksów Marvela. Niesamowite, ale przez ogromną większość seansu to działa. W rezultacie otrzymujemy najbardziej specyficzny film superbohaterski od lat. Wielu zapewne odrzuci. Niemniej nie można nie docenić ryzyka podjętego przez Marvel Studios, szczególnie po w miarę bezpiecznych "Czarnej Wdowie" i "Shang-Chi: Legendzie dziesięciu pierścieni".

8/10

"Eternals", reż. Chloé Zhao, USA/Wielka Brytania 2021, dystrybucja: Disney, premiera kinowa : 5 listopada 2021 roku.

Czytaj również:

Angelina Jolie zbulwersowana wycofaniem z kin filmu "Eternals"

"Spencer": Diana uwięziona w domu Windsorów [recenzja]

"Wszystkie nasze strachy": eLGieBeT [recenzja]

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Eternals
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy