"Downton Abbey: Nowa epoka": Herbatka z nowoczesnością [recenzja]

Kadr z filmu "Downton Abbey: Nowa epoka" /UIP /materiały prasowe

Do Downton Abbey, ostoi brytyjskiego ładu i konserwatyzmu, zawitała nowoczesność. I to pod postacią kinematografii przełomu ery dźwiękowej, która - zwłaszcza dla starszych członków nobliwej familii Crawleyów - jawi się jako zło wcielone. "Wolałabym pracować w kopalni" - przekonuje w jednej ze scen nestorka arystokratycznego rodu, a wtóruje jej syn Robert, sugerując, żeby przypadkiem nikt nie oczekiwał, że taki człowiek jak on dogada się z ludźmi kina.

Przed trzema laty, kiedy powstał pierwszy film, będący kontynuacją popularnego i wielokrotnie nagradzanego brytyjskiego serialu Juliana Fellowesa, wydawało się, że z "ludźmi kina" mogą nie dogadać się też widzowie. Inną logiką rządzi się sześć pełnych sezonów, które pozwoliły należycie rozwinąć się każdemu z barwnej galerii postaci, ale i wybrzmieć szeregowi intryg, jakie kwitły w rozległej posiadłości. Czym innym jest natomiast zamknięta w dwóch godzinach fabuła, wymagająca od twórców pomysłu, dyscypliny i umiejętności opowiadania skrótem.

Reklama

Powrót do Downton Abbey? Jest zdecydowanie lepiej!

Można dywagować czy to bardziej kwestia scenariusza czy reżyserii, ale mam wrażenie, że w pierwszej próbie nieco tego wszystkiego zabrakło, co przełożyło się na dość przeciętny efekt końcowy. Tym razem, na szczęście, jest zdecydowanie lepiej, a tytułowa nowa epoka, staje się jednocześnie nowym, świeżym początkiem.

Akcja filmu "Downton Abbey: Nowa epoka" Simona Curtisa rozwija się dwutorowo i poniekąd od siebie niezależnie. Choć w obu przypadkach de facto chodzi o to samo - akumulację dóbr i umocnienie pozycji Crawleyów. Okazuje się bowiem, że nestorka rodu na skutek dawnego przelotnego romansu odziedziczyła imponującą posiadłość na francuskiej Riwierze. Z kolei podupadająca nieco angielska rezydencja wyjątkowo przypadła do gustu ekipie filmowej, która w zamian za pokaźną kwotę, na miesiąc chciałaby zamienić ją na plan zdjęciowy kolejnego niemego przeboju.

Szybka kalkulacja i przeciekający dach Downton Abbey sprzyjają podjęciu decyzji, że akurat w tych okolicznościach warto złapać dwie sroki za ogon. Tym samym część rodziny, pod wodzą Violet (Maggie Smith) i Lady Mary (Michelle Dockery) ma doglądać włości i pilnować rozpasanych filmowców, druga natomiast, na czele z Robertem (Hugh Bonneville) udaje się na wycieczkę do słonecznej Francji.

"Downton Abbey: Nowa epoka": Gratka nie tylko dla miłośników serialu

Tu w zasadzie historie się od siebie oddalają, choć obie w dużej mierze opierają się o wątek niezrozumienia. Czego efektem, z jednej strony szereg wdzięcznych francusko-brytyjskich złośliwostek, z drugiej różnice pomiędzy staromodną arystokracją a ludźmi, którzy reprezentują dynamicznie rozwijającą się pod koniec lat 20. ubiegłego stulecia gałąź przemysłu.

Idzie nowe, a tempo zmian wyznaczają losy kręconego w Downton Abbey przeboju. Produkcja realizowana jednego dnia jako szlagier kina niemego, następnego miała już był filmem z dźwiękiem. Odpowiedzialny za scenariusz Julian Fellowes i Curtis wykorzystali tu zresztą chyba najpopularniejszy motyw z tym związany, jakim było potencjalne załamanie się karier gwiazd ery kina niemego, które nie dysponowały odpowiednim głosem czy dykcją, by poradzić sobie w nowej sytuacji.    

"Downton Abbey: Nowa epoka" sprawdza się na wielu płaszczyznach. Pomijając już sprawy oczywiste, jak olśniewająca scenografia, na czele z tytułowym kompleksem pałacowym, to też interesująca opowieść o zmieniającej się obyczajowości przełomu lat 20. i 30. ubiegłego stulecia. Podana w raczej lekki, chwilami wręcz komediowy sposób historia o tym, że hierarchiczny porządek i tradycyjne wartości powoli odchodzą do lamusa.

Film Curtisa zdaje jeszcze jeden ważny egzamin. Bo że będzie gratką dla miłośników serialu, nie mam żadnych wątpliwości. Herbatkę z Crawleyami będą mogli wypić też ci, którzy wcześniej nie mieli okazji ich poznać. I będzie ona całkiem smaczna.

7/10

"Downton Abbey: Nowa epoka" (Downton Abbey: A New Era), reż. Simon Curtis, Wielka Brytania 2022, dystrybutor: UIP, premiera kinowa: 6 maja 2022 roku.

Zobacz również:

"Nieznośny ciężar wielkiego talentu": Nicolas Cage jest cholerną legendą! [recenzja]

"Memoria": Dźwięki traumy [recenzja]

"Wszystko wszędzie naraz". Śmierć, podatki i multiświat [recenzja]

"Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a": Prawo (nie najlepszej) serii [recenzja]

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy